Artykuły

Kogo udajesz przyjcielu?

Tytuł zapożyczyłem od Młynarskiego. Tak się nazywa jedna z piosenek w nowym musicalu, wystawionym w warszawskich "Rozmaitościach". Nie wiem, czy można ja uznać za przesłanie autorskie i poszerzyć jej wymowę. W przedstawieniu "Cienia" każdy może wybrać to na czym mu zależy. Ja wybrałem te piosenkę, w nie widzę sens moralny nowego wcielenia bajki. Napisało mi się "musical", mimo że autorzy - Młynarski i Małecki - woleli wykpić się rzekomo mniej obowiązującym podtytułem "bajka muzyczna dla dorosłych". Nie sądzę, by różnica mogą stać się przedmiotem sporu czy dyskusji formalnej. Bajka nie przekreśla musicalu. Bajką zaś nazwali swój utwór chyba nie tylko z lojalności wobc praźródła, z którego zaczerpnęli temat; Młynarski oparł bowiem swój scenariusz na "Cieniu" Eugeniusza Szwarca, który z kolei nawiązał do znane: bajki Andersena. Podtytuł"bajka" ma tu nieco inne znaczenie, niż tylko jako określenie rodzaju literackiego. Młynarski przedstawił nam bowiem naprawdę bajkę, podkreślając jej bajkowość. Ale też nie uchylił się od wymowy bajki, nie uciekł od wniosków moralnych. Tyle, że jego musical zdaje się mówić co innego, niż oba pierwowzory. Nie zamierzam opowiadać spektaklu. Nie dlatego, iżbym uważał to za niepotrzebne. Najtrudniej opowiedzieć rzecz powszechnie znaną. Lada uchybienie brzmi od razu jak komentarz. Chciałbym tego uniknąć. Wolę przyjąć, że wszyscy znamy bajkę o człowieku i jego cieniu. Zresztą co innego znaczy ona u Andersena, co innego u Szwarca. Pisarz duński mówi o okrucieństwie świata, gdzie nie autentyczna wartość, lecz cień, usunąwszy uczonego, zostaje władcą, wywołując "entuzjazm" poddanych. Pisarz radziecki nasyca swój utwór melancholią człowieka, dostrzegającego przepaść między ideałami a rzeczywistością. Mimo pewnej pogody i wyrozumiałości jest to utwór o smutnym Don Kichocie. U Szwarca uczony odchodzi, pozostawiając władzę cieniowi, uzurpatorowi; jest to jakby obrona największej wartości - niezależności intelektualisty, którego zadaniem nie jest naprawiać, lecz wskazywać błędy. Czytałem już gdzieś takie zdanie, że jedynym zadaniem godnym człowieka jest analiza błędu. Podejmując dalszą wędrówkę uczony Szwarca rezygnuje w istocie z dalszej walki. I dlatego jest jego "Cień" jest smutnym widowiskiem. Inaczej Młynarski. Prowadząc akcję zabawnymi zawijasami, szpikując ją piosenkami i aluzjami przywraca on utworowi jego bajkowość, by w końcu powiedzieć, że cudowne rozwiązania trafiają się tylko w bajce. Ze przywrócenie życia uczonemu, bo kat zdążył mu już obciąć głowę, należy do poetyki bajek. a cudowna uzdrawiająca woda w ogóle nie istnieje. Ale owe bajkowe wnioski nie są w przedstawieniu wartością jedynie intelektualną. Zostały one wsparte argumentacją teatralną. Ścięcie głowy uczonemu spowodowało bowiem zanik głowy u cienia, który zdążył już zasiąść na tronie. I oto widzimy tron, na którym siedzi władca bez głowy. Po to trzeba było ożywić uczonego. No bo jak król bez głowy? Młynarski sięga więc dalej i głębiej. Jego musical nasuwa myśli o funkcji uczonego w społeczeństwie. Ze tak, jak nie ma uczonego bez cienia, nie może istnieć sam cień bez "oryginału". Nie jest rzeczą trudną skomponować kilka piosenek, wesprzeć je popularną muzyczką i zainscenizować to wszystko, krasząc ładnymi buziakami i zgrabnymi nogami. Ale stworzyć musical, na którym publiczność świetnie się bawi i równocześnie przełyka jakieś wartości - to już co innego. Obaj autorzy - i Młynarski i Małecki - w płaszczyźnie muzycznej nawiązali do rzeczy znanych, do znanych wątków i znanych melodii. I z tych dobrze znanych klocków zbudowali zupełnie nową wartość, nowy gmach. Obaj bawią się w aluzje - słowne i muzyczne, ale nie jest to tylko porozumiewawcze mruganie okiem w stronę widza. Aluzje są powszechnie czytelne, nie są ukrytymi złośliwościami, raczej pogodnymi żartami. Nowe wartości wnoszą piosenki, są one niejako leitmotivami zarówno muzycznymi, jak myślowymi. I dlatego wybrałem tytuł jednej z nich na nagłówek dla niniejszych refleksji. Bo w sumie wydaje się, że przedstawienie porusza problem podstawowy, powtarzający się w naszej literaturze - problem nieautentyczności, problem udawania. Ciągle udajemy kogoś innego, niż naprawdę jesteśmy. Ciągle wstydzimy się swoich uczuć, myśli, postaw, swojej naiwności, prostoty. Autorzy nie moralizują przy tym. Łagodnie drwią tylko. I - co najważniejsze - nie ma w tej drwinie nic obraźliwego, nic bolesnego. Wszyscy się bawimy i wszyscy śmiejemy, aby w końcu zadać - jak to czyni Gogol w "Rewizorze" - pytanie: z czego się śmiejemy?, czy nie z siebie samych? Rzadko zdarza się oglądać tak dobrą robotę nawet w ambitnych teatrach muzycznych. Precyzja wykonania, czystość, no i niespotykana swoboda, owo całkowite zdawałoby się oderwanie wzroku od dyrygenta, który przecież wcale nie ukrywa swojej obecności, przeciwnie - w pewnym momencie wychyla się z kanału orkiestra, by wykonać i zaśpiewać rolę króla - wszystko to sprawia, że o nowej premierze w "Rozmaitościach" można mówić z uznaniem tylko i z nadzieją, że musical jest możliwy. Że nie jest to tylko rama dla idiotycznych przygód szejków, naszpikowana piosenkami, które właściwie są licytacją głupoty z ordynarnością.

Niech więc mnożą się takie dzieła i tacy reżyserzy, jak Jerzy Dobrowolski, którego poczucie humoru znamy dobrze, ale nieczęsto się zdarza, byśmy mogli podziwiać te cechy w tak pięknie zakomponowanej całości. Brawa wreszcie dla całego zespołu nie gwiazd przecie, ale zdyscyplinowanych wykonawców niełatwych zadań.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji