Wewnętrzna tragedia
Jerzy Grzegorzewski zaciekawił i podbił opinię, znajdując sceniczny klucz do utworów awangardowej prozy, w słynnych przedstawieniach "Ateneum", na tle Kafki i Joyce'a. Do "Wesela" Wyspiańskiego wracał w Łodzi i Krakowie, za każdym razem stosując odrębne, a dyskusyjne, środki. Jednym z najśmielszych jego przedstawień były "Wariacje", wystawione w Teatrze Dramatycznym. Snute analogicznie do wariacji muzycznych, przełożone na język teatru, działały wizjonerskim połączeniem światła, przestrzeni, gry barwy oraz muzyki. "Śmierć w starych dekoracjach" wystawiona we wrocławskim Teatrze Polskim pozostawiła wspomnienie dzięki świetnemu określeniu przestrzeni widzianej z samolotu. I kontrastowi między wzruszeniem a ironią.
"Nieboska komedia" Krasińskiego inscenizowana przez Grzegorzewskiego we Wrocławiu i przywieziona na Warszawskie Spotkania Teatralne, jest próbą interpretacji w szerokim znaczeniu tego słowa. Rozmowa inscenizatora z kierownikiem literackim teatru, Elżbietą Morawiec, zamieszczona w programie rzuca sporo światła na sposób pojmowania dzieła. "Nieboska" jest, w myśl tych rozważań, dramatem czysto wewnętrznym. Rozgrywa się w wyobraźni głównego bohatera, Hrabiego Henryka, w jego stanach psychicznych: niepokoju, lęku, przerażenia, czy koszmarnego snu. Nieco podobny był plan Stanisława Wieszczyckiego, gdy w Opolu wystawiał przed laty "Kordiana", jako dramat wewnętrzny, a nie starcie wydarzeń. Ale sama materia poetycka utworu Słowackiego jest odmienna, inne też były użyte środki.
Elżbieta Morawiec spytała Grzegorzewskiego, czy "Nieboska", w jego inscenizacji jest snem Henryka, czy Pankracego? Grzegorzewski odpowiedział pięknie, że "są to jakby dwa sny szukające się nawzajem i przeciwnie skierowane". Jednak sama konstrukcja utworu, a także założenia inscenizacyjne sprawiają, iż wrażliwy widz odczuwa całość jako projekcję wyobraźni Henryka, głównego bohatera, bardzo zarazem bliskiego przeżyciom i odczuciom twórcy "Nieboskiej". Dzieje się tak mimo wybijającego się i wymownego artyzmu, jaki reprezentuje Igor Przegrodzki w roli Pankrace. W przyćmionym i rdzawym półmroku rozgrywa się ów sen (czy spotkanie snów wizjonerskich). Osobisty dramat Henryka, granego przez Andrzeja Wojaczka, sprawa jego małżeństwa, ojcostwa, egoizmu, przerażeń, katastrof, nabiera znamiennego charakteru. Henryk odczuwa świat jako mieszaninę koszmaru i odrażającej groteski. I on, i Pankracy zostają pokonani własną samoodrazą. Zaznacza się więc nowe pojmowanie tragizmu, odmienne od dotychczasowego. Tragizm polega tu na tym, co godne odrzucenia i potępienia. Jeśli więc życie nie zawiera żadnych wartości, świat upadający nie jest ani lepszy, ani gorszy od tego, który nadciąga. Okopy Świętej Trójcy zostają podminowane zwątpieniem i nieufnością, a obóz Pankracego nihilizmem - katastrofa polega na utracie tego, co od początku było zakwestionowane, a nawet potępione.
Oczywiste mi się wydaje, że takie pojęcie tragizmu znajduje się na antypodach myśli antycznej, z jej bólem odkupiającym i oczyszczającym (katharsis). A także i najświetniejszych osiągnięć polskiej tradycji tragicznej od Kochanowskiego poprzez "Dziady", "Fantazego", "Horsztyńskiego" i "Samuela Zborowskiego" a po "Wesele", "Wyzwolenie", "Akropolis", "Przepióreczkę", a nawet "Irydiona".
Prof. Maria Janion, w artykule dla "Życia Literackiego" wykazywała, że inscenizacja Grzegorzewskiego jest zgodna z treścią i intencją "Nieboskiej", Jeśli tak (a mamy wszelkie powody, by wierzyć), Mickiewicz w paryskich wykładach, Leon Schiller w inscenizacji międzywojennej, Csokor w swej austriackiej adaptacji, powojenni nasi reżyserzy (może z wyjątkiem Swinarskiego) interesowali się nie tym, co w dziele było treścią wewnętrzną, tragizmem zasadniczej negacji, ale starciem sił i działań, odczytywanych poprzez pryzmat utworu, pośrednio. A nawet u Grzegorzewskiego nie wszystko jest katastroficzne. Urok piękna, zbyt intensywnego, aby było iluzją, ocala to, co w naszych wyobrażeniach o świecie wydaje się ceną wysoką.