Artykuły

Słowak leczy z kompleksów

"Straszny dwór" w reż. Laco Adamika w Operze Wrocławskiej. Pisze Bronisław Tumiłowicz w Przeglądzie.

Laco Adamik, który na polską tożsamość spogląda uważnie od lat 70., staje się ostatnio specjalistą od narodowego rytu muzyanego, czyli oper Stanisława Moniuszki. Zrealizował już po swojemu "Halkę" oraz "Verbum Nobile". I gra dalej. Co my wiemy o Słowakach? Niewiele więcej niż to, że przed nami i nawet przed Czechami przyjęli euro. Co wie Laco Adamik o Polsce, o naszych kompleksach? Jego "Straszny Dwór" rozpoczyna się nie w obozie wojskowym, lecz w lazarecie, gdzie są ranni i umierający. Koniec rojeń o wolności? Nie, to jest początek wesołej komedii, której bohaterem jest nasz patriotyzm. Gdy ocaleni z wojny bracia docierają wreszcie do domu, jedynym wystrojem rodzinnej chaty jest obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, a oparte o ścianę stoją inne jej wizerunki. Do wyboru. Sfrancuziały Damazy (w tej roli Andrzej Kalinin), który tradycyjnie był tylko powodem do śmiechu, u Laco Adamika jest euroentuzjastą, który staje się rywalem eurosceptyków. Przegrywa, ale nie na wieki wieków. Zwyciężają Stefan i Zbigniew. Obaj świetnie śpiewają (Arnold Rutkowski i Tomasz Rudnicki) i kochają narodowy obyczaj. Czy za takimi tęsknią nasze dziewczyny? Czy zbyt gromka oracja starego Miecznika (Zbigniew Kryczka) uratuje nasze narodowe tabu? Wrocławski spektakl spodobał się publiczności, bo sceptycyzm Adamika był delikatny, zupełnie "jak na lekarstwo".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji