Artykuły

W poszukiwaniu nowych dróg

Mikołaj Gogol "Gracze". Komedia. Przekład Włodzimierza Zonna, Reżyseria: Stanisław Bieliński. Scenografia: Romuald Nowicki. Antoni Czechow: "Niedźwiedź". Krotochwila. Przekład Jerzego Wyszomirskiego. Reżyseria: Władysław Krasnowiecki, Scenografia: Romuald Nowicki. Premiera w Teatrze Narodowym w Warszawie.

Nie widzieliśmy już od dłuższego czasu na warszawskich scenach autentycznego Gogola. A "Gracze" należą do najlepszych utworów tego genialnego satyryka. Komedia ta nie wypełnia całego wieczoru i dlatego grywana jest rzadziej. Ale śmiem twierdzić, że zjadliwością swej satyry i ostrością obserwacji ludzkich, słabości i ludzkich klęsk - nie ustępuje nawet "Rewizorowi". Ma zaś jeszcze jedną zaleta: jest skondensowana do granic możliwości. Akcja biegnie tu wartko, zwroty są niespodziewane i zaskakujące, widz śledzi jej przebieg z najżywszym zainteresowaniem, rozkoszując się gogolowskim dowcipem.

Opowieść o oszukanym oszuście, o ogranym graczu, przechytrzonym chytrusie, zawiera koncertowo napisane role i wartość przedstawienia zależy przede wszystkim od aktorów. Zasługą STANISŁAWA BIELIŃSKIEGO, który bardzo sprawnie wyreżyserował to przedstawienie, jest, że znalazł odpowiednich odtwórców poszczególnych ról i nader trafnie ich obsadził. Spektakl jest przede wszystkim dużym sukcesem TADEUSZA BARTOSIKA, który ostro, wyraziście zagrał rolę Icharewa, oddając całą pasję i namiętność karcianą tego szulera z powołania. Taniec palców Icharewa, dotykającego kart, lub ćwiczącego swą sprawność nawet bez nich, przypominał ruchy pianisty, próbującego gamy i wprawki palcowe, nim zasiądzie do fortepianu, lub nim zacznie grać na nim dzieła wielkich kompozytorów. Icharew nie był w ujęciu Bartosika zwyczajnym szulerem, lecz artystą w swoim fachu - i to go właśnie zgubiło. W swojej pasji tak się zapomniał, że zaniedbał najzwyczajniejszych środków ostrożności wobec innych oszustów, którzy byli z nim w zmowie. Tamci nie byli wcale artystami, nie wabiła ich gra, tylko pieniądze i to właśnie dało im przewagę nad Icharewem. Dobraną kompanię oszustów zagrali bardzo wyraziście: WŁADYSŁAW KRASNOWIECKI, KAZIMIERZ WICHNIARZ i KAROL LESZCZYŃSKI. Starego, szanownego szlagona Głowa zagrał WŁADYSŁAW KACZMARSKI tak wiarygodnie, że temu kto nie znał "Graczy" nie mogło nawet przejść przez myśl, że jest to osoba podstawiona przez szulerów dla oszukania Icharewa. Doskonały był też JAN KOECHER, jako urzędnik hipoteki, łapownik Zamuchryszkin. Jedynie DANIEL BARGIEŁOWSKI był, jako syn Głowa, słabszy, nie dorównując swym doświadczonym kolegom. Choć może jego niezręczność i brak obycia miały pewne uzasadnienie w roli.

W drugiej części wieczoru zobaczyliśmy "NIEDŹWIEDZIA" CZECHOWA. Jest to chyba najbardziej "gogolowski" utwór autora "Trzech sióstr" i dlatego bardzo dobrze harmonizował z "Graczami". Ta krotochwila znana jest dobrze polskim widzom. Oglądali przecież pewno film radziecki z Androwską i Źarowem, a niejeden słyszał chyba jej wersję radiową z Janem Kurnakowiczem. Ja widziałem tę sztukę latem w Komedii Francuskiej w Paryżu, gdzie przekonałem się, jak nie należy i nie wolno jej grać. Zrobiono tam mianowicie z niej absolutną groteskę, co zniweczyło zupełnie jej (wbrew pozorom) delikatny humor i dowcip.

Reżyser obecnego warszawskiego przedstawienia, WŁADYSŁAW KRASNOWIECKI poszedł drogą pośrednią. Pragnąc prawdopodobnie przystosować trochę Czechowa do Gogola, zaostrzył na początku satyryczny rysunek sztuki, potem dopiero zbliżając się bardziej do delikatniniejszego tonu Czechowa. Obsadził bardzo trafnie w głównych rolach krotochwili DANUTĘ SZAFLARSKĄ i ANDRZEJA SZALAWSKIEGO, którzy już samym kontrastem wzrostu i postaci musieli wywoływać uśmiech na ustach widzów. Danuta Szaflarska zagrała swą role bardzo po czechowowsku, delikatnie i z wdziękiem, nie zapominając wcale o pointach. Ostatnią kwestię sztuki powiedziała wręcz znakomicie. Andrzej Szalawski zaczął jak na mój gust, zbyt ostro, zbyt groteskowo i niepotrzebnie się zbrzydził. Zbyt głośno krzyczał, zanadto się rzucał, "robił" brutala i grubianina, zamiast nim być. Dopiero stopniowo trafił w naturalny ton rosyjskiego obszarnika z prowincji, w dodatku byłego porucznika artylerii, a w scenie zalotów był już znakomity. Aktor to zresztą tak dobry, że zawsze przyjemnie zobaczyć go na scenie. Nie wiem zresztą, czy nadmierna groteskowość na początku sztuki wynikła z jego koncepcji, czy też z intencji reżysera. Doskonale utrzymał się natomiast w delikatnym stylu specyficznego dowcipu humoresek Czechowa ADAM MULARCZYK w roli starego lokaja Heleny Iwanownej. Było w nim nawet coś z Firsa z "Wiśniowego sadu".

Mówiąc o tym bardzo udanym przedstawieniu trudno pominąć tak ważną w tym wypadku sprawę przekładu. Tłumaczenie "Graczy", którego autorem jest znany astronom prof. WŁODZIMIERZ ZONN, brzmi znakomicie. Widać, że autor przekładu miał dużo czasu, kiedy nad nim pracował w obozie jenieckim w Murnau, smakując każde słowo i zdanie, starannie dobierając ekwiwalenty i odpowiedniki dla rosyjskich powiedzonek i soczystego języka Gogola. Również przekład "Niedźwiedzia", pióra JERZEGO WYSZOMIRSKIEGO, brzmi dobrze.

Estetyczne, lekkie, skrótowe dekoracje, zaprojektował ROMUALD NOWICKI.

Przyjemny wieczór, po którym wychodzi się z teatru w prawdziwie dobrym humorze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji