Artykuły

Antytragedia Anouilha

Był w swoim czasie taki trend przede wszystkim we francuskiej (choć nie tylko) dramaturgii, by tragiczne motywy z historii, mitologii, literatury opracowywać na nowo, przystosowując jakby do wrażliwości współczesnego odbiorcy. Odbiorcy, który nie przyjmuje już antycznego patosu, a oczyszczającą katharsis zastępuje mu mniej czy bardziej optymistyczna perspektywa... Mistrzem w tym gatunku był Jean Giraudoux, jednym z jego najgodniejszych następców Jean Anouilh. W "Skowronku" przedstawił taką właśnie wersję tragicznych dziejów Joanny d'Arc - wersję optymistyczną, bo skierowaną ku przyszłości, eksponującą to, co z losów chłopki z Domremy pozostało w pamięci przyszłych pokoleń. A więc zarówno jej męczeństwo i śmierć na stosie, jak i przede wszystkim triumf i królewską koronację.

Starożytna Antygona mniej się nadaje do podobnych zabiegów. Nie fakty, ale przeżycia stanowią o jej wielkości. Mała francuska mieszczka, bo tak chce ją przecież widzieć Anouilh, choć nie rezygnuje z oryginalnego sztafażu królewskości, również może zostać bohaterką. I - o paradoksie - to właśnie jest tym razem ta optymistyczna perspektywa, której poszukuje autor w rozmaitych dziejowych tragediach. Antygona, zwyciężająca strach, odrzucająca właśnie szczęście, ratuje godność człowieka i jest uosobieniem tej niezbywalnej części ludzkiej istoty, której tak często odmawiają człowiekowi tyrani i władcy. Nawet władcy skądinąd tak sprawiedliwi i mądrzy jak Kreon. Dla Kreona z historii Antygony wypływa jednak tutaj tylko jeden wniosek - nie należy wydawać niepotrzebnych zakazów, które najprawdopodobniej nie będą przestrzegane. Wróćmy do Antygony. Anouilh pisał swą sztukę w roku 1942. Wtedy szczególnie ważne było przypomnienie o tym, co reprezentuje swoją postawą ta mała Tebanka. Ale nie tylko wtedy. Akt odwagi zawsze będzie aktem odwagi, zwycięstwo nad sobą zawsze będzie zwycięstwem nad sobą, bo są czyny, które mają wartość bezwzględną i nigdy nie zostaną zapomniane. Pięknie i wzruszająco brzmi ta apoteoza indywidualizmu w dzisiejszym świecie masowej kultury i zmasowanych społeczeństw. Może najbardziej zdumiewające jest jednak to, że racje Antygony ciągle przemawiają do wyobraźni i do sumienia. Nie można pomniejszyć Antygony. Nie mówi ona wprawdzie u Anouilha o prawie boskim ani o żadnych wyższych nakazach, mówi jedynie o przezwyciężeniu własnego strachu. I w tym jest wielka, jak wielka może być każda dziewczyna w każdej epoce.

Nie starał się pomniejszyć tej Antygony ani reżyser warszawskiego przedstawienia, Andrzej Łapicki, ani odtwórczyni głównej roli, Joanna Szczepkowska. Grając na jednej tragicznej nucie, Szczepkowska potrafiła przez cały czas utrzymać wewnętrzne napięcie postaci, zachowała klasyczny umiar, nie ześlizgując się ani w płaczliwość ani nie sięgając po patos. Była chyba taką Antygoną, jaką widział Anouilh, to znaczy taką, która pasuje do współczesnego świata, jest jego bohaterską perspektywą.

Jean Anouilh: "Antygona". Przekład - Jadwiga Dackiewicz. Reżyseria - Andrzej Łapicki. Wykonawcy: Joanna Szczepkowska, Andrzej Łapicki, Katarzyna Figura, Tomasz Budyta, Janusz Gajos i inni. Emisja: 4 V 1987, pr. I.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji