Artykuły

Smutne pastorałek śpiewanie

"Pastorałka" w reż. Bogdana Cioska w Teatrze Nowym w Zabrzu. Pisze Henryka Wach-Malicka w Dzienniku Zachodnim.

Dominującym kolorem tej inscenizacji jest czerń. Ciemne ascetyczne dekoracje i bure kostiumy Jerzego Kaliny przełamuje wprawdzie czerwony płaszcz króla i białe odzienia aniołów, ale nie rozświetlają one ponurego nastroju całości. Ten ryzykowny zabieg scenograficzny, miast nastroju pięknej refleksji i bożonarodzeniowego wzruszenia, wywołuje w widzach znużenie i przygnębienie. Przedstawienie "Pastorałki" Leona Schillera w Teatrze Nowym bardziej przypomina wielkanocne misterium Męki Pańskiej niż radosną opowieść o narodzinach Dzieciątka i niesionych przezeń nadziejach.

Wydaje się (bo efekt czytelny nie jest), że intencją Bogdana Cioska było nowe odczytanie "Pastorałki", rzeczywiście wtłaczanej przez teatralną tradycję w schemat prostej rodzajowości. Nowe - czyli głębsze, bardziej refleksyjne i podniosłe, łączące tradycje kulturowe i sceniczne, przerzucające wreszcie pomost między czasem biblijnym a dniem dzisiejszym. Stąd postacie ubrane we współczesne płaszcze, anioły bez skrzydeł i pastuszkowie bez fujarek. I coś w tym jest; po dwóch tysiącach lat wielu z nas wciąż świętuje pamiątkę narodzin Jezusa z przejęciem, a grzech i dobro walczą jak ongiś o ludzkie dusze. Ale owo "coś" pęka w Zabrzu pod naporem niekonsekwencji stylistycznych i koturnowym patosem. Po pierwsze Schiller świadomie nawiązuje do średniowiecznych form parateatralnych, a w nich tyleż jest miejsca na powagę, co i na krotochwilne intermedia. Tymczasem w zabrzańskim przedstawieniu konwencja powagi jest "ogólnie obowiązująca" (choć wiele scen jest udanych), więc żarty brzmią jak wtręty z innej bajki. A propos bajki - drugim źródłem inspiracji były dla autora "Pastorałki" ludowe obrzędy i widowiska jasełkowe. To wręcz wyznacznik gatunkowy tego utworu, więc całkowita rezygnacja z ludowego charakteru widowiska jest chyba zbyt daleko idącym naginaniem materii. Skoro rezygnuje się z nich całkiem świadomie, to może lepiej po prostu wybrać do inscenizacji inną sztukę? Sceny z Herodem, odwołujące się niemal do szekspirowskich tragedii nie konweniują z tekstem Schillera i brzmią fałszywie; mimo, że są ciekawie skomponowane. Zgrzytów (chyba z nadmiaru dobrej woli poczynionych) jest więcej. Anioły tańczące w choreografii Przemysława Śliwy wyglądają jak modelki na wybiegu, tempo siada raz po raz (zwolnienie akcji nie oznacza automatycznego zamyślenia się widza), a czerwone rękawiczki katów niewiniątek to chwyt ograny.

W programie do zabrzańskiego przedstawienia, realizatorzy odwołują się do tekstu samego Schillera, przypominającego pierwsze przedstawienia "Pastorałki" w Reducie. Były one zgrzebne, ubogie w rekwizyty i surowe w kształcie artystycznym. I pewnie do tych inscenizacji nawiązuje Bogdan Ciosek. Jest jednak różnica między ubożuchnym zapleczem a nietrafionym wyborem konwencji scenicznej. Tamte spektakle weszły do historii teatru jako triumf radości grania i nowej formy inscenizacji. Przedstawienie zabrzańskie nie radzi sobie natomiast ani z cegiełkową budową utworu, ani z przekazaniem publiczności radosnej nowiny. Tylko Maria i Joseph są nieskończenie piękni i wzruszający w niemej scenie adoracji Bożego Syna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji