Artykuły

Usta Brechta

Dlaczego, mówiąc teatr w cieniu Brechta, nie powiemy - teatr lewicowy? - pyta w cotygodniowym felietonie dla e-teatru Igor Stokfiszewski

Bertolt Brecht - teoretyk teatru, poeta, reżyser, dramatopisarz, postać historyczna - to pierwsza znana nam twarz niemieckiego twórcy. Brecht upadły, człowiek, który błędnie zainwestował swoje światopoglądowe emocje, artysta związany z komunistycznym reżymem - to twarz druga, która coraz częściej przemienia się w maskę-topór. Wiszący nad współczesnymi ciężki katowski topór, który spada za każdym razem, gdy człowiek teatru, literatury, sztuki deklaruje przywiązanie do świata idei, określa siebie jako twórcę politycznego. Brecht to przestroga, którą dorośli metafizyczni liberałowie straszą dorosłe nieliberalne dzieci. Nie miejsce tu na tępienie jego ostrza, kruszenie delikatnej stali o logikę innej, dojrzalszej świadomości. Na to przyjdzie jeszcze czas. Wreszcie Brecht, autor wystawiany dziś na naszych scenach, w kolejnych odsłonach operetki za grosze lub politycznego skowytu.

Ale jest jeszcze jedna twarz Brechta. Usta teoretyka "teatru epickiego", które wymawiały samogłoski metody teatralnej, zespołu strategii deziluzji, odaktorskiego komentarza, gestu, technik kreowania laboratorium społeczno-artystycznego eksperymentu formy. W polskim teatrze to właśnie ta twarz wydaje się dziś szczególnie wyraźnie zarysowana na lustrze scenografii, wypisana na ciałach aktorów, wryta w świadomość reżyserskich gestów. Przynajmniej taka teza zdaje się krążyć nad polem teatru. To, co odróżnia najnowszą falę twórców od ich poprzedników, nawet tak nieodległych jak pierwszy batalion zaangażowanych, to właśnie metateatralna świadomość, zanurzenie się w metodologiach deziluzji, wychodzenia z roli i ciężkie do niej powroty, burzenie czwartej ściany. Co do ogółu zgoda, choć trudno sobie wyobrazić teatr bez odmiennego języka, próbę skonstruowania nowej sytuacji bez nadgryzienia świadomości, podważenia dominujących technik przedstawiania. Ale rozumiem intuicję podpowiadającą, że teatr najnowszy w sposób szczególny interesuje się samym tworzywem scenicznej reprezentacji. Owa post-brechtowska technologia, zapośredniczona w polskim teatrze przez Franka Castorfa, René Pollescha, od niedawna również Heinera Müllera, jest desygnatem dzisiejszych scen. Tak. Ja też to zauważam.

A jednak mam pewną wątpliwość. Wydaje się bowiem, że krytycy definiujący dzisiejszy teatr w kategoriach epickiej deziluzji, kastrują jej polityczny potencjał. Sprowadzają praktyki post-brechtowskie do poziomu szczególnego wyczulenia na problematykę reprezentacji, zwracając je z powrotem ku teatrowi, ku scenie, gdy w istocie są one ręką, chwytającą za gardło i wyprowadzającą widza z sali, foyer, poza gmach sztuki - ku rynsztokowi miasta, państwa. Bywa nawet gorzej. Sami twórcy, sięgający po brechtowską metodę opowiadają o niej jako o sposobie inscenizacji, jednym z wielu, nie niosącym szczególnego przesłania. Tym samym Brecht powraca, ale ostrożnie, półgębkiem, półprawdą.

Chciałbym zaapelować o intelektualną konsekwencję, o postawienie sobie pytania: co w istocie dla teatru i zgromadzenia oznacza sceniczna deziluzja? Po której stronie światopoglądowego sporu się sytuuje? Dlaczego, mówiąc teatr w cieniu Brechta, nie powiemy - teatr lewicowy? Dopiero, gdy bez lęku nadamy temu teatrowi światopoglądowy desygnat, pojmiemy w pełni, jakie ma to konsekwencje dla lektury jego intencji i ambicji. Dla mnie sprawa jest oczywista. W teatrze odwołującym się do tej tradycji winniśmy szukać przede wszystkim śladów antyliberalnego gestu, antykapitalistycznej logiki, lewicowego ducha, który odnajduje swoją instytucjonalizację w repertuarze teatralnych technik, by zrównać je z polityczną praktyką zanegowania demokratycznego status quo, protestu przeciw mieszczańskiemu humanizmowi i dziecinnienia prawdy. Oznacza to również, że nie możemy pozostać obojętni na współczesne dyskursy polityki lewicowej, politycznej filozofii i socjologii. Sięganie do tradycji "teatru epickiego" przez współczesnych twórców nie tylko do tego zachęca, ale wręcz - obliguje. Sprawia, że najnowszemu teatrowi musimy przypisać przede wszystkim polityczny komunikat, nawet jeśli zostaje przesłonięty przez formalną kanonadę, gestus, deziluzję, komentarz. Bo usta Brechta składają się z dwóch warg.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji