Artykuły

Mądrość obywatelska Kazimierza Kutza

Redakcja "Krakowa" przyznała Panu Kazimierzowi Kutzowi medal "Za mądrość obywatelską" w przekonaniu, że należy mu się to wyróżnienie jak mało komu w dzisiejszej Polsce. Pora, by otrzymał je jeden z najwybitniejszych żyjących artystów naszego kraju, którego mądrość obywatelska obejmuje wiele ściśle ze sobą splecionych dziedzin: twórczość filmową, pisarską, publicystyczną - tu zwłaszcza świetne, bezkompromisowe felietony chętnie czytane przez Ślązaków - i wreszcie działalność publiczną jako senatora i posła - mówił Jan Piszczachowicz podczas uroczystości w salach Centrum Konferencyjnego na Wawelu.

Zaczął kwartet smyczkowy Sinfonietty Cracovii muzyką filmową Wojciecha Kilara, a zakończył minichór i soliści Zespołu Pieśni i Tańca "Śląsk". Tak w skrócie można by opisać czwartą już (21.02.2009) uroczystość miesięcznika "Kraków" podczas, której w salach Centrum Konferencyjnego na Wawelu wręczyliśmy medal "Za mądrość obywatelską". Po laureatach minionych lat, profesorach Leszku Balcerowiczu, Andrzeju Zollu i Karolu Modzelewskim - jednogłośną decyzją kolegium redakcyjnego "Krakowa" tegorocznym laureatem został znakomity reżyser, felietonista, piewca i obrońca śląskiej ziemi, a także senator i poseł - Kazimierz Kutz. Przymioty laureata wyliczał redaktor naczelny Jan Pieszczachowicz.

Dostojny laureat i Jubilat (ukończył właśnie 80 łat!) otrzymał medal autorstwa znanego krakowskiego artysty plastyka Janusza Trzebiatowskiego. Prezydent Miasta Krakowa prof. Jacek Majchrowski w uznaniu zasług dla Krakowa udekorował osobiście laureata medalem Honoris Gratia, zaś Ferdynand Nawratil, dyrektor Nowohuckiego Centrum Kultury i współwydawca "Krakowa", obdarował fotograficzną trylogią Czas zatrzymany - opowieścią o ludziach żyjących na ziemi, na której wzniesiono Nową Hutę. - Chcieliśmy ten zbiór zdjęć świata, który zginął na ołtarzu cywilizacji i rozwoju zatytułować jak jeden z pańskich filmów Sól ziemi, ale nie byliśmy pewni, czy to się Panu spodoba, więc powstał Czas zatrzymany - powiedział.

Kazimierzowi Kutzowi towarzyszyła "mocna" śląska reprezentacja. Na Wawelu gościli razem z nim m. in. Józef Kocurek - wiceprezydent Katowic, Józef Buszman, przewodniczący Związku Górnośląskiego, Adam Pastuch - dyrektor Zespołu Pieśni i Tańca "Śląsk", dr Lech Szerewicz - twórca i wieloletni dyrektor Muzeum Górnośląskiego, Tadeusz Kijonka - redaktor naczelny miesięcznika "Śląsk", Dariusz Kortko - redaktor naczelny "Gazety Wyborczej w Katowicach". Uroczystości towarzyszyła wystawa malarstwa Janusza Trzebiatowskiego.

(JB)

****

Jan Pieszczachowicz

Mądrość obywatelska Kazimierza Kutza

Redakcja "Krakowa" przyznała Panu Kazimierzowi Kutzowi medal "Za mądrość obywatelską" w przekonaniu, że należy mu się to wyróżnienie jak mało komu w dzisiejszej Polsce. Poprzednimi laureatami byli profesorowie Andrzej Zoll, Leszek Balcerowicz i Karol Modzelewski. Pora, by otrzymał je jeden z najwybitniejszych żyjących artystów naszego kraju, którego mądrość obywatelska obejmuje wiele ściśle ze sobą splecionych dziedzin: twórczość filmową, pisarską, publicystyczną - tu zwłaszcza świetne, bezkompromisowe felietony chętnie czytane przez Ślązaków - i wreszcie działalność publiczną jako senatora i posła

Kazimierz Kutz jest postacią, bez której dziś niepodobna wyobrazić sobie Śląska. Ta ziemia wiele mu zawdzięcza - i odwrotnie, bo uparcie walczył i walczy nadal ojej kulturową odrębność, niezafałszowaną historię, o godność opierającą się wszelkim zamachom zarówno w przeszłości, jak w teraźniejszości. Jako przedstawiciel Śląska wpływał też na życie współczesnej Polski wszystkim, co zrobił i czyni nadal z zaangażowaniem, otwartością, pasją stroniącą od poprawności polityczno-obyczajowej.

Odpowiada nam Kutz jako nosiciel mądrości życiowej i artystycznej, bardzo naszemu krajowi potrzebny, o którym prezes Jarosław Kaczyński powiedział: "Tego rodzaju ludzi trzeba z polskiego życia publicznego eliminować", choć nie zdradził, jakim sposobem chciałby to uczynić. No cóż, zilustrował raz jeszcze mentalność, z którą Kazimierz Kutz uparcie walczy - i odnosi na tymi polu niemałe sukcesy.

Wśród powodów, dla których świętujemy dziś także o parę dni spóźnione osiemdziesiąte urodziny Kazimierza Kutza, wymienię kilka najbardziej oczywistych. My Pana tu pod Wawelem, w Rzeczpospolitej Krakowskiej po prostu lubimy, co w Polsce zarażanej przez pewne siły polityczne nienawiścią nie jest bez znaczenia. A lubimy Pana z wielu powodów. Dlatego, że jest Pan osobowością bardzo bogatą i złożoną, co poniektórzy mają Panu za złe. Kutz pokazujący otwarcie i bez obłudy samego siebie, nawet ze swoimi przywarami, wpadający w gniew z powodu głupoty, jakiej w naszym kraju niestety w życiu publicznym nie brakuje, posługujący się niekiedy "nieparlamentarnymi" słowami w obronie rozsądku budzi sympatię siłą swej szczerości i autentyzmem. Kocha życie nawet wtedy, gdy poszczególne jego warstwy budzą opór czy gniew, a jedną z jego broni jest wspaniałe, chciałoby się rzec - plebejskie poczucie humoru, które kojarzy mi się z dwoma tradycjami: renesansową i sowizdrzalską. To plebejski mędrzec, pełen humoru frant nie stroniący od uciech życia, zwalczany przez możnych.

Nie poddający się naciskom tzw. polityki historycznej reżyser głęboko szanuje tradycję, z której wyrósł - ze śląskiej rodziny robotniczej w Szopienicach, gdzie przyszedł na świat. Wartości te widać jak na dłoni w jego twórczości i publicystyce, a wyżyny artystyczne osiągnęły w tryptyku śląskim "Sól ziemi czarnej", "Perlą w koronie", "Paciorki jednego różańca". W wywiadzie, jakiego Kutz udzielił w dniu swoich 80. urodzin, wrócił do lat, kiedy już jako dziecko kształtował swój obywatelski sposób myślenia i odczuwania. W światłej rodzinie robotniczej ceniło się "przestrzeń wolności", z czego cechujący się niezależnością chłopiec korzystał, by wytyczyć własną drogę - oraz cnoty takie jak pracowitość, przestrzeganie porządku, odpowiedzialność, uczciwość, życzliwość dla innych, tolerancja. Mądra matka zachęcała go do czytania książek, nauczyciele utwierdzali etos obowiązku, twardego trudu, usilnej pracy. Stąd w myśleniu i postępowaniu Kutza trwająca do dziś przewaga działania praktycznego, pragmatycznego nad romantycznym, martyrologicznym.

Towarzyszyły mu zawsze - powiada - "śląska para, cholerny upór, konsekwencja i pracowitość". Dodajmy, że wszystko to wspiera wielki talent wnikliwego i krytycznego opowiadacza, pełnego miłości do swojej ziemi ijej mieszkańców. To oni tworzą historię Śląska, potrafili o Śląsk walczyć w niesprzyjających okolicznościach historycznych ofiarnie i dzielnie, w myśl zasad honoru, a nie politycznych zalcrętów i przekrętów. W ich życiu na "ziemi czarnej" dostrzega reżyser piękno i godność, a także radość życia trudnego, nierzadko dramatycznego lub tragicznego.

To nie jest patriotyzm na pokaz, czy dla piani, jakiego niestety dziś w Polsce nie brakuje. Nie jest też zaprawiony szowinizmem lub nacjonalizmem, czego nie szczędzą nam skrajne siły polityczne. To raczej koncepcja małej (czy mniejszej, ściślejszej) ojczyzny, oznaczającej dla Kutza "samodzielne gospodarowanie na swojej ziemi, ale w obrębie państwa polskiego". Opowiadając się za Ruchem Autonomii Śląska Kazimierz Kutz prowadzi działalność integrującą w duchu europejskiej wspólnoty wolnych narodów i narodowości, a kto tego nie rozumie, nie jest w stanie wychylić się z polskiego zaścianka. Wiemy swej najbliższej ojczyźnie parlamentarzysta Kutz głosuje w sejmie za odrzuceniem tzw. śląskich poprawek do budżetu, co wynika z postawy obywatelskiej łączącej rozwagę z odwagą i emocje z rozsądkiem dla dobra wspólnego. W ramach działalności poselskiej Kutz walczył o zachowanie w całości województwa Śląskiego, bronił lokatorów mieszkań przyzakładowych przed wywłaszczeniem. Jak wiele zrobił dla tej ziemi, także w dziedzinie kultury - wiedzą o tym na Śląsku najlepiej.

Nie jest politykiem, choć cale życie oddawał się działalności społecznej, także jako artysta. W 1997 r. kandydując do senatu otrzymał największą liczbę głosów w województwie śląskim - około pół miliona. Domagał się m.in. prawdziwej reformy szkolnictwa, finansowego wzmocnienia budżetu wyższych uczelni, przemyślanego kształcenia młodego pokolenia. W 2001 r. podczas wyborów też zajął czołowe miejsce w województwie katowickim, był wicemarszałkiem senatu. W plebiscycie "Gazety Wyborczej" na najwybitniejszego Ślązaka XX wieku uzyskał pierwsze miejsce wśród postaci żyjących i wielką satysfakcję sprawiło mu, że pośród nieżyjących drugie miejsce otrzymał wojewoda Jerzy Ziętek, którego jest - zresztą nie bezkrytycznym - wielbicielem za to, co w niełatwych warunkach PRL zrobił dla śląskiej ziemi. Jego mądrość podpowiada mu, że społeczeństwo obywatelskie najlepiej budować oddolnie, bez uwielbianych przez polityków haseł na pokaz.

Pan Kutz nie należy do żadnej partii i nie umiem go sobie wyobrazić poddanego partyjnej dyscyplinie, np. w kwestii głosowań. Jedno można stwierdzić na pewno: Śląsk odwdzięcza się naszemu laureatowi miłością nieudawaną i spontaniczną, choć oczywiście niezadowolonych nie brak, czemu trudno się dziwić przy jego temperamencie polemicznym.

Ale cóż to byłby za Kutz, gdyby nieustannie temperował swoją bezkompromisowość albo nie zaklął czasem siarczyście? Nawet jeśli jest ojcem duchowym posła Janusza Palikota, jak mu niektórzy sugerują, mieści się to w formule człowieka, który nie lubi rzeczy łatwych i oczywistych, zwłaszcza zbyt oczywistych. Kazimierz Kutz dobrze wie, że postawa obywatelska w obywatelskim społeczeństwie, tak nielubianym przez ludzi o skłonnościach dogmatycznych i autorytarnych, wymaga odwagi i poświęcenia.

Publicystyka Kutza, tak pełna ostrego krytycyzmu, zawiera optymistyczne akcenty: "Wyzwoliła się i wyzwala w ludziach nowa, pozytywna energia nakierowana na dogadanie się, nastąpiła reorientacja mentalności Polaków. Wreszcie odnieśliśmy zwycięstwo nie w wyniku jakiejś wielkiej krwawej jatlci, jakiegoś powstania, ale przy stole, w wyniku kompromisu, dogadania się, po europejsku. To wielki fenomen".

Ta wypowiedź dotyczy rzecz jasna Okrągłego Stołu i jego skutków. Kutz sądzi, że Polacy uczą się wreszcie spokojniejszego, bardziej racjonalnego traktowania rzeczywistości, żeby "przeżyć godziwie" jako jednostki i społeczeństwo, by zwyciężyła normalność. Za to wszystko dziękujemy Panu tu, na Wawelu, w Rzeczpospolitej Krakowskiej, o której napomykał Pan w swoich felietonach. Chwalimy Kazimierza Kutza i Jego ziemię rodzimą - Śląsk - także na znak małopolsko-krakowsko-śląskiej przyjaźni, która ma wielowiekowe tradycje. Podejrzliwym wielbicielom spisków pragnę wyjaśnić, że nie jest to zapowiedź sojuszu dwóch sąsiadujących ziem przeciwko Księstwu Warszawskiemu, gdzie zresztą Pan teraz mieszka. To tylko historyczna i współczesna normalność, której jest Pan rzecznikiem.

Panie Kazimierzu, w tym miejscu wypada użyć łaciny, zatem ad mulios annos!

Jan Pieszczachowicz

***

Kraków mnie przygarnął mówi KAZIMIERZ KUTZ

Co się u Was w tym Krakowie dzieje? Prezydent z Sosnowca, rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego ze Śląska... Ale już w pierwszym składzie Senatu Akademii Krakowskiej na 12 członków, aż 8 - z tego, co pamiętam - było ze Śląska, bo cywilizacja szła z Zachodu...

Chciałem wszystkim serdecznie podziękować. Jest to dla mnie dzień niezwykły. Oto ja, najmłodszy staruszek w gronie filmowców polskich, człowieczek z Szopienic stoję na Wawelu i odbieram nagrodę "Za mądrość obywatelską". A jest to nagroda lewicy humanistycznej Waszego miasta. Jest to dla mnie niezwykle ważne, bo ja jestem lewicowym liberałem, tylko mój Anioł Stróż ma straszne skłonności do libertynizmu. We mnie ciągle jest taka mała enigma.

Cieszę się, że stanąłem w gronie tak wspaniałych poprzedników, profesorów: Andrzeja Zolla, Leszka Balcerowicza i Karola Modzelewskiego. To są moi idole. Bardzo ważne osoby w najnowszej historii Polski.

Kraków jest bardzo ważnym, obok mojego ukochanego Śląska, miejscem w moim życiu. Ślązacy zawsze pielgrzymowali do Krakowa, pomimo tego, że Wasz krakowski król Kazimierz Wielki opchnął nas za marne pieniądze Czechom. I tak przez siedem wieków żeśmy się później tułali... Jak pamiętam, zawsze przynajmniej raz w roku szło się do Krakowa, tak samo jak na Jasną Górę. I kiedy wypędzony ze Śląska, bliski samobójstwa zastanawiałem się, czy by nie osiąść właśnie w Krakowie, tu szczęśliwie znalazłem swój azyl. Wyrzucony także z Wydziału Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego, gdzie jako człowiek bez dyplomu straciłem prawo nauczania, znalazłem przystań w Krakowie... I wtedy obecny tutaj Jerzy Trela, niezwykle rozbawiony tym, iż nie mogę uczyć na wyższej uczelni, jako rektor krakowskiej PWST zaprosił mnie na Wydział Reżyserii, gdzie prowadziłem specjalny kurs przygotowujący studentów reżyserii do pracy w telewizji. Ale do tego potrzebowaliśmy zajęć praktycznych w warunkach zawodowych. Zwróciłem się o pomoc do krakowskiego ośrodka telewizyjnego na Krzemionkach, gdzie dyrektorem artystycznym był wtedy Bronisław Cieślak. Zgodził się, ale zapytał: - A co my z tego będziemy mieli? - Ponieważ ćwiczyliśmy te sceny na "Opowieściach Hollywoodu", które wcześniej zrealizowałem w teatrze w Gdańsku, mówię: - Możemy Wam odpalantować za przeproszeniem takie przedstawienie. - I na kanwie tej realizacji pogodziłem jedno z drugim.

Nikt się nie spodziewał takiego przedstawienia, które stało się sensacją. A telewizja krakowska zaproponowała mi etat głównego reżysera, czyli człowieka, który dba o poziom artystyczny. A później wszystko się tak zmieniło, że zostałem dyrektorem tego ośrodka. Tak właśnie pojmuję ten mój azyl. Kraków wtedy mnie przygarnął. Jurek Trela, Bronek Cieślak dali mi tu możliwość pracy. Obecny tu Jan Paweł Gawlik, długoletni dyrektor Starego Teatru, najlepszy, jakiego pamiętam, powiedział mi o takiej zasadzie: obowiązkiem dobrego dyrektora teatru jest bezlitosne wykorzystanie talentu ludzi, którzy do niego trafili. I to był kwitnący okres Starego Teatru, gdzie tworzyli Swinarski i Jarocki. Im w ramach autonomii teatru wolno było wszystko. I dzięki temu powstały wielkie, wspaniałe przedstawienia, które poświadczają tamte czasy... I ja, jako ich rówieśnik do nich doszlusowałem i poprzez telewizję oddałem temu miastu swoje najlepsze chęci i możliwości... Myślę, że był to okres ważny w życiu duchowym Krakowa. A potem przyszli pampersi i zaczęła się ta zupa już niejadalna, ale jakże urocza, a dzisiaj rządzą młodzi faszyści. Cóż za cudny kraj. Oni robią porządek, na który czekają partie rządzące. A jak wszystko wymiotą, to będzie lepiej!

Każdy człowiek w moim wieku powinien się zastanawiać nad swoim życiem. Co ja takiego zrobiłem? Robiłem, co mogłem, niezależnie od warunków. Mnie Śląsk wyniósł, ale ja intuicyjnie chciałem uciec od tego śląskiego koszmaru. Mój ojciec, który był powstańcem, musiał przed nową powojenną władzą składać ślubowanie jak zdrajca, że będzie kochał Polskę. To było silne piętno, które niosłem ze sobą. To tłumaczyło wiele rzeczy i tę enigmę. Bo my wszyscy ludzie ze Śląska mamy ból w sobie. 3,5 miliona Ślązaków wyjechało do Niemiec po wojnie, ale nie ze strachu przed Rosją, a co za tym idzie przed komunizmem, ale dlatego, że polityka państwa polskiego była taka, by Ślązacy z Polski wyjeżdżali. Rdzenni ślązacy to jest największa grupa etniczna w Polsce, która jest poza prawem polskim. Ustawa uchwalona zgodnie z wymogami Unii Europejskiej w 2005 roku zawierająca spis mniejszości narodowych i grup etnicznych ujmuje wszystko, tylko milczy o Śląsku i Ślązakach. I w gruncie rzeczy stosunek państwa do Śląska i Ślązaków to jest czyste dziedzictwo po Bismarcku, które jest ukrytym apartheidem.

Ale to jest wspaniała energia dla takich ludzi jak ja. Bo ten ból, który trwa cały czas, właśnie rodzi artystów. Teraz w wolnym kraju Ślązacy też są wolni i będziemy się starać, żeby ta energia młodych elit intelektualnych i artystycznych nie uciekła. Będziemy się skupiać wokół ram naszej tożsamości. O Śląsku mówi się albo z pozycji polskiej, albo z pozycji niemieckiej. Ten polonocentryzm i germanocentryzm są okropne. Polska jest wstrętnym polonocentrycznym państwem, gdzie każdy odmieniec jest źle traktowany. Jeżeli państwo polskie pozwoliło, by po wojnie wyjechało 3 mln pracowitych ludzi, jest to efekt tej właśnie polityki popartej ustawą o łączeniu rodzin, która była efektem paktu pomiędzy Gierkiem a Kohlem. To była normalna sprzedaż. Państwo polskie dostało za to 13 mld marek. Jeden Ślązak kosztował 3,5 tys marek. Niemcy to nazwali po prostu "sprzedażą bydła".

Ja mówię o tym na marginesie, chcę przez to zwrócić uwagę, jak ciężko być Ślązakiem. Ale dzięki temu, że jest Kraków, że jest tak blisko, że jest to miasto tak wyświęcone, to tutaj można znaleźć azyl. I za to chciałem Wam podziękować, i za tę nagrodę, która ma dla mnie większe znaczenie, niż Państwo możecie przypuszczać. Ona jest piękna i użyteczna. Będzie świecić jak słońce. Postawię ją sobie blisko drzwi, by była mi także orężem do obrony.

Mój związek z Krakowem jest głęboki, mam tu cały pejzaż przyjaciół i wspaniałą pamięć lat, kiedy można było robić wielką telewizję i korzystać z nieprzebranej materii umysłów i talentów zgromadzonych w tym mieście. Serdecznie dziękuję.

(tekst wystąpienia nieutoryzowany)

***

Wiceprezydent Katowic Józef Kocurek:

Wielce Szanowny Panie Kazimierzu, Szanowni Państwo.

Jest mi niezmiernie milo, że mogę w imieniu własnym i prezydenta miasta Katowic pana Piotra Uszoka pogratulować tak zaszczytnego medalu. Jestem dumny z tego, że Ślązak i katowiczanin otrzymał nagrodę tu na Wawelu, można powiedzieć w centrum Polski. Jestem dumny z tego i jeszcze raz proszę przyjąć serdeczne gratulacje, i tak po naszemu: "dobrze, że my tu som."

***

Prezydent Krakowa prof. Jacek Majchrowski:

Jeżeli popatrzymy na związki Krakowa i Śląska na przestrzeni wieków, to okaże się, że byty one bardzo ściste... Nie tylko powstania śląskie tu w Krakowie miaty swoje zaplecze, ale podobnie jak w czasach zaborów, tak i w okresie II Rzeczypospolitej tu bito serce Polski. I za tym sercem do Krakowa przyszedł także Pan Kazimierz Kutz. Przyszedł do Krakowa z Inspiracji rektora Treli jako wykładowca i profesor szkoły teatralnej. A jak już przyszedł, to zrealizował mnóstwo spektakli dla krakowskich teatrów, dla teatru telewizji, a w końcu objął kierownictwo krakowskiego ośrodka.

I można powiedzieć, że od tamtej pory z Krakowem się nie rozstał. Jest Pan dla Krakowa i całej krakowskiej kultury osobą wielce zasłużoną, czego ta dzisiejsza nagroda jest wyrazistym dowodem. Ta nagroda jest także za szersze, mądre spojrzenie na polskie życie polityczne. Jeśli Pan pozwoli, chciałem wręczyć Panu Medal za Zasługi dla Krakowa Honoris Gratia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji