Artykuły

W różności siła (fragm.)

W odstępie kilkudniowym odbyły się dwie premiery w warszawskim teatrze Ateneum, premiery sztuk bardzo różnych i same bardzo od siebie różne, ale pozwalające na wyciągnięcie pewnych ogólniejszych wniosków na temat tego teatru.

Nieraz ubolewano nad nieznośnym "wszystkoizmem" repertuarowym teatrów, nad brakiem indywidualnego oblicza i przemyślanego programu. Słusznie. Tego rodzaju ubolewania z pewnością mogłyby się odnosić w stosunku do Ateneum. Prawdę powiedziawszy, niewiele jest przesłanek ideowych, łączących np. "Głupiego Jakuba" Rittnera z "Aby podnieść różę" Trzebińskiego. Tak samo jak niewiele wspólnego mają ze sobą premiery z ubiegłego sezonu. Ale, kto wie, czy nie potrzebny jest taki teatr, w którym wszystko by się trochę mieszało, ale za to było dobre i prezentowało interesujące dramaty. Tani to oczywiście paradoks, bo przecież przynajmniej pierwszą część tego postulatu realizują niemal wszystkie teatry, mianowicie wszystko się miesza. Drugą część realizuje się z dużo większymi trudnościami. Toteż kiedy już jest i dobre i interesujące, możemy chyba na chwilę porzucić gorzkie żale i ze spokojnym sumieniem chwalić teatr Ateneum. A jest za co.

Ostatnio mamy jakoś szczęście do Tadeusza Rittnera. Bierze się za niego telewizja ("W małym domku"), bierze i teatr. "Ateneum" wystawiło najlepszą chyba sztukę tego ciekawego pisarza: "Głupiego Jakuba". Niezwykłe były losy tej sztuki, ale dość charakterystyczne dla biografii Rittnera, pisarza "dwujęzycznego", jak sporo Galicjan uwikłanego między językami niemieckim i polskim. Początkowo sądzono, że "Głupi Jakub" jest przeróbką dramatu, napisanego po niemiecku. Ba, zarzucano Rittnerowi brak polskiego kolorytu. Później okazało się jednak, że jeszcze przed sztuką po niemiecku istniała jej polska poprzedniczka w postaci jednoaktówki o tych samych motywach. Zmieniali się bohaterowie, okoliczności, stosunki socjalne i rodzinne odmalowane w kolejnych wersjach dramatu, ale, jak z tego widać, problem "Głupiego Jakuba" musiał "chodzić" za Rittnerem, musiał naprawdę go fascynować.

Końcowy efekt tych wszystkich zmian i przeróbek, dramat, który oglądamy w Ateneum, jest ponadto przykładem świetnego rzemiosła dramatopisarskiego. Postacie są krwiste i wyrosłe z obserwacji, nie zaś wymyślone, każda rola zarysowana wyraziście i świetnie skonstruowana, ponadto zaś ciekawa fabuła i frapująca, do dziś żywa, bo dotycząca po prostu człowieka, problematyka. Osadzona w realiach historycznych początku naszego wieku historia Jakuba, młodego człowieka niepewnego pochodzenia, szczerego i walczącego o prawdę, historia Szambelana, jego domniemanego ojca, wreszcie historia Hani, ambitnej i dumnej dziewczyny z nizin społecznych, poświęcającej dla tej właśnie ambicji szczere uczucia - oto wątki dramatu, wątki - po poprawce na rzecz historii i geografii - jakby z Czechowa, opisane z nie mniejszą znajomością ludzi, i - jak już wspomniałem - dużą maestrią formalną. W Ateneum "Głupi Jakub" jest sprawnie wyreżyserowany i świetnie zagrany - a więc w sumie z walorami samej sztuki, wychodzi przedstawienie udane.

Szczególnie aktorsko (a warto wspomnieć, że jest to dramat owiany niemal legendą aktorskich kreacji w przeszłości) przedstawienie w Ateneum stoi bardzo mocno. Szambelana gra reżyser przedstawienia, Jan Świderski. Jeszcze jedno wcielenie, jeszcze jedna metamorfoza i jeszcze jeden sukces znakomitego aktora. Na naszych oczach mizantrop i zgryźliwiec przemienia się w ujęciu Świderskiego najpierw w człowieka dręczonego ogromną, a przedtem nie znaną mu namiętnością, później zaś w nieszczęśliwca, świadomie skazującego się na tyranię małżeńską, śmiesznego i żałosnego ale jednocześnie budzącego litość i sympatię. Z przyjemnością ogląda się ten koncert gry. Trudna, ale bardzo ciekawa z aktorskiego punktu widzenia rola przypadła Joannie Jędryce - Chamiec. Jako Hania jest ta młoda aktorka przede wszystkim bardzo ponętna, po drugie zaś na ogół poprawnie oddaje zamysł autora i reżysera. Jest zdecydowanie najlepsza na początku, kiedy jej atutami są uśmiech, żywość ruchów, wdzięk. W późniejszych fragmentach, bardziej dramatycznych, brakuje jej trochę wewnętrznego przekonania. W sumie jest to na pewno obiecująca rola. Z pozostałych protagonistów dramatu bardzo pozostaje w pamięci charakterystyczna postać eks-porucznika Teofila, brawurowo zagrana przez Bohdana Baera. Jest to postać z krwi i kości, z drobiazgowo opracowanym każdym ruchem, miną, drobnymi, charakterystycznymi gestami. Baer uczynił z dość nieważnej postaci Teofila małą perełkę, tworząc charakter na miarę Czechowa. Jakuba zagrał Andrzej Seweryn. To z pewnością bardzo dobry aktor i można się po nim spodziewać wiele. Ale czeka go jeszcze dużo żmudnej pracy. W roli Jakuba jest bardzo poprawny, prezentuje też wysoką sprawność aktorską, ale trochę brak mu wewnętrznego żaru, a tzw. wnętrze wydobywa z roli jeszcze dość prostymi środkami, nieco szkolnie. Bardzo dobrze zagrała niewielką rólkę matki Jakuba Barbara Rachwalska. Zaprezentowała dystans do roli, wydobyła z niej nieoczekiwane, ironiczne podteksty. Pozostali nie przekroczyli granic poprawności. Króciutkie pojawienie się na scenie młodziutkiej aktorki Izabelli Olejnik - mimo niewątpliwych braków - pozwala wiązać z nią nadzieję na przyszłość (...)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji