Artykuły

Gogol i Czechow

Gracz jest zawsze aktorem. Gra w pierwszym znaczeniu tego słowa. Gra rolę i gra sytuację, którą narzuciło mu rozdanie kart. Ale dopiero szuler jest aktorem do kwadratu: gra gracza i gra jako gracz. Gra jeszcze trzecią postać: zacnego i naiwnego obywatela, którego wciągnięto do gry. Jest nie tylko aktorem, jest jeszcze reżyserem. Wybiera sobie postać, rolę i sytuację. Nawet przynosi ze sobą rekwizyty. Kiedy szulerzy są w zmowie, mamy grę zespołową. Mamy cały teatr. Wtedy rozpisane są nawet role komparsów, zbudowana jest cała intryga, włożony dokładnie cały scenariusz. Wprowadza się postacie, każe im się odgrywać role. Role te odegrane muszą być realistycznie, inaczej nikt nie padnie ofiarą szulerów. Szulernia jest komedią wielkiego świata. Szuler gra wysokiego urzędnika, sędziego, emerytowanego generała. Gra rozpustnika, gra utracjusza, gra łapownika.

Szulernia może stać się wielką metaforą i zwierciadłem. Ale do tego trzeba już genialności Gogola. ,W "Graczach" szulerami są wszyscy. I grają wszystkie role: nawet ofiar. Wielką szulernią staje się cała Rosja. Ta jednoaktówka napisana jest bezbłędnie i z absolutną precyzją. Widz także zostaje oszukany. Uwierzył, że szulerzy między sobą grają uczciwie. I sam pada ofiarą komedii. Został wystrychnięty na dudka. Uwierzył w komedię, którą szulerzy zainscenizowali na scenie. I śmieje się z własnej głupoty. Uwierzył, że ktoś może nie być szulerem.

Sztuka Gogola jest absolutnie bezlitosna. Jest jednocześnie rodzajowa i filozoficzna. "Gracze" są realistycznym obrazkiem rosyjskiej prowincji. Są lustrem upstrzonym przez muchy w prowincjonalnym zajeździe, w którym karykaturalnie odbijają się sylwetki gości. Ale to lustro jest zarazem teatru mundi. Nowoczesna groteska, i nie tylko groteska, nawet dramat podejmuje temat gry. Sytuacja określa człowieka i narzuca mu grę; aktor jest jednocześnie sobą i odgrywaną postacią; role są z góry rozdane; charakter jest wyborem jednej z ról. Ten rodzajowy obrazek Gogola ma filozofię drapieżną i zaskakującą.

Pozornie "Gracze" są naturalistyczną scenką. Prowincjonalny zajazd, obywatele ziemscy, emerytowani wojskowi, łapownik z hipoteki. Małe realia, szczegóły obyczajowe, podpatrzone gesty, dziewiętnastowieczna charakterystyka postaci. A potem nagle wszystko okazuje się teatrem i to w tym momencie, kiedy uwierzyliśmy w odegraną komedyjkę. Spoza niej wylazła dopiero komedia prawdziwa i okrutna. "Gracze" są jak gdyby odwróconym dell'arte. W dell'arte komedianci ani na chwilę nie pozwalają nam zapomnieć, że jesteśmy w teatrze. Grają na podeście z desek. Rusztowanie z desek jest jedyną dekoracją naprawdę realistyczną. Nie udaje ani lasu, ani pałacu, ani oberży. Jest tylko sceną, to znaczy rusztowaniem z desek. Kiedy Pantalon wchodzi na to rusztowanie, zakłada maskę. Będzie grał. Zaczyna się teatr w teatrze.

W "Graczach" mamy na scenie pokój w prowincjonalnym hotelu. Wszystko jest naprawdę. Wszystko jest rodzajowe i charakterystyczne. Szuler przyjechał na łowy i szuka ofiar wśród miejscowych obywateli. Wchodzą. Są godni. Jeszcze parę scen i już wiemy - to szulerzy. Pierwsze zaskoczenie, ale tradycyjna komedia trwa dalej. Wierzymy w prawdziwość postaci, w ich dosłowność. I tutaj zaczyna się druga wielka komedia, nad - komedią. Odegrano ją z całym cynizmem i daliśmy się nabrać. I dopiero teraz zostaliśmy oszukani; zapomnieliśmy, że jesteśmy w teatrze. Przypomniano nam. Byliśmy naiwni. Wyśmiano nas. Bardzo to perfidne dell'arte. I bardzo perfidna teatralizacja.

"Gracze" odegrani zostali świetnie. Przecharakteryzowanie, jednoznaczność, dogrywanie do końca - nuży nas często, zwłaszcza w dziewiętnastowiecznych komediach. Chcemy lekkości, dystansu, skrótu. Chcemy, żeby nie było tak zupełnie naprawdę. Ale w "Graczach" to naprawdę jest właśnie na niby. Aktor gra szulera, który gra postać z ułożonej przez siebie komedii. Szuler musi być wirtuozem. Tę wirtuozerię aktorsko - szulerską pokazał wspaniale Bartosik. Szuler musi być artystą, gra dla pieniędzy, ale gra daje mu rozkosz. Żyje nią. Bartosik miał w sobie tę monomanię kart i hazardu; tę cudowną nerwowość, kiedy do gry nie ma partnerów. Jego palcówki były małym arcydziełem. Czwórkę dojrzałych i wytrawnych szulerów odegrali bezbłędnie Krasnowiecki, Wichniarz, Leszczyński i Kaczmarski. Zwłaszcza zachwyciła mnie dotychczas dostojna obleśność Krasnowieckiego. Jego ojcowskie tony, jego namaszczona powaga. I Wichniarz i Krasnowiecki grali dokładnie tak, jak sami grają w tragediach. To jest właśnie najlepszy styl groteski.

"Niedźwiedź", Czechowa, po staroświecku nazwany krotochwilą, ma w sobie niemal równą gogolowskiej precyzję i matematyczność. I daje bardzo podobną satysfakcję wirtuozerii. Jest to uwspółcześniona klasyczna historia o matronie efeskiej. Młoda wdowa po stracie męża zamknęła się w swoim pałacu. Nie chce nikogo widzieć. Minął rok. Jest rocznica śmierci. I właśnie wtedy zjawia się sąsiad po odbiór długu. Drągal grubianin i były oficer. Wirtuozerię, określają rygory jednoaktówki. W ciągu pół godziny teatralnego czasu wdowa musi zostać zdobyta. Jest to pół godziny wielkiej gry i bardzo uroczego czystego teatru.

Danuta Szaflarska była tak urocza, że miało się ochotę ją schrupać. Lekka, wdzięczna, zabawna, współczesna i stylowa trochę naprawdę trochę na niby. Szalawski okazał się aktorem komediowym najwyższej klasy. Nic sobie nie ułatwił. Zaczął od wielkiego krzyku i łamania mebli, nie tonował roli, przeszedł parcours w rekordowym czasie. Mularczyk grał wiernego lokaja z dużym dowcipem.

Myślałem, że te dwie jednoaktówki będą nudne i rocznicowe. Bawiłem się tymczasem świetnie. Odkryłem nowy smak Czechowa i Gogola. Smak bardzo współczesny. Boże, jak ja lubię sztuki dobrze napisane i dobrze zagrane!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji