Artykuły

Kraków versus Nowa Huta?

Niekiedy przebłyskujący tu pomysł czytania Zapolskiej przez pryzmat Witkacego wydaje się dużo ciekawszy, oryginalniejszy i trafniejszy, również jako diagnoza społeczna, niż próba tworzenia sztucznych antagonizmów - o "Moralności pani Dulskiej, czyli w poszukiwaniu zagubionego czakramu" w reż. Bartosza Szydłowskiego w Teatrze Łaźnia Nowa pisze Monika Kwaśniewska z Nowej Siły Krytycznej.

Dulscy - krakowska rodzina versus Hanka i jej ojciec chrzestny z Nowej Huty. Kołtuństwo, obłuda, marazm i niemoc versus prostota, prawda, szczerość. Zbyszek - "artystowski bachor" versus Hanka - "zdziwiona i wykręcona". Podobne przełożenie konfliktów dramatu wydaje się trochę naiwne, trąci próbą tworzenia sztucznych sporów, antagonizmów, czarno-białych klasyfikacji. W gruncie rzeczy jednak koncept ten, konsekwentnie przeprowadzony, mógłby chociaż drażnić, niepokoić, dotykać czegoś ważnego. Tak się jednak nie dzieje. Motywy antagonizmu Nowej Huty i Krakowa pojawiają się w "Moralności pani Dulskiej" w Łaźni Nowej w formie naiwnych wtrętów. Problemem związku Zbyszka i Hanki z pewnością nie jest, jak się to podaje w spektaklu, miejsce ich pochodzenia, ale niedojrzałość mężczyzny i brak jakiejkolwiek relacji między nimi. Scena jedzenia zapiekanek ojca i syna - kolejny, scharakteryzowany w towarzyszącej tej scenie piosence, "znak" społecznego zepsucia - również nie jest satyrą jedynie na krakowskie mieszczaństwo. Demonstruje natomiast przyczynę braku dojrzałości Zbyszka, jako konsekwencję nieobecności ojca w jego życiu. Główny element satyryczny spektaklu stanowią natomiast ballady kołtuńskie Macieja Maleńczuka. Muzyka ta nie współgra jednak z całością przedstawienia. Piosenki wydają się czasem jedynie atrakcyjnymi intermediami, a nawet jeśli towarzyszą konkretnym scenom - wydają się z nimi rozmijać.

W kontekście tegoż przeciwstawienia intryguje cytatowość spektaklu jednoznacznie korzystająca z tradycji krakowskiej. Akcję poprzedza monolog z offu dotyczący twórczości Wyspiańskiego, zarzucający jego utworom brak przejrzystości. Pierwsza konfrontacja Zbyszka z Dulską jest cytatem z wielokrotnie nagradzanego filmu dokumentalnego "Takiego pięknego syna urodziłam" Marcina Koszałki, w którym reżyser ukazuje matkę, ojca i siebie - rodzinę z Krakowa. Poza tym w pierwszej scenie Zbyszka i Hanki (jednej z ciekawszych pod względem estetycznym) Zbyszek cytuje Tadeusza Kantora. Jeśli dodamy do tego muzykę Maleńczuka - nazywanego niegdyś "bardem Krakowa" i odwołania do Piwnicy pod Baranami (te, przyznajmy, jednoznacznie ironiczne) okazuje się, że poszukiwanie krakowskiego kołtuna zamienia się w pokrętny panegiryk tradycji artystycznej miasta. Co z tego, że nawiązanie do tradycji jest krytyczne, a z kolei współcześni artyści uprawiają sztukę krytyczną wobec Krakowa (choć to dotyczy bezpośrednio jedynie Maleńczuka)? I tak dobór nazwisk pokazuje z jednej strony pewną ciągłość obecności, z drugiej krytyczną ewolucję krakowskiej tradycji artystycznej. Ze strony Nowej Huty poznajemy natomiast jedynie zahukaną, niemą i wbrew zapowiedziom, nie przeżywającą szczególnej metamorfozy Hankę oraz autentycznego nowohucianina. Ryszard Słabczyński (w roli ojca chrzestnego Hanki) - jak podaje program, "człowieka renesansu", który własnymi słowami opowiada o swojej młodości i małżeństwie. Podobne zestawienie dąży najprawdopodobniej do przeciwstawienia ciążącej na jego mieszkańcach artystowskiej atmosfery Krakowa z autentyzmem mieszkańców Nowej Huty. Taki kontrast wymaga jednak dość nachalnej i ujednolicającej stylizacji. Poza tym koncept nie przekłada się bezpośrednio na postaci, ani wydarzenia sceniczne. Na czym innym wydaje się bowiem osadzać "kołtuństwo" rozwrzeszczanej Dulskiej i uzależnionego od niej syna.

Dużo autentyczniej jawi się tu inny temat, związany właśnie z kondycją głównego bohatera spektaklu - Zbyszka (bardzo dobra rola Janusza Chabiora). Pierwsza scena - nawiązująca do filmu Koszałki, ustawia go jako tematyzującego swoje życie, uzależnionego od rodziców, artystę. Faktycznie Zbyszek cały czas rejestruje wydarzenia sceniczne, a powstające filmy wyświetlane są od razu w trzech miejscach złożonej przestrzeni. Bohater patrzy na świat kadrem kamery, potrzebuje nieustannego filtra estetyzującego i odrealniającego rzeczywistość. Nawet stosunek z Hanką zamienia w jakiś dziwny, momentami komiczny i żałosny, performance: ona się rozbiera, on z niewiadomych przyczyn zakopuje ją przy użyciu łopaty w pokrywających scenę śmieciach, a następnie - chyba również łopatą [sic!] - zapładnia. Całkowicie samotny i uzależniony od znienawidzonej przez siebie matki (Edyta Trohan), choć pewnie już przekroczył trzydziestkę, jest pogrążonym w całkowitej niemocy, wiecznym dzieckiem. Jeśli kiedyś, jak sarkastycznie zapowiada, zrealizuje rodzinny schemat - zrobi to pewnie w sposób absolutny - niemy i bierny, usytuuje się, jak jego ojciec (Bartosz Szydłowski), gdzieś na zewnątrz, obok - jako "wielki nieobecny". Ślub z Hanką nie wydaje jednak się dla niego żadną szansą wyzwolenia. Trudno sobie bowiem wyobrazić, aby nieszczęśliwe małżeństwo, z kobietą, której nie kocha bez wcześniejszej rzeczywistej autonomizacji, mogło go do czegokolwiek zmobilizować.

W realizacji Szydłowskiego układ Zbyszek - matka - Hanka (Anna Wielguska) przypomina bowiem bardziej schemat "Matki" Witkacego, niż tekst Zapolskiej. Karykaturalność Dulskiej nie polega tyleż na kołtuństwie (i bynajmniej nie artystowskim), co na monstrualności. Założony na szyję kołnierz ortopedyczny usztywniający i ograniczający ruchy głową, kilka nałożonych na siebie warstw ubrań, przerażające wrzaski jako jedyny środek wyrazu, nadają jej postaci jakiś nieludzki, przerażający rys. Hesia (Kalina Hlimi-Pawlukiewicz) i Mela (Olga Szostak) - ubrane w identyczne czarne, nieco groteskowe kostiumy, wyskakują z szaf, wykonują mechaniczne ruchy, mówią w zautomatyzowany sposób - również przywodzą na myśl postaci Witkacowskie. Wewnętrzna niezgoda Zbyszka na zastany układ społeczny - również nieodparcie kojarzy się z Leonem i innymi postaciami artystów Witkacego. Wydaje się jednak, że zarysowany powyżej potencjał spektaklu nie zostaje w pełni wykorzystany z powodu ambicji lokalnego zaangażowania. Tymczasem przebłyskujący tu, choć nigdy nie przywołany wprost (i dobrze!), pomysł czytania Zapolskiej i jej bohaterów przez pryzmat Witkacego wydaje się dużo ciekawszy, oryginalniejszy i trafniejszy, również jako diagnoza społeczna, niż tworzenie sztucznych antagonizmów

Forma spektaklu również balansuje między czymś niezwykle intrygującym a czymś tandetnym i bezsensownie przeładowanym. Czasami wydaje się, że poszczególne efekty pojawiają się jedynie ze względu na swoją atrakcyjność sceniczną. Projekcje, muzyka, gadżety zagracające scenę (pianino, fotel z wizerunkiem głównego bohatera, wszechobecne napisy kredą, itp.), tancerze w maskach baranów (to chyba satyra na Piwnicę pod Baranami), szereg zabiegów niezrozumiałych i albo niepotrzebnych, albo niewykorzystanych - tworzą mieszankę czasem intrygującą (w scenie, w której Zbyszek nagrywa na kamerę Hankę; scena przy dźwiękach ballady o psie wawelskim), a czasem irytującą (taniec baranów, wizyty Juliasiewiczowej). Bez odpowiedzi pozostaje na przykład pytanie, dlaczego panią Julasiewiczową gra mężczyzna - Rafał Kosecki, skoro nie wyciąga się z tego żadnych większych konsekwencji, a zmianę płci traktuje na zasadzie modnego gadżetu.

"Moralność pani Dulskiej" w Łaźni Nowej to spektakl wewnętrznie pęknięty, sprzeczny, niejasny pod względem intencji Różnorodne, nijak się ze sobą nie wiążące motywy przewijają się, powtarzają, ale nie układają w konkretną wypowiedź. Jest to o tyle dziwne, że spektakl miał w założeniu poruszać temat relacji Krakowa i Nowej Huty.

W rezultacie warta największej uwagi jest postać głównego bohatera i kreacja aktorska Janusza Chabiora, której nie sposób spłycać do "głównego" tematu spektaklu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji