Artykuły

Mam coś do powiedzenia

- Jest we mnie ogromny potencjał i głód grania. Na biurku leżą scenariusze, ale wybieram je starannie - mówi JOANNA SZCZEPKOWSKA.

Małgorzata Iskra: - Wiele Pani koleżanek aktorek oraz osób znanych publicznie chwyta za pióro i opisuje mniej czy bardziej smaczne historie ze swojego życia. Pani sięgnęła po formy literackie, a nie wątki autobiograficzne. Dlaczego, mając taką łatwość pisania, nie zdecydowała się Pani na podzielenie się refleksjami z pracy z wybitnymi twórcami?

Joanna Szczepkowska: - Chciałabym odczekać moment zalewu tego rodzaju literatury, dość lekko i łatwo pisanej. Żeby napisać rodzaj autobiografii artystycznej, potrzebuję dystansu, czasu na zebranie materiału. Ale mając do wyboru napisanie książki czysto literackiej lub takiej o sobie, ja zdecydowanie wolę to pierwsze. Moja osoba mnie, tak prawdę mówiąc, nie bardzo interesuje.

- Ale może innych interesuje...

- Może. W dalekich planach mam napisanie takiej książki, ale przedtem będzie kilka powieści. Tak, pewnie moje wspomnienia nie byłyby nudne. To połączenie tak różnych rzeczywistości. Jeden dzień jest obrazem niezwykłych kontrastów. Ponieważ dużo działam charytatywnie, więc bywam na przykład w hospicjach, a za chwilkę, z racji jakichś uroczystości, na galach.

- Czy czytała Pani taką autobiografię artystki, w której autorka w sposób mądry opowiada o sobie i sztuce?

- Raczej w zajmujący. Ze współczesnych, nie. Niezwykle interesujące były natomiast wspomnienia tancerki Isadory Duncan, czy aktorki Ireny Solskiej. Tyle że to doświadczenie epoki, która minęła.

- Łatwo można powiedzieć, że jako wnuczka pisarza i córka aktora ma Pani talent w genach, ale przecież nie wszystkim potomkom artystów udało się coś znaczącego osiągnąć. Jednak dom rodzinny zapewne nie pozostał obojętny wobec Pani zainteresowań. Jak zapamiętała Pani dziadka, Jana Parandowskiego, i jego środowisko literackie?

- Trochę się niecierpliwię, kiedy jestem nieustannie nazywana wnuczką i córką. Co do dziadka, do dziś go pamiętam jako uosobienie spokoju, i nie był to spokój udawany. Nie udało mi się spotkać drugiej takiej osoby. Żył z regularnością szwajcarskiego zegarka. Zawsze się budził o piątej rano, do godziny ósmej pisał - nawet wtedy, gdy mu nie szło, siedział i patrzył w kartkę. To wszystko odbywało się w jego pokoju obitym korkiem, za "magicznymi" drzwiami. Tam załatwiał różne sprawy, spotykał się z kolegami z PEN-Clubu. Obiad zawsze punkt trzecia, a później święta drzemka. Absolutna cisza obowiązywała nawet muchy. Dopiero potem toczyło się życie towarzyskie, ale dziadek lubił wyłącznie kameralne spotkania. Przyjaźnił się z Iwaszkiewiczem, przyjaźnił się z Zawieyskim i z Brzechwą, który napisał dla mnie wierszyk.

- Z Iwaszkiewiczem? Pomimo tylu różnic światopoglądowych?

- Ich łączyło jakieś wojenne i powojenne świadectwo przyjaźni. Byli wielkimi przyjaciółmi. Ja strasznie bałam się Iwaszkiewicza: był taki duży, głośny, demoniczny. Wyśmiewał się ze mnie z powodu małej postury.

- Czy Panią onieśmielał Jan Parandowski, czy też był dziadkiem zdolnym do psot z wnuczką?

- Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której siadłabym mu na kolana. To był dziadek obserwujący, niespecjalnie czuły. Chyba nawet nigdy nie pogłaskał mnie po głowie. Pamiętam kilka rozmów z nim -bardzo ważnych. Jedna odbyła się z jego inicjatywy: radził mi, żebym nie zdawała do szkoły teatralnej, tylko poszła na uniwersytet. Powiedział mi wtedy: "Ty będziesz pisać. Ja to wiem".

- Ale chyba nie żałuje Pani aktorskich dokonań?

- W żadnym wypadku. Myślę, że gdybym nie trafiła do teatru, byłabym osobą głęboko nieszczęśliwą. Dziś okazuje się, że dziadek miał rację w jednym: mnie brakuje prawdziwego studiowania, etapu uniwersyteckiego i teraz tę wiedzę - na miarę potrzeb - uzupełniam sama.

- A jak Andrzej Szczepkowski przyjął decyzję córki

o studiowaniu w szkole teatralnej?

- Był zaskoczony, gdyż sądził, że skutecznie udało się mnie przekonać, że to nie zawód dla osoby o mojej delikatności. Gdy więc dowiedział się, że przystępuję do egzaminów, prosił swoich kolegów z komisji, by mnie oblali. Opowiadał mi potem o tym prof. Bardini.

- Czy ojciec zaakceptował Panią jako aktorkę?

- Umówiliśmy się, że nie będziemy oceniać moich aktorskich dokonań. Nie chciałam się czuć prowadzona na smyczy przez własnego ojca. Czułam, że muszę mieć poczucie całkowitej samodzielności. Ale myślę, że nadszedł taki czas, gdy był ze mnie dumny.

- Co zdecydowało o Pani powolnym odchodzeniu od aktorstwa?

- W ostatnich sezonach w Teatrze Powszechnym nie grałam dużo. Nie miałam poczucia, że jest jakiś rodzaj opieki teatru nad moją osobą, czego doświadczałam w teatrach kierowanych przez Axera. Zastanawiam się, czy nie należy się włączyć w życie publiczne. Dlatego, że poziom kultury politycznej i to, kto nas tam reprezentuje, staje się poważnym problemem Hubnera i Dejmka. Zorientowałam się, że aby rozwijać się, musiałabym wszystko wziąć we własne ręce: szukać dla siebie ról i przekonywać, że się do nich nadaję.

- Mam nadzieję, że nie ma mowy o końcu kariery aktorskiej?

- Jest we mnie ogromny potencjał i głód grania. Napisałam przedstawienie na dwóch aktorów. Mam w głowie sztukę, w której chciałabym obsadzić dobrych aktorów, ale z twarzami nieznanymi z seriali i reklam. Ten projekt musi jednak jeszcze poczekać. W najbliższych miesiącach być może rozpocznę zdjęcia do filmu biograficznego o Marii Skłodowskiej-Curie, w którym zagram noblistkę. Na biurku leżą scenariusze, ale wybieram je starannie.

- Dla wielu ludzi Joanna Szczepkowską komunikująca z ekranu telewizyjnego, że w Polsce skończył się komunizm, symbolizuje rozpoczęcie nowej epoki. Po okresie aktywności obywatelskiej, wraz z innymi artystami, wycofała się Pani jednak z życia publicznego. Czy zamierza Pani do niego powrócić?

- Jeszcze dwa miesiące temu odpowiedziałabym inaczej. A teraz zastanawiam się, czy wręcz nie należy się włączyć w życie publiczne. Dlatego że poziom kultury politycznej i fakt, kto nas tam reprezentuje, staje się poważnym problemem. Chodząc ulicami - a nie mam samochodu - stykam się z pytaniem: dlaczego wy (rozumiem, że inteligencja) nie weźmiecie tego interesu? Szczególnym problemem, z którym zetknęłam się ostatnio, była propozycja Unii Wolności, żebym kandydowała do Parlamentu Europejskiego. Namawiały mnie do tego największe autorytety, m.in. prof. Geremek. Propozycję musiałam rozważyć szybko, w ciągu kilku dni. Padło wtedy takie zdanie: "Jak się powiedziało A, trzeba powiedzieć B". To było skierowane do tej przeszłości. Zastanawiałam się wówczas, czy kandydowanie nie jest aby moim obowiązkiem: w końcu dobrze daję sobie radę z dużym audytorium, mam dar przekonywania, potrafię być zdeterminowana. Zdawałam sobie jednak sprawę, że to byłby zupełny zwrot w moim życiu, że nie jest możliwe połączenie myślenia pisarki, aktorki oraz polityka. I jeszcze obowiązków matki studiujących córek.

- Zgodnie z tradycją rodzinną, w szkole teatralnej?

- Starsza poszła na psychologię społeczną, młodsza na etnologię, ale w agencji aktorskiej wygrała kilka castingów. Zrobiła kilka reklam, zagrała epizod w serialu, ma nowe propozycje. Zdaje się, że jest utalentowana, a na pewno bardzo fotogeniczna.

- Czyli w Pani przypadku sztuka wygrała z polityką?

- Nie wiem, jak inni, ale ja dostaję mnóstwo zaproszeń na kongresy różnych partii. Na ogół nie przychodzę, bo jestem zapraszana po to, aby ktoś mnie sfotografował jako sympatyczkę. Mogłabym przyjść tylko wówczas, gdybym uważała, że mam tym ludziom coś do powiedzenia nie tyle na wielkie brawa, ile że mogę podjąć jakąś ważną inicjatywę. Niewykluczone, że kiedyś to nastąpi.

Joanna Szczepkowska [na zdjęciu] ukończyła warszawską PWST. W Teatrze TV oraz w stołecznych teatrach: Współczesnym, Narodowym i Powszechnym stworzyła dziesiątki wybitnych kreacji w repertuarze klasycznym (m.in. Szekspir i dramaturgia rosyjska) oraz współczesnym. Felietonistka "Gazety Wyborczej". W Wydawnictwie Literackim ukazały się jej dwie książki: "Sześć minut przed czasem" i "Fragment z życia lustra". W wolnych chwilach rysuje - wystawę rysunków aktorki można oglądać w krakowskiej galerii Nowa Prowincja.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji