Artykuły

Patrz Wojciechu na nas z nieba!

"Cień" - bajka muzyczna dla dorosłych, muzyka - Maciej Małecki, libretto - Wojciech Młynarski, reżyseria - Jerzy Dobrowolski, scenografia - Małgorzata Treutler, choreografia - Tadeusz Wiśniewski, dyrygent - Wojciech Głuch. Teatr Rozmaitości. Warszawa.

Wojciech Bogusławski herbu Świnka, nieco patetycznie, lecz zasadnie przezywany przez potomnych "ojcem teatru polskiego" zaczął swą sceniczną karierą Roku Pańskiego 1778 w podwójnym charakterze: aktora i autora zarazem. Autora dość specyficznego, bowiem tłumacza i adaptatora początkowo jednoaktówek, a następnie oper. Zgodnie z panującą w owych czasach modą, przekładane na język ojczysty dzieła przenosił również na polski teren, zmieniając nie tylko nazwiska, imiona i obyczaje, stosownie do panujących u nas stosunków, ale wprowadzając także właściwe swemu czasowi problemy społeczne i polityczne. Wszystkie traktowane w duchu obozu reformatorskiego. "Kiedy czas i natura odmówiły nam, starym, sposobność stawienia krajowi zdolnych do wsparcia go synów - perorował Anzelm, eksmajor kawalerii narodowej, bohater komedii "Człowiek, jakich mało na świecie" - wy przynajmniej, młodzi, oszczędzajcie krwi waszej na wydaniem u mężnych potomków, z których powstaną może jeszcze kiedyś zemściciele krzywd narodu i właściciele imienia Polaków".

Sęk w tym, że autorem "Człowieka, jakich mało na świecie" był Gernevalde, a komedia ta we trzech aktach po francusku napisaną została i dopiero następnie na polski przełożoną przez imć Wojciecha Bogusławskiego. "Wielą kawałkami od publicum aprobowanymi pomnożona, do naszego kraju właśnie przystosowana, a na publicznym teatrze grana" około 1784 roku. I tak oto galanci francuscy stawali się polskimi szlagonami, fircyki - paniczami, fertyczne subretki - mazowieckimi Kasiami i Małgosiami. Kipiało to od problemów dnia: walczyło o prawa chłopstwa i mieszczan, gromiło modną (jak zwykle w Polsce) cudzoziemszczyznę, upadek moralności i prywatę kraj gubiącą. Słowem był to za jednym zamachem teatr aktualny i polityczny, rozrywkowy i moralizatorski, polski i obcy, jako że na importowanych, choć przerobionych częstokroć do niepoznaki - tekstach oparty. Mechanizm powstawania tej dramaturgii Bogusławskiego stanął mi jak żywy przed oczyma na premierze jego imiennika - Wojciecha Młynarskiego w Teatrze Rozmaitości. Mam na myśli oczywiście "Cień" według Eugeniusza Szwarca, który sam napisał swą bajkę sceniczną według Christiana Andersena. Recenzję jestem zmuszony zacząć od donosu adresowanego do PT Publiczności Teatru Rozmaitości i moich Szanownych Czytelników. Otóż, Łaskawi Państwo, nie wierzcie programowi i afiszom, usiłującym Wam wmówić, że "Cień" to "bajka muzyczna dla dorosłych". Nieprawda! ,.Cień" to znakomita opera komiczna lub jeśli się kto uprze, parodio-opera. Świetna zabawa, cudowne piosenki, songi, arie, arietki. chóry, reicitatiwa - wszystko z opery co sobie zamarzycie (nawet i uwertura) z ogromnym biglem, humorem, fajerem, ale i liryką także i z myślą głębszą, niekiedy gorzką. Znakomite teksty Młynarskiego (zachwalać nie trzeba, wystarczy wspomnieć, że jego jeden bardziej udane od drugiego), doskonała muzyka Macieja Małeckiego, dowcipna, bardzo pomysłowa reżyseria Jerzego Dobrowolskiego i wyrównana na dobrym poziomie gra całego i zespołu aktorskiego. Ta piękna i pełna humoru opera napisana została na kanwie baśni, służąc naukom moralnym i obywatelskiej trosce, a także wesołej zabawie i szlachetnej rozrywce. W dobrym stylu, przednim smaku i pełnym poloru kształcie. Dobrze, że taki właśnie utwór, nawiązujący do najlepszych tradycji naszego teatru muzycznego, zjawił się na scenie warszawskiej. Będzie jeszcze lepiej, gdy pójdzie on w Polskę przepędzając potworki banalnej muzyczki i idiotycznych librett różnych, pożal się Boże, operetek produkcji rodzimej i z importu. Na czoło bardzo sprawnej i dynamicznej obsady wysuwają się: Andrzej Morawiec, jako przewrotny Cień obdarzony dobrymi warunkami wokalnymi i nieco mefistofelicznym zacięciem interpretatorskim dowcipny i pełen taktownego umiaru Bogdan Łazuka alias Cezary Borgia-żurnalista, groźny ludojad Pietro - Andrzej Stockinger, obdarzona niebagatelnym talentem lirycznym i wdziękiem Elżbieta Starostecka czyli Anuncjata, pełna werwy diwa Julia Giuii - Adrianna Godlewska, refleksyjny młody Uczony - Marek Lewandowski, wszystkie kucharki z Joanną Kasperską (Donna Maria) na czele i świetni Lokaje (Jerzy Kamieński i Marek Kępiński), obaj przypominający bardzo, a zapewne nieprzypadkowo, pewnego wybitnego aktora znanego z opowiadania najweselszych dowcipów z najsmutniejszą miną. Jedyną poważną wadą przedstawienia nie jest brak w foyer: stoiska Poleskich Nagrań z longplayem, na którym powinny znaleźć się wszystkie piosenki z "Cienia" oraz porządnego bufetu, którego Teatr Rozmaitości wciąż dorobić się nie potrafił. No tak, ale obie te kwestie to już nie sprawy sztuki, lecz gospodarki. A ekonomia to nie moja specjalność. Kolega!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji