Artykuły

Hamlet i skrzypiące krzesła

Czytający pomyślą zapewne, że pisze jakaś "zdegradowana księżniczka", zgorszona czyimś zachowaniem. Otóż właśnie, że tak nie jest. Jestem najnormalniejszą ,,pod słońcem" uczennicą, posiadającą pewną dawkę humoru i mającą jakieś pojęcie o zachowaniu się. Pozwólcie zatem, że zacznę od początku. W naszym tzn. kaliskim teatrze "Hamlet" idzie już od dawna, od dłuższego czasu. Czy z nie słabnącym powodzeniem? Tego nie wiem i o to trzeba by spytać dyrekcję teatru. Dla nas tzw. młodzieży szkolnej było kilka specjalnych spektakli. Jakie są moje refleksje o zachowaniu się ludzi "dorosłych" (tak zwykli siebie nazywać), którzy intelektualnie do teatru nie dorośli? Otóż śmiem wątpić czy niektórzy z nich znają elementarne zasady bon-tonu. Przypuszczam, że przed pójściem do teatru powinni przestudiować "Grzeczność na codzień" Kamyczka. A teraz o co mi chodzi, że tak pomstuję? Po prostu zwykłe teatralne krzesła. No tak, całkiem to nie są one zwykłe. Mają coś co je odróżnia od innych - wydają charakterystyczny dźwięk przy każdym poruszeniu. Efekt - środkowe i ostatnie rzędy widowni domyślają się słów aktora a tzw. "Jaskółki" mają wrażenie, że znajdują się na przedstawieniu mimików. Całe szczęście, że "Hamlet" (M. Borraiński) nie jest "cichą wodą" i jakoś go tam słychać. Między mną a kilkoma koleżankami nawiązała się po spektaklu dyskusja i powstał problem, czy na następny spektakl nie wziąć czegoś do posmarowania skrzypiących zawiasów i nie zrobić tego przed pójściem kurtyny w górę? A może zgłosić się któregoś popołudnia do przeglądu krzeseł? Wyobrażam sobie co działo się podczas Kaliskich Spotkań Teatralnych. Naprawdę warto o tych krzesłach pomyśleć zwłaszcza, że jeśli to problem większości teatrów. Mała rzecz, a wstyd. Proszę nie myśleć, że obgaduję Teatr. Daleka jestem od tego. Chcę po prostu, aby widz mógł siedzieć swobodnie i pewnie. Przy okazji kiedy już zebrało mi się na pisanie, chciałabym kilka słów o kaliskim "Hamlecie" - M. Bormińskim. W tej "kreacji" Pan Bormiński wykazał pewną klasę aktorską i należą mu się słowa uznania a zarazem podziękowania za ten udany trick, są oczywiście w kaliskim "Hamlecie" aktorzy, którzy chodzą jak nakręcone roboty, niewczuwający się w sytuację i grający dlatego, że im każą. Nazwisk nie będę wymieniała, bo jest ich naprawdę niewielu. Całość wypadła dobrze i ci co widzieli "Hamleta" są zadowoleni z obsady.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji