Artykuły

Ptak na dachu

Niewiarygodne, ale opublikowany w 1979 roku I tom "Encyklopedii muzyki" PWM i obejmujący hasła biograficzne na literę A i B pomija nazwisko kompozytora "Skrzypka na dachu" Jerry'ego {#au#755}Bocka{/#}. Gdyby chociaż wystawiony po raz pierwszy w Nowym Jorku w 1964 roku musical początkowo przeszedł bez echa i dobijał się powodzenia latami, moglibyśmy to ostatecznie zrozumieć.

Ale przecież "Skrzypek" z miejsca zdobył świat. Już w pierwszych paru latach po premierze wystawiono go w 32 krajach, w 16 językach, a na Broadwayu osiągnął 3242 spektakli bijąc wszelkie rekordy. Utwór spopularyzowała również znakomita ekranizacja, dokonana przez Normana Jewisona w 1971 roku, w której główną postać mleczarza Tewjego zagrał izraelski aktor Topol.

Nowojorska premiera "Skrzypka" o 4 lata wyprzedziła wydarzenia marcowe w naszym kraju. W tej sytuacji trudno się dziwić, że tytuł ten długo nie mógł trafić na rodzime sceny. Zresztą po exodusie polskich Żydów wydźwięk musicalu, którego pierwszy akt kończy się pogromem, a drugi wygnaniem, rzeczywiście był zbyt okrutny.

"Skrzypka" poznaliśmy dopiero w latach 80. Przyznam, że gdy oglądałem ten utwór po raz pierwszy na szklanym ekranie, silnie odczułem sztuczność, oryginalnego wszak w tym musicalu, języka angielskiego, wtopionego w pejzaż rosyjskiej Ukrainy, w środowisko, gdzie panował prawie wyłącznie jidysz. Tym bowiem językiem mówią bohaterowie powieści jednego z najwybitniejszych klasyków literatury żydowskiej Szołema Alejchema, na podstawie opowiadań, którego Joseph Stein napisał tekst musicalu. Polski jest pod tym względem znacznie dogodniejszy, bo przynajmniej słowiański.

Później posypały się polskie premiery. Dziś, gdzie by nie spojrzeć "Skrzypek" wszędzie już był. I w {#re#15383}Poznaniu{/#}, i w {#re#15380}Łodzi{/#}, i w {#re#15381}Gdyni{/#}, i we {#re#8871}Wrocławiu{/#}, i w {#re#5665}Krakowie{/#}, i w {#re#15379}Warszawie{/#}. Nad śląskie dachy nadleciał dopiero teraz. Przysłowie mówi: "Lepiej późno, niż wcale". W tym przypadku można by jeszcze dodać: "Lepiej później, za to taakim lotem!"

Gdyby zawitał do Bytomia, mielibyśmy "Skrzypka" może i dobrego, ale siłą rzeczy operowego, jeśliby do Gliwic, niewykluczone, że jeszcze lepszego, niemniej z pewnością operetkowego. Ponieważ jednak znalazł się w Chorzowie, otrzymaliśmy najlepszego z możliwych - idealnie musicalowego, w którym aktorzy z równą swobodą radzą sobie z tekstem mówionym, jak i piosenkami.

Ponadto chorzowskie przedstawienie dysponuje kto wie, czy nie najważniejszym atutem w kraju - odtwórcą roli głównej, mleczarza Tewjego. Na tę rolę Stanisław Ptak czekał ponad 20 lat. Od czasu niezapomnianej gliwickiej premiery "{#re#11211}Człowieka z La Manczy{/#}" Leigha, która miała miejsce w 1970 roku. I w której kreował postać tytułową. Chyba po raz pierwszy odczułem lekką tremę u tego znakomitego artysty swobodnie przekraczającego granice między sceną a "normalnym" życiem, i dlatego tak często improwizującego, co niekoniecznie musi bawić jego kolegów. Także i na chorzowskiej premierze nie zabrakło elementu happeningu. "W całym teatrze jedna ścierka" - ta niezapisana w tekście Steina kwestia mleczarza po niezgrabnym wylaniu przez Ptaka bańki mleka i podjęciu gwałtownych prób "zatarcia" śladów występku, wywołała salwę braw. Był to właśnie cały Stanisław Ptak. Kreacja roli Tewjego stała się niewątpliwie ukoronowaniem jego dorobku artystycznego. Dzięki niej znalazł się "na samym dachu".

Notabene, jedyna teatralna ścierka nie bardzo starczyła na dokładne wytarcie sceny. Szczęśliwie woda nie zamarzła i nikt z tańczących nie rozwalił się na tej kałuży. Piszę to nie tylko dla błyskotliwej pointy. Rzeczywistość Teatru Rozrywki jest bowiem nie ogrzewana.

Tym razem, z powodu tłumu publiczności było nieco cieplej niż na poprzednich dwu spektaklach, które miałem szczęście a raczej nieszczęście, tamże obejrzeć Próby do "Skrzypka" odbywały się ponoć w temperaturze uniemożliwiającej jakąkolwiek sensowną pracę. Ciekawe, jak długo władze rządzące tą placówką będą liczyć wyłącznie na ciepło płynące z artystycznego zapału.

Stanisławowi Ptakowi świetnie partnerują pozostali wykonawcy, zwłaszcza ci odtwarzający role starszych osób, a więc w przypadku tej sztuki prezentujących kapitalny żydowski humor. Znakomita jest Marta Kotowska w roli żony Tewjego, Gołdy. Duet obojga z II aktu, śpiewany w tej inscenizacji w łóżkach, w którym długoletni małżonkowie zapewniają siebie o trwałej miłości, stanowi prawdziwy majstersztyk gry aktorskiej. Znakomici są też Elżbieta Okupska jako swatka Jenta i Jacenty Jędrusik w roli rzeżnika Wolfa, niedoszłego narzeczonego jednej z pięciu córek Tewjego. W tej sytuacji reszta wydaje się być pestką. Taki kwartet musi pociągnąć za sobą pozostałych, nawet zupełnie przeciętną grupę, a co dopiero zespół, który ma poza sobą tak udane osiągnięcie, jak ubiegłoroczną premierę "{#re#12413}Cabaretu{/#}"

Podobnie jak "Cabaret" również i "Skrzypka na dachu" wyreżyserował Marcel Kochańczyk. Choreografia jest dziełem Henryka Konwińskiego Nie sposób opisać wszystkie udane epizody i sceny zbiorowe, bo pochwalna recenzja zmieni się w nudną wyliczankę. Wymienię więc tylko "Sen Tewjego", z postaciami nieżyjącej babki Cajtel i pierwszej żony rzeźnika. W dotychczasowych inscenizacjach unosiły się one malowniczo na linach, ale były realistyczne. Tu natomiast wraz z towarzyszącym im chórem są całkowicie odrealnione. Na dodatek cały ten tłum wiruje, łącznie z łóżkami, w których kulą się wystraszeni Tewje z Gołdą, w jakimś olśniewającym tańcu. Fantastyczne!

Scenografię zaprojektował sam reżyser, natomiast kostiumy Barbara Ptak. Kierownictwo muzyczne spoczęło w niezawodnych rękach Jerzego Jarosika a konsultantem został Leopold Kozłowski, wieloletni szef muzyczny Teatru Żydowskiego, współrealizator większości polskich "Skrzypków".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji