Artykuły

Dżuma w Zakopanem

Na początku nie ma ani sceny, ani widowni. Stoimy na pustym "placu" okotarowanym na czarno. Okazuje się, że to środek gwarnego, orientalnego miasta - Oranu z "Dżumy". Aktorzy wchodzą między nas, rośnie atmosfera zagrożenia "zarazą". Za chwilę podniesie się jedna z czarnych zasłon, za nią ukażą się fotele. Ledwie jednak publiczność zajmie miejsca, kurtyna, tym razem tiulowa, zapadnie ponownie - zarażone miasto zostaje odcięte.

Andrzej Dziuk sprawnie wprowadza nas w sedno dramatu "Dżumy", fabułę powieści traktuje jednak w zgodzie z Albertem Camusem jako pretekst do poszukiwań duchowego oparcia w świecie pozbawionym Boga i zagrożonym śmiercią. Dyskurs służący próbom nadania sensu doświadczeniu hekatomby wypełnia lwią część przedstawienia. Najpiękniej w scenach, gdzie słowom towarzyszy hamowane wzruszenie -jak w sekwencji morskiej kąpieli Tarrou (świetny Andrzej Bienias) i Rieux (Krzysztof Łakomik). Dziuk oszczędza widzom finałowego ostrzeżenia - pamiętnych słów, że kiedyś znów "dżuma obudzi swe szczury i pośle je, by umierały w szczęśliwym mieście". Kończy spektakl uniesieniem tiulowej kurtyny i radosnym przejściem przez widownię tych, którzy pozostali przy życiu, więc zbrataniem po kwarantannie. Może faktycznie współczesnemu widzowi stawianemu nieustannie wobec tej czy innej dżumy jaśniejsze rozwiązania są bardziej do szczęścia potrzebne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji