Artykuły

Dwa teatry

Sztuka w trzech aktach. Zawiera "w sobie" dwie jednoaktówki: "Matka" i "Powódź". Przedstawia je na scenie dyrektor teatru MAŁE ZWIERCIADŁO. Waha się jednak, czy wystawić sztukę, w której bohater wysadza w powietrze miasto, aby na jego miejscu zbudować nowe, piękniejsze. Akt III sztuki rozgrywa się już w gruzach powojennej Warszawy. Dyrektor próbuje wskrzesić swój teatr. Zasypia, i wtedy rozpoczyna się spektakl TEATRU SNÓW, który dopowiada to, czego nie powiedział realistyczny teatr MAŁEGO ZWIERCIADŁA. Co o tym myślą ludzie teatru?

Z dystansu czasu uważa się, iż "Dwa teatry" Szaniawskiego i "Niemcy" Kruczkowskiego to sztuki najbardziej znamienne, najbardziej znaczące w 25-leciu naszej Ojczyzny, że wejdą do historii teatru jako trwały ślad naszej epoki. W każdym razie już dziś, podobnie jak "Niemcy", "Dwa teatry" należą do żelaznego repertuaru teatralnego.

W 1946 roku pisano o "Dwóch teatrach", że sztuka mogłaby się też nazywać WARSZAWA 1939-44-45. Symbolizowała bowiem agonię miasta, które miało zmartwychwstać; demonstrowała krucjatę dzieci, małych żołnierzy Powstania, i ożywiała umarłych, aby dali świadectwo prawdzie. Teatr Szaniawskiego urastał wtedy do bolesnego, narodowego misterium.

Potem przyszły dlań lata chude. A kiedy w latach sześćdziesiątych "Dwa teatry" powróciły na afisz, odczytano je inaczej. Czy straciły jednak na wartości? Na pewno nie Tylko reagujemy na nie bardziej rzeczowo i wielostronnie. Odkrywamy w sztuce nowe jej warstwy, dawniej zamglone emocją.

"Dwa teatry" stały się sztuką właściwie już bez metryki, bez określonych ram miejsca i czasu. Czytelną nie tylko dla nas, Polaków, lecz również dla ludzi nie wprowadzonych w zawiłości naszej historii najnowszej; sztuką uniwersalną, gdzie ludzie każdej epoki i narodowości znajdą coś dla siebie. Te walory uwydatnia aktualne przedstawienie w Teatrze Współczesnym w Warszawie w reżyserii Erwina Axera. Prawie racjonalistyczne. Jakby nowa weryfikacja ideologii "Dwóch teatrów". I naszego do nich stosunku.

A co myślą o sztuce Szaniawskiego jej aktorzy?

Prof. Jan Kreczmar - długoletni rektor PWST w Warszawie: W okresie pierwszych premier sztuki Szaniawskiego - Powstanie Warszawskie było tematem bolesnym i natrętnym. Nic dziwnego, że akt trzeci urastał do apoteozy. Ale dziś tamte uczucia i refleksje zbladły. Sztukę trzeba analizować z innej perspektywy. Naturalnie fenomen Powstania może być zaskakującym tworzywem dla sztuki teatralnej. Ktoś nawet powiedział, że Warszawa już w 1944 roku przeżywała swoją Hiroszimę! Była to istotnie prawdziwa Apokalipsa. Rzeczy, o których się ludziom w ogóle nie śniło. A to, co niepojęte - teatr właśnie demonstruje. Teatr proponowany nam przez Chłopca z deszczu (centralna postać "Dwóch teatrów") to już prawie teatr happeningu! W "Dwóch teatrach" gram rolę Dyrektora teatru "Małe Zwierciadło". Jest to artysta o bardzo ustabilizowanych poglądach na sztukę i teatr. Ale chciałby on przypiąć sobie skrzydła i wylecieć ponad ten solidny gmach, jaki sobie zbudował, w którym czuje się jak więzień. Myślę, że w Dyrektorze "Małego Zwierciadła" są okruchy życiorysu samego Szaniawskiego. Może i on chciał napisać swoje "Dziady", albo coś w stylu i randze Słowackiego? W sztukach Szaniawskiego ciągle obecna jest tęsknota do wyskoczenia ponad lub poza to, co się aktualnie robi, a co już nie wystarcza.

Jacek Gruca, rocznik 1940, asystent reż. Axera: Krucjata dzieci, małych żołnierzy Powstania? My jej już nie pamiętamy. Może w przyszłości scena ta kojarzyć się będzie z demonstracją zbuntowanych dzieci w szkole? W "Dwóch teatrach" sprawa patriotyzmu była kiedyś, jakby doraźnie aktualna. Czy może być aktualna stale? Na pewno nie. Rzeczą najistotniejszą jest tu raczej nieustanny niepokój twórcy, że teatr nie jest jeden, że jest złożony z kilku jakby warstw, jak człowiek sam. I trzeba się jeszcze porozumieć z widzem, który komunikuje nam, czyśmy go przekonali, czy nie. To znaczy, czy nasza wizja teatru i sztuki jest prawdziwa lub mylna. Widza trzeba agitować, przyspieszać jego tok myślenia, pobudzić jego uczucia. Zgoda. Ale to wszystko trzeba robić środkami prawdziwej sztuki.

Maciej Englert, rocznik 1946, gra Chłopca z deszczu: Chciałbym więcej wyrazić, aniżeli tekst sztuki na to pozwala. O Powstaniu wiem tylko od rodziców. Co myślę o tamtym czasie? Gdybym żył wtedy, byłbym na pewno bardziej chłodny i refleksyjny od moich rówieśników. Co nie znaczy, że wcale nie mniej od nich zdeterminowany. I zawsze bym mierzył zamiar według sił. A o co my młodzi teraz walczymy? Toczymy walkę o docenienie mas. Także i w teatrze. Bo ja, jako Chłopiec z deszczu, jestem przeciwnikiem tego typu teatru, jaki prowadzi Dyrektor teatru "Małe Zwierciadło". Nie oznacza to, abyśmy dążyli do jego likwidacji. Ale dopiero połączenie teatru naszego szanownego przeciwnika z "moim" teatrem stać się może teatrem w pełni artystycznym, odbijającym naszą tak bogatą przecież w różne impulsy współczesność...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji