Artykuły

Smutna komedia

Szarzyznę warszawskiego sezonu teatralnego ożywiają co pewien czas przedstawienia Adama Hanuszkiewicza. Tak stało się i tym razem. Zapowiedź wystawienia "Trzech sióstr" nie wzbudzała entuzjazmu. A jednak gra warta była świeczki. Hanuszkiewicz sięgnął po "Trzy siostry", bo miał na ten temat coś nowego do powiedzenia. Po prostu przeczytał starannie tekst oraz to, co pisał o swojej sztuce Czechow, zastanowił się nad tym co mówił o swojej inscenizacji Stanisławski i wyciągnął z tego wszystkie konsekwencje.

I co się okazało? Otóż, wbrew temu, co się nieraz mówi, Hanuszkiewicz okazał się najwierniejszy autorowi. Odrzucił to wszystko, co narosło wokół "Trzech sióstr" pod wpływem fałszywych tradycji inscenizacyjnych i wrócił do tego, czego chciał znakomity humorysta i świetny satyryk.

Zastanawiałem sle, zawsze nad tym, jak to się dzieje, ze pomlędzy twórczością świetnego feiletonisty, autora uroczych opowiadań satyrycznycn i humoresek Antosza Czechonte, a autorem sztuk tearalnych istnieje tak wielki rozdźwięk. Przedstawienie Hanuszkiewicza dowiodło, że wcale tak nie jest. Ironia i humor Czechowa kwi także w jego sztukach, które nie darmo autor nazywał komediami, a nawet wodewilami, zapomnieli o tym tylko reżyserzy, idąc śladami inscenizacji Stanisławskiego i MChAT-u. A przecież sam Stanisławski zdawał sobie w pełni sprawę z rozdźwieku z autorem.

Przedstawienie w Teatrze Narodowym zrywa całkowicie z sentymentalnymi tradycjami inscenizacyjnymi "Trzech sióstr". Zaczyna się, zupełnie jak komedia. Na widowni słychać często wybuchy śmiechu. Dialektyka przedstawienia opiera się na sprzeczności pomiędzy wielkością marzenia i małością oraz bezczynnością ludzi, którzy, wciąż tylko o tym mówią. Słowa, słowa, słowa... Narzucają się skojarzenia z "Weselem", które powstało przecież w tym samym czasie. Czechow wyśmiewa swych bohaterów, którzy marzą ciągle o wspaniałym i pięknym świecie przyszłości i którzy nic nie robią dla realizacji tych idei; wyśmiewa swe bohaterki, marzące o wyjeździe do Moskwy, jakby dla realizacji tego marzenia trzeba było nadludzkich wysiłków, podobnie jak Wyspiański szydzi z postaci, których, usta pełne są frazesów o wolności ojczyzny, a pierwsza próba czynu kończy się choholim tańcem. Tu bezradność - tam senność, to wszystko zanurzone w realiach rosyjskich u Czechowa i polskich u Wyspiańskiego.

I tak jak tragikomedią było "Wesele", tak również tragikomedią sa "Trzy siostry". Tragikomedia o pustce i nudzie życia rosyjskiego mieszczaństwa i rosyjskiej inteligencji na początku wieku, o naiwności liberalnych marzeń, pozbawionych realnych podstaw, jakie dawał tylko ruch rewolucyjny. Tragikomedią egzystencjalną, w której jedynym sensem życia jest samo życie.

Czechow z przedstawienia "Trzech sióstr" jest żywy, zabawny, dowcipny. Czy jednak tylko komediowy? Na to pytanie odpowiedź nie byłaby już tak prosta. Życie nie jest ani czystą komedią, ani tragedią. Jest w nim i jedno i drugie. Błąd Stanisławskiego polegał na tym, że nie dostrzegał komediowych elementów w sztukach Czechowa, nie umiał się zdobyć na krytyczny dystans do ludzi, których Czechow w ironiczny sposób przedstawiał. Nie pozwalała na takie potraktowanie postaci technika przeżywania i identyfikowania się z nimi, jaką stosował MChAT w swej pracy. Ale byłoby znowu błędem popadanie w drugą skrajność, pomijanie tego wszystkiego, co było w przeświadczeniu tamtych ludzi i w ich świadomości prawdziwą tragedią ich życia.

Hanuszkiewicz znalazł złoty środek. Jest w jego spektaklu śmiech i są chwile wzruszenia. Tak grają też jego aktorzy. Z radością można powiedzieć, że tworzą już zespół. Można się było o tym przekonać patrząc na przedstawienie "Trzech sióstr".

Nie było tu gwiazd, mimo że Zofia Kucówna jest aktorką pełną słodyczy i wdzięku, o bardzo mocnej osobowości scenicznej. Była w roli Maszy chwilami urzekająca, lecz nie wysuwała się wcale na pierwszy plan przed innych i współgrała bardzo dobrze z Ewą Żukowską, pełną dziewczęcej naiwności Iriną oraz z Mirosławą Dubrawską, pełną kobiecej dojrzałości i wewnętrznej siły Olgą. Interesującym, ironicznie potraktowanym Wierszyninem był Gustaw Lutkiewicz, w którym niewiele było z prowincjonalnego Don Juana i uwodziciela. Czysto komediowo zagrał Andrzeja Prozorowa Henryk Machalica, wydobywając groteskowość tej postaci założoną przez Czechowa. Znakomitym Ferapontem był Kazimierz Opaliński, który raz jeszcze błysnął w tej niewielkiej, lecz ważnej roli swym wielkim kunsztem aktorskim. Henryk Bąk ukazał całą brutalność i tępotę doktora Czebutykina, pijaka i nieuka, który kiedyś był może delikatnym i dobrym człowiekiem. Eugeniusz Robaczewski zagrał męża Maszy nauczyciela Kułygina znacznie poważniej i głębiej, niż to się zwykle w przedstawieniach "Trzech sióstr" widuje. Dialektyka tej postaci polega bowiem na tym, że przeżywa ona także swoją tragikomedię. Nie wolno wiec zaostrzać jej śmieszności, grając tylko karykaturę człowieka. Interpretacje tej roli uważam za jedno z ważnych odkryć przedstawienia, które i w tym wypadku przeciwstawia się nie najlepszej tradycji, choć wzmacnia raczej akcent w kierunku tragedii, a nie komedii. Najwięcej wątpliwości wzbudza Krzysztof Chamiec w roli Solonego. Rozpoznajemy w nim wprawdzie bratnią duszę Czebutykina, ale brak mu siły i brutalności tego rzeźnika, pozującego, na poetę. Bez przekonania gra Chamiec wielką i gwałtowną scenę miłosną z Iriną, pomyślaną tak drastycznie przez reżysera i niedobrze wykonaną przez aktora, nie nawiązuje też kontaktu z Tuzenbachem, na czym cierpi sympatycznie zagrana przez Wojciecha Brzozowicza rola barona, która wypada skutkiem tego dość nijako.

Prostą funkcjonalnie i bardzo piękną scenografię do tego przedstawienia zaprojektował Marian Kołodziej. Jej wielka zaleta polega na tym, że prawie się jej nie czuje, a jednak stwarza swą barwą i kształtem nie tylko tło, ale i nastrój spektaklu.

"Niemirowicz i Aleksiejew (Stanisławski) - pisał Czechow o inscenizacji swej sztuki w MChAT - dopatrują się w niej zupełnie czegoś innego, niż napisałem, mógłbym przysiąc nie wiem na co, że żaden z nich ani razu nie przeczytał sztuki dokładnie". Hanuszkiewicz przeczytał "Trzy siostry" wnikliwie. Wystawił je tak, jak chciał tego autor, jak wynikało z tekstu. Powstała z tego ludzka komedia, smutna komedia. I na tym polega główna zasługa reżysera tego spektaklu, obok którego nie będzie mógł przejść obojętnie żaden historyk teatru Czechowa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji