Artykuły

Zgubiona miłość i wierność

Przemieszanie na scenie teatru i życia wybrzmiało dość mocno. Stało się ważnym dopełnieniem. Poprzez podkreślenie teatralności wydarzeń i zestawienie z prywatnością, przedstawiona historia przybliża się i staje bardzo wiarygodna - o "Ślubuję ci miłość i wierność" w reż. Iwony Kempy w Teatrze im. Horzycy w Toruniu pisze Emilia Adamiszyn z Nowej Siły Krytycznej.

Teksty sceniczne Janosa Haya są znane polskiej publiczności. Świat, jaki przedstawia jest ponury, tragikomiczny, sytuacja człowieka rysuje się pesymistycznie. Podobną wymowę posiada tekst "Ślubuję ci miłość i wierność", po który sięgnęła Iwona Kempa, przygotowując jego polską prapremierę w toruńskim Teatrze im. Horzycy.

Hay niezwykle pesymistycznie przedstawia sytuację rozpadu małżeństw, wszechobecne pustkę, zakłamanie, bezradność. Z odwagą, bez żadnych przemilczeń, opisuje relacje międzyludzkie - obnaża cynizm, wygodnictwo, przedstawia związki oparte wyłącznie na zależności ekonomicznej, strachu przed brakiem drugiej osoby (ten problem dotyczy kobiet w średnim wieku), udawaniu, że kochanek/kochanka partnera nie istnieją, w końcu argumentem najczęściej przemawiającym za utrzymywaniem relacji małżeńskich staje się ochrona dzieci przed rozpadem rodziny (która w rzeczywistości już dawno nie istnieje). Bohaterowie Haya, w wieku średnim, już dawno pogodzili się z tym, że tkwią w martwym punkcie, brak tu jakiejkolwiek nadziei na zmiany. "Miłość" i "wierność" to słowa pozbawione jakiejkolwiek treści, które dawno wykluczone zostały z systemu wartości czterdziestolatków.

Inscenizacja Iwony Kempy wyostrza problem zmiany, upływu czasu powodującego przeobrażenie postaci. Ciekawy i zastosowany z dobrym rezultatem pomysł stanowi nałożenie na siebie dwóch wymiarów czasowych. Przeszłego, będącego momentem młodości i zakochania - to chwila ślubowania i teraźniejszego - postępującego rozpadu. Niewielka, niedookreślona przestrzeń wypełniona białymi krzesłami może kojarzyć się z poczekalnią, może w urzędzie stanu cywilnego? Zapełnia ją kilkanaście postaci wyglądających nieco komicznie i pokraczne. Ich stroje, suknie ślubne i garnitury są za duże bądź przyciasne: guziki ledwo się zapinają, fałdki opiętej sukni zabawnie wypełnia tłuszcz, zapięcie na plecach nie może się dopiąć. Kilkanaście lat liczone od daty małżeństwa to nie tylko przestrzeń czasowa, w której nastąpiła zmiana emocji i zgubienie uczucia. To także zmiana podkreślona przez Kempę konkretem, materią, zapisana na ciałach. Stroje krojone na dawną miarę już nie pasują, uwierają, krępują ruchy. Pozostały tylko niewygodne kostiumy, jako znak dawnej, zapewne szczerej emocji. I jeszcze fotografie przedstawiające młode, roześmiane twarze, w spektaklu rzutowane na ścianę za plecami bohaterów.

Reżyserskie ingerencje w tekst są niezwykle delikatne. W dużej mierze polegają na nadaniu nastroju, falującego, zmieniającego się, oddala się w ten sposób zagrożenie popadnięcia w nadmierny pesymizm i tragedię. Dużo tu momentów wydobywających komizm zarysowany w postaciach, sytuacjach. Dialogi małżeństw czy par kochanków rozśmieszają, choć chwilami gorzko zaczynają przypominać urywki rozmów, jakie słyszy się na co dzień. Nie brak także sytuacji bardzo gwałtownych, przepełnionych agresją, napięć i frustracji uwolnionych w krzyku i szarpaninie, obok scen operujących wzruszeniem, wyznaniem. Bardzo przyjemnie ogląda się zespół aktorski, który radzi sobie świetnie, gra równo, tworzy portret zbiorowy, z którego na moment wyłaniają się pary powiązane zawiłymi relacjami. Tak samo ważne, jak role wybijające się na pierwszy plan (Kochanka Marii Kierzkowskiej uprzedmiotowiona w toksycznej relacji z oschłym, wypranym z emocji Adwokatem Marka Milczarczyka, Franek Sławomira Maciejewskiego brnący w romans bez żadnych zobowiązań, Krysia Jolanty Teski uwięziona w małżeństwie zależnością od pieniędzy męża, Starsza Pani Wandy Ślęzak w monologu o samotności i odchodzeniu) są postaci nieme, cierpiące, pomijane, upokarzane (Dziewczyna Aleksandry Lis i Żona Adwokata Teresy Stepień-Nowickiej). Cały czas obecne poprzez gest, spojrzenie, trwanie "dopowiadają" treści, sugerują kolejne relacje. Intrygują poprzez swoje milczenie i skupiają na sobie spojrzenie widza.

Ascetycznie skomponowana przestrzeń kieruje uwagę na sytuacje, podkreśla to, co najistotniejsze - zależności między postaciami. Realia, w jakich rozgrywa się opowieść o małżeństwach z kilkunastoletnim stażem, zostały zaledwie zarysowane i to za pomocą słowa. Niko Niakas niegrający żadnej postaci po prostu wypowiada fragmenty didaskaliów, dzieląc przedstawienie na sceny i informuje o miejscu rozgrywanych wydarzeń. Ten moment wyjścia ze świata teatralnej fikcji podkreślony także został na końcu przedstawienia wyznaniem aktorów, sprowadzającym się do wymienienia nazwiska i krótkiej informacji o prywatnym związku. Można by się zastanawiać nad sensem takiego zabiegu i nad tym, czy aby nie jest tanim chwytem. Chyba jednak nie. Przemieszanie na scenie teatru i życia wybrzmiało dość mocno. Stało się ważnym dopełnieniem. Poprzez podkreślenie teatralności wydarzeń i zestawienie z prywatnością, przedstawiona historia przybliża się i staje bardzo wiarygodna.

Przedstawienie Kempy jest mądre i gorzkie. Pomyślane w taki sposób, że można przejrzeć się w nim jak w lustrze bądź zdystansować, z ulgą odcinając od jakichkolwiek podobieństw z bohaterami. W każdym razie nie pozostawia obojętnym. Drąży podstawowe pytania i sieje wątpliwości. Bliżej zaproponowanej wizji do egzystencjalnej opowieści o człowieku niż obrazka przedstawiającego przekrój konkretnego środowiska społecznego. Byłaby to wizja niezwykle ciemna i ponura, gdyby nie małe światełko. Przepiękny monolog Starszej Kobiety granej przez Wandę Ślęzak, mówiony do mikrofonu, bezpośrednio ku publiczności. Przedstawiający kobietę w sytuacji wędrówki przez most, mającą za chwilę wkroczyć na drugi brzeg. Jest to opowieść o zmęczeniu, podejmowanym trudzie, niełatwych relacjach z mężem, ale też pustki, jaka nastąpiła po jego śmierci. Tkwi w tym wszystkim coś niezwykle czułego, przejmującego, mówiącego o wytrwałości i zgodzie na nieustanne zmagania. Kobieta dzieli się doświadczeniem życiowym, uczącym optymizmu i pokory - potwierdzającym, że wędrówka jest zawsze samotna, ale też skierowana ku komuś, ku chwilowemu wspólnemu trwaniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji