Artykuły

Rozmaitości

Miano "Rozmaitości" nosił w Warszawie teatr, który działał nieprzerwanie, zmieniając adresy, w latach 1829 - 1919. Długo teatrowi temu przypadała rola pierwszej sceny narodowej, gdyż zaborca dopuszcza! tu używanie języka polskiego, a w pewnym okresie (za prezesury teatrów warszawskich Muchanowa) nawet wystawianie polskiego repertuaru narodowego - Słowackiego, Fredry. Na tej scenie grywała Modrzejewska a także A. Żółkowski (syn), W. Królikowski, B. Leszczyński i wielu innych wielkich aktorów... Współczesne "Rozmaitości" mają więc godnego i szacownego antenata. Niestety, ostatnimi laty trudno wręcz było w to uwierzyć. Przylepiony "do Teatru Klasycznego. teatr "Rozmaitości" grywał eklektyczny, dziwaczny repertuar złożony z komedii, które nikogo nie mogły rozśmieszyć. "Rozmaitości" hołdowały najmniej wybrednym gustom i jak ognia wystrzegały się myśli. Stosunkowo niedawno dokonano połączenia teatrów STS i "Rozmaitości" pod wspólnym kierownictwem i ze wspólnym zespołem aktorskim. STS-u nie potrzeba Czytelnikom przedstawiać. Co narodziło się z tej spółki? Nie można powiedzieć, aby fuzja przebiegała bez początkowych tarć i zgrzytów. STS kultywował od lat swój charakterystyczny styl,, który zjednywał mu wielu zwolenników, a który wydaje się niemożliwy do mechanicznego przeniesienia gdzie indziej, w oderwaniu od budynku przy ulicy Świerczewskiego i stałego, zżytego zespołu współpracowników, a zarazem przyjaciół. Miała też swoje znaczenie nie najlepsza sława "Rozmaitości", kłopoty z podziałem zespołu miedzy nowy "kombinat teatralny" a teatr Studio, który z kolei przejął dawny "Klasyczny"... Słowem, spore zamieszanie, wiele kłopotów i nieporozumień. Za wcześnie dziś jeszcze na pełną ocenę działania połączonych teatrów STS i "Rozmaitości". Wydaje się, że okres "próbny" już się kończy, w zespole proces asymilacji ma się również ku końcowi, każda z scen zrealizowała już - ze zmiennym powodzeniem - kilka premier. W "Rozmaitościach" Jerzy Dobrowolski wystawił "Chryję" bułgarskiego pisarza Jordana Radiczkowa, dużym powodzeniem cieszy się musical Agnieszki Osieckiej i Andrzeja Zielińskiego "Dziś straszy", Giovanni Pampilione (reżyser pamiętnego "Króla-Jelenia" na scenie Teatru Współczesnego) zrealizował "Żaby" Arystofanesa w przeróbce Andrzeja Jareckiego, przedstawienie kontrowersyjne, ale z pewnością zbyt mocno, krytykowane.

Uruchomiono także popołudniową scenę młodzieżową wystawiając "Hultaja" Gotlesmana i Jareckiego (pisaliśmy o tym osobno). Ten zmienny repertuar dowodzi, że kierownictwo, połączonych teatrów nie usiłuje na siłę przeszczepiać na ulicę Marszałkowską STS-owskiego ducha, lecz ze stara się działać bardziej elastycznie, wprowadzając STS-owską linię myślenia. Czy zawsze to się udaje? Na pewno udało się w ostatniej premierze "Rozmaitości" - "Cieniu". "Cień" - to jak wiadomo bajka Andersena. Na motywach tej bajki Eugeniusz Szwarc napisał sztukę pod tym samym tytułem. Bajkę i sztukę wziął Wojciech Młynarski i wykorzystując wątki obu napisał libretto musicalu. Libretto uzyskało znakomitą oprawę muzyczną Macieja Małeckiego, a całość wyreżyserował Jerzy Dobrowolskl. I to jest właśnie "Cień" w "Rozmaitościach". Widowisko ma podtytuł "Bajka muzyczna dla dorosłych" - i jest to rzeczywiście bajka, nie tylko z proweniencji. Ale "bardzo smutna bajka" - jak mówi się w finałowej scenie, ponieważ wbrew bajkowym regułom zwycięstwo dobra nad złem jest mocno problematyczne, a cała fabuła - w sposób nostalgiczny, a zarazem bardzo zabawny - służy ilustracji relatywizmu naszej natury: dobro ze złem jest w nas przemieszane i nie zawsze wiemy, czy walczymy z wrogiem zewnętrznym, czy z tym, co w nas samych "mętne, ciemne, niskie, półświadome" - jak mówi jeden z songów.

Oczywiście ten nieco melancholijny morał zostaje podany w przezabawnej formie, na składają się teksty Młynarskiego, muzyka Małeckiego i pomysły Dobrowolskiego, a także żywiołowa gra licznego zespołu aktorskiego, świetnie przygotowanego muzycznie, wokalnie (Barbara Rutkowska) i ruchowo (Tadeusz Wiśniewski) Maciej Małecki stworzył znakomity pastisz muzyki gdzieś z przełomu XVIII i XIX wieku (dokładnie nie wiadomo, tak to już bywa z pastiszami) znamionujący jego wielką kulturę muzyczną, niezawodne wyczucia smaku i stylu, oraz pomysłowość i swoisty "humor muzyczny". Każda postać zostaje określona muzyką, która towarzyszy jej pojawieniu się. Równie znakomite są partie solowe, jak chóralne. Jerzy Dobrowolski pomyślał całość dość ryzykownie: stworzył na scenie (wraz ze scenografem Małgorzatą Treutler) XIX-wieczny teatrzyk z lampami na rampie, z orkiestrą w fosie, wyfraczonym dyrygentem. A jednak niezawodne poczucie humoru pozwoliło zrobić z tej aluzji do staroświecczyzny znakomitą zabawę. Widać to zwłaszcza w prowadzeniu aktorów. A trzeba byłoby wymienić chyba ich wszystkich. Z braku miejsca tylko kilka nazwisk główną rolę gra szlachetnie Marek Lewandowski, jego przeciwieństwem jest oślizgły (lecz równie dobry aktorsko i wokalnie) Andrzej Mrowiec. Partnerują im panie: Elżbieta Starostecka, Adrianna Godlewska (cóż za umiejętność ruchu scenicznego!) i Hanna Okuniewicz. W mniejszych rolach znakomity Bogdan Łazuka i Andrzej Stockinger, Jan Matyjaszkiewicz i inni. Koniecznie trzeba wymienić dyrygenta Wojciecha Głucha, który nie tylko walnie przyczyni się do muzycznego powodzenia całości, ale i wykonał jedną z partii wokalnych. Należy sądzić, że "Cień" naprawdę inauguruje nowy okres "Rozmaitości". Z serca tego życzyliśmy - l, życzymy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji