Artykuły

Reminiscencje. Dzień piąty

O piątym dniu Międzynarodowego Festiwalu - Krakowskich Reminiscencji Teatralnych - pisze Monika Kwaśniewska z Nowej Siły Krytycznej.

Założeniem tegorocznych Reminiscencji jest prezentacja ośrodków teatralnych działających zarazem jako centra artystyczne. Są to miejsca umożliwiające pracę początkującym artystom oraz angażujące się w przedsięwzięcia około- i pozateatralne. Pierwszą taką placówką na tegorocznym festiwalu było Needcompany. Potem przyszła pora na Victorię. Po "Venizke", piątego dnia festiwalu odbył się pokaz serii trzech etiud scenicznych pod szyldem "A Few Fine Moments From The Periphery". Takie wspólne pokazy stanowią jedną ze stałych form działalności Victorii.

Pierwszy z prezentowanych mini-spektakli to "I Love You W Zaroślach". Przedstawienie jest koprodukcją KRT i Victorii. Tekst, autorstwa Pam Emmerick, powstał w ramach konkursu na monolog teatralny i stał się materiałem wykorzystywanym przez Victorię właśnie na takie okazje. Reżyserka Katrin Verlende realizuje go bowiem w różnych miejscach, zawsze z inną aktorką i w jej ojczystym języku. W Krakowie wykonawczynią monologu była Julia Pogrebińska - studentka aktorstwa krakowskiej Szkoły Teatralnej. Na przygotowanie przedstawienia reżyserka i aktorka miały zaledwie kilka dni.

Forma spektaklu była bardzo prosta. Scenografię stanowił jedynie perski dywan i drewniany stół na środku oraz wyświetlone w tle zdjęcia różnych mężczyzn. Aktorka prawie przez cały czas siedziała na stoliku, mówiąc tekst prosto do widowni. Wypowiadany przez nią monolog to historia życia pewnej poetki opowiedziana z punktu widzenia jej stosunków z mężczyznami oraz refleksji na temat miłości. Mamy więc nieszczęśliwe dzieciństwo, problemy z bliskością i oziębłość, poczucie odrzucenia, desperackie, nieudane poszukiwania partnera i, przede wszystkim, miłości Zakończenie to "hymn" na temat dobrodziejstw miłości świadczący o wewnętrznej ewolucji postaci. Zaletą tekstu wydaje się bezkompleksowy sposób mówienia o kobiecym pożądaniu. Pokazuje się w nim kobietę jako podmiot pragnący, nie zaś jedynie przedmiot pragnienia. Co więcej, bohaterka z biernego obiektu "do zdobycia" ewoluuje do pozycji aktywnego "łowcy". Niepokoi natomiast fakt, że bohaterka patrzy na mężczyzn właściwie jedynie, jak na obiekty seksualne, co wprowadza do jej relacji z nimi aspekt uprzedmiotowienia i zdecydowanie nie prowadzi do spełnienia idei równości. Nie aspekt feministyczny, lecz prywatność i prostota tekstu stały się jednak kluczem jego scenicznego odczytania. Do finału spektakl bazuje na delikatnej ekspresji aktorskiej. Pogrebińska podchodzi bowiem do podjętego tematu ze szczerym zainteresowaniem i trzymanym w ryzach zaangażowaniem emocjonalnym. Dzięki temu przenosi pokaz na poziom zdarzenia niemal prywatnego, wpisuje go w ramy intymnego zwierzenia, rozmowy z samą sobą, lub seansu terapeutycznego. W finale jednak wkracza element przesadnej teatralności rozbijający tę atmosferę. Aktorka, mówiąc zdecydowanie najbardziej ckliwe zdania monologu, idzie z wyciągniętymi przed siebie rękami w stronę swojego wyimaginowanego kochanka. Ta ostatnia minuta wprawić może w stan zażenowania. Proste wyznanie wprowadzało w intymny świat bohaterki nie poddający się krytyce właśnie ze względu na swój niemal prywatny wymiar. Gwałtowny przeskok na poziom ostentacyjnej teatralności umożliwił stworzenie dystansu demaskującego wszystko, co w tej opowieści banalne, pretensjonalne i schematyczne.

W porównaniu do kolejnej etiudy, "I Love You W Zaroślach", choć powstawało w ekspresowym tempie, wydaje się szczytem świadomości artystycznej twórców. "It's A Man's Word" [na zdjęciu] solo Bena Benaouisse, jednego z reżyserów "Venizke" jest tworem różnorodnym, w większości dość niezrozumiałym, lub po prostu niezbyt dobrze przemyślanym. Pokaz jest mieszanką wspomnień i poprzednich spektakli (o tym jednak trudno się zorientować) artysty. Składają się na niego: monolog o wspomnieniach z dzieciństwa, któremu towarzyszy film dokumentalny, wykład "o wszystkim i o niczym", nagranie z przedstawienia Bena, krótki "taniec" solowy (kilka wymachów rękami i krzesłem) i finałowy duet ze świnią (!). Wszystkie elementy wydają się tu wrzucone bez jakiegoś głębszego sensu. Niektóre sceny przypominają po prostu parodię zacytowanych form scenicznych. Na przykład wspomniany wykład, w którym obok powierzchownie i wyrywkowo przywołanych treści politycznych, pojawiają się sprawy banalne, a wszystko ujęte w formę pytanie "What after?" Większość wypowiadanych, lub raczej niezbyt płynnie przeczytanych z kartki treści wydaje się modnym sloganem, lub brzmi, po prostu, niezbyt mądrze. W rezultacie mamy performing-lecture pozbawione tematu i treści. Zdecydowanie najmocniejszą sceną spektaklu jest jednak wspomniany już taniec ze świnią, a właściwie z połową świni, zwierzę jest bowiem przekrojone wzdłuż linii grzbietu. Scena rozegrana jest w dymach, przy dźwiękach piosenki "Only You". Gdy już przeżyje się szok spowodowany podobnym widokiem, oraz rozstrzygnie kwestię, czy jest to prawdziwa świnia, czy atrapa pozostaje jedynie niedowierzanie i śmiech. Jeśli spojrzeć na ten spektakl jako na pastisz różnych form teatru tańca to spektakl jest znakomity. Niestety, brak jakichkolwiek dowodów na to, że artysta ma świadomość z komiczności swojej pracy. Trochę więc kusi, by uznać ten spektakl za czysty przejaw kampu!

Na koniec "Antologia optymizmu" - "odjechany", absurdalny, zabawny spektakl-wykład o optymizmie krytycznym. Pieter De Buysser i Jacob Wren - pomysłodawcy i wykonawcy, przyjmując rolę pesymisty i optymisty, zaczynają opowiadać o swoim projekcie. Trzy lata temu wysłali do wybranych osób z całego świata list z prośbą, by odesłali im coś, co uznają za przejaw optymizmu krytycznego. Podczas pokazu prezentują widowni otrzymane listy wraz ze swoimi komentarzami oraz punktami definiującymi niektóre aspekty nowej formy optymizmu sprzeciwiającej się powszechnemu pesymizmowi, czyli optymizmu krytycznego. W zbiorze zebranych materiałów mających w przyszłości złożyć się na tytułową "Antologię optymizmu", posiadają, na przykład, nową wersję Wolterowskiego "Kandyda" oraz przykłady optymizmu krytycznego (mikro-kredyty, Barack Obama, kolumbijski polityk, który na do walki z piratami drogowymi wysyła mimów, twierdząc, że Kolumbijczycy bardziej boją się ośmieszenia, niż mandatu). Pokaz, choć za długi i dlatego nieco nużący, posiada niepowtarzalny urok zarówno dzięki tematowi, szalonemu pomysłowi (antologia faktycznie powstaje, szczegóły na stronie: www.anthologyofoptimism.com), jak i wciąż uśmiechniętym, zdystansowanym do siebie samych wykonawcom.

Wieczór dostarczał różnego rodzaju wrażeń i doznań estetycznych. Różnorodność ta rekompensowała w sumie niezbyt wysoki poziom artystyczny pokazów. Ciągła zmiana form nie dopuszczała, przynajmniej do mnie, poczucia zmęczenia i irytacji. W rezultacie, choć składniki nienajlepsze, mieszanka wyszła całkiem interesująca i zabawna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji