Artykuły

Woody Adam

Woody Allen - Działania uboczne, cz. I - scenariusz i tłumaczenie Adam Hanuszkiewicz, cz. II w tłumaczeniu Elżbiety Jasińskiej, reżyseria Adam Hanuszkiewicz, scenografia Krystyna Kamler, oprac. muzyczne Irena Kluk-Drozdowska, prapremiera polska w Teatrze Studio.

Teatry szukają przebojów. Centrum Sztuki Studio pasowało na rycerza do walki o względy publiczności Adama Hanuszkiewicza, pozbawionego własnej sceny już tak długo, że nowe pokolenie nawet nie wie, iż ją miał. Kto jak kto, ale Hanuszkiewicz zawsze był obdarzony szóstym zmysłem do wyczuwania słabości widza: już to Balladynę wsadził na Hondę, już to Kordiana na drabinę, a młódź lgnęła do teatru, nie czując natrętnego zapachu naftaliny. To w Narodowym. A w Małym - kolejki od 6 rano na Różewicza, Czechowa, Turgieniewa... Były czasy!

Teraz, po przeciwnej stronie placu Defilad, Hanuszkiewicz gra serial z Allena. I znowu jest jak magnes - młodzi idą. Fantastyczna smutna komedia, teatralna parodia filmowej "Casablanki", stała się przebojem sezonu. Sukces "Zgraj ta jeszcze raz" zaowocował pomysłem wystawienia "Allena numer dwa". Nic trafniejszego. Filmy Allena robią u nas furorę, jego filozoficzny komizm debrze koresponduje ze zmęczeniem ambitniejszej publiczności, wprawdzie wychowanej przez pop kulturę, ale już nią znużonej. Delikatna dwuznaczność śmiechu, świat widziany oczyma samotnych w tłumie, życie jako gra - wszystko to dla nas, dziś, tu i teraz.

Szkopuł w tym, że Allen - jak powiadają już jako młodzian pisywał 50 dowcipów dziennie, a potem napisał jeszcze więcej sztuk i scenariuszy, co sprawia, że obiektywną trudnością dla każdego staje się kłopot z nadmiarem. Widać to, niestety, w najnowszej premierze Hanuszkiewiczowskiej.

Ma ona zresztą swoją zabawną historią, arcykomiczny prolog, - w iście Allenowym stylu: zagrało go samo życie. A było tak... W Pradze (czeskiej zresztą) zespół Teatru Studio spotkał przypadkiem reżyserującego właśnie nad Wełtawą Hanuszkiewicza. Ten chodził ze scenopisem Allena pod pachą i tak przyszedł na kolacje-próbę zaaranżowaną przez dyrektora Dąbrowskiego, który ma wyłącznie dobre pomysły.

Elegancka separatka w knajpie okazała się kątem sali dancingowej, odgrodzonym pluszową kurtynką. Orkiestra grała fortissimo, podano zimne schabowe, a Starowieyski (Franciszek, po wyczerpującej sesji malarskiej) zdobył jedną świecę, coby rozjaśnić absolutny mrok. A Hanuszkiewicz czytał... Czytał, przekrzykując hałas, skupienie aktorów a potem nerwowy śmiech. Z pełną determinacją zagrał parodię próby. Nie wiedząc o tym, zagrał jeszcze jedną wersję tak charakterystycznej u Allena niemożności porozumienia się.

Gdybyż to nagrać i grać - wzdychałam często. To westchnienie powróciło na premierze warszawskiej. Z praskiej próby wyłoniła się część pierwsza - zwariowany kabaret pomysłów, sen autora śniony nieprzytomnie w poszukiwaniu zakończenia do nienapisanej sztuki. Cudownie skupiony Walczewski, zabawni asystenci - Malajkat i Zamachowski, świetne dziewczyny w rewiowych błyskach, Sokrates i italo-disco, Rabin "Chorus line", silva rerum, fotografia świata, komizm zmieszany z tragizmem: to my, to przecież my w ciągle nowych przypadkowych rolach, w sztuce bez finału...

No nie, jest finał. To śmierć, taki tytuł ma cześć druga, nużąca zarówno inną estetyką jak i monotonią teatralną. Publiczność, siedząc jak na mszy (czarnej poniekąd) zapomina nawet bić brawo, kiedy znów zjawia się rnusicalowa ferajna. żeby przypominać, że życie jest tylko kabaretem...

Bywa też chaosem. Onże wkradł się do tej premiery. Za dużo dobrego naraz. Za mało tej podskórnej wrażliwości, dla której Allen uruchomił swoją maszynę komizmu. No i sam komizm - "to talent, którego nie da się podrobić".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji