Artykuły

Klasyka Polska. Podsumowanie

Werdykt jury nie był dla nikogo zaskoczeniem, faworytem okazała się "Trylogia" w reżyserii Jana Klaty - 34. Opolskie Konfrontacje Teatralne podsumowuje Monika Leonowicz z Nowej Siły Krytycznej.

Opolskie Konfrontacje Teatralne "Klasyka Polska" 2009 dobiegły końca. W ostatni wieczór festiwalu widzowie mogli zobaczyć przedstawienie na podstawie tekstu Michała Bałuckiego "Grube ryby" w reżyserii Krystyny Jandy - propozycja Teatru Polonia z Warszawy. Spektakl ten postawił ostrą kontrę wobec poprzedników. Na scenie zobaczyliśmy tendencyjny teatr mieszczański, dokładnie taki, jaki mógłby oglądać sam Bałucki. Można nawet by się zgodzić z tym, że jest to już w kontekście nowatorskiego uwspółcześniania klasyki, pewien rodzaj awangardy. Tyle tylko, że awangarda przecież już była.

Bezwzględna wierność literackiemu pierwowzorowi tak pod względem scenografii, rekwizytu, ubiorów, jak i języka nie zostawiła niestety ani krzty miejsca na interpretację. Trudno było zgodzić się z aktorami w czasie dyskusji, że postaci przez nich stworzone można odczytywać wielorako. Ani reżyserka, ani aktorzy nie pozwolili na to, by zostawić choć ułomek wolnej przestrzeni na oddech i myśl widza, spektakl ten bowiem potrzebuje odbiorcy, który bez zastanowienia przetrawi komedyjkę rozgrywającą się w saloniku Ciaputkiewczów.

Cezary Żak i Artur Barciś, mimo całego komizmu postaci i ładunku barwnej osobowości, stworzyli na scenie kalki serialowo-miodowych postaci, może tylko w nieco odmiennym sztafażu. Również młode aktorki nie popisały się warsztatem. Gustaw Holoubek powiedział, że "słowo sceniczne powinno brzmieć jak propozycja muzyki, której interpretacja należy do odbiorcy", a "aktorstwo to nic innego jak przekazywanie i jednocześnie tłumaczenie słowa". Jak jednak widz ma to uczynić, skoro Justyna Kulig i Małgorzata Kocik połykają litery, mruczą coś pod nosem, nieustannie mówią piskliwym głosem, z rzadka tylko wyraźnie wypowiadając swoje kwestie?

Spektakl Krystyny Jandy znalazł jednak swoich apologetów. To nic, że głównie wśród "serialowej" widowni. Opolskim widzom bardzo zaimponował teatr z Warszawy, a Warszawiacy zachwycali się "ślicznym" Opolem. Podczas rozmowy z twórcami stwierdzono, że klasyka jest ciągle żywa, a wręcz młoda, zwłaszcza w ostatnim konkursowym przedstawieniu (!). Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, zupełnie przeciwnemu, że oto w ostatni dzień konfrontacji klasyka polska została zalana marynatą w słoju nudy. Śmierć klasyki w starych dekoracjach.

A przecież 34. Opolskie Konfrontacje Teatralne zaczęły się dobrze. Rozpoczęto je "Hiobem" plenerowym widowiskiem na podstawie tekstu Karola Wojtyły, uprzednio zaś widzowie po sześciogodzinnej jeździe autobusem mogli rozkoszować się bydgoską "Sprawą Dantona" w reżyserii Pawła Łysaka - pierwszym spektaklem konkursowym, który wykorzystując klasyczny tekst w niebanalny sposób ukazał machinę rewolucji, włączywszy aktywnie do tego przedsięwzięcia widza.

Ciekawym przedstawieniem w kontekście całości okazały się "Panny z Wilka" w reżyserii Tomasza Koniny. Czarująca muzyka i oryginalna scenografia były ważnym tłem dla sentymentalnej podróży Wiktora Rubena. Spektakl tym bardziej ciekawszy, że nie został przez twórców ograniczony do jednego tylko opowiadania Iwaszkiewicza.

"Trylogia" wg Sienkiewicza w reżyserii Jana Klaty to odważne postawienie problemu interpretacji klasyki i rozbrat z tradycją. Mogliśmy tu zobaczyć dobre aktorstwo zespołu aktorskiego Starego Teatru - wzorzec niestety niektórym niedościgły. Podobnie jak rok wcześniej, tak i w tym roku jurorzy festiwalu (Barbara Sass, Małgorzata Sikorska-Miszczuk, Darinka Milić oraz Jan Feusette) postanowili wyróżnić Jana Klatę, wręczając mu najwyższe wyróżnienie: Grand Prix 34. Opolskich Konfrontacji Teatralnych "Klasyka Polska 2009" oraz nagrodzić obficie jego współpracowników (doceniona została scenografia, dramaturgiczne opracowanie tekstu, aktorstwo Barbary Wysockiej oraz Krzysztofa Globisza).

Dość słabo na tym tle wypadł "Wieczór sierot" na podstawie tekstów Korczaka. Reżyser - Michał Borczuch - wykorzystując minimalizm użytych środków, może i swoim spektaklem postawił pytania, ale jego zespół nie próbował na nie odpowiedzieć.

Nieporozumieniem było dość nieczytelne "Wyzwolenie" Stanisława Wyspiańskiego w reżyserii Waldemara Zawodzińskiego. Ciekawy zabieg metateatralny i oryginalna końcowa scena walki - to za mało, aby poruszyć widzów, przekazać uniwersum trudnej sztuki wizjonera teatru i losów Polski. Bez tej podstawy jakakolwiek interpretacja okazuje się nieporozumieniem.

Ciekawą propozycją stała się "Lalka" w reżyserii Wiktora Rubina na motywach powieści Bolesława Prusa - spektakl prezentowany przez Teatr Polski we Wrocławiu. Nie wszystkie jednak odniesienia do współczesności były w spektaklu trafne i słuszne. Nie mniej przedstawienie wprowadziło szersze spojrzenie na klasyczny, mocno osadzony w ówczesnych realiach, tekst. Z reżyserem można się zgadzać lub nie, ale wrocławskie przedstawienie wytrąciło kanoniczną literaturę z bezpiecznych posad bibliotecznych półek i stało się ciekawym punktem odniesienia do dalszej dyskusji o klasyce w teatrze.

Świeże podejście do tematu klasyki polskiej wykazał Krzysztof Garbaczewski, biorąc na reżyserski warsztat "Opętanych" Witolda Gombrowicza. Wraz z Anną Marią Karczmarską (scenografia i kostiumy) stworzyli ciekawy w formie spektakl o iście gombrowiczowskich rozwiązaniach. Punktem wyjścia młodych twórców była zabawa i śmiech, próbowanie teatralnej formy i literackiej tkanki, czego nie można niestety powiedzieć o "Grubych rybach" w reżyserii Krystyny Jandy - bardzo konserwatywnym przedstawieniu wieńczącym tegoroczne Konfrontacje.

Odmienne poetyki, różnorodne sposoby podejścia do czytanego tekstu i dobór narzędzi interpretacji sprawiły, że widz miał okazję zobaczyć podczas festiwalu dość różne widowiska, ale plasujące się praktycznie na podobnym poziomie. Zdecydowanie wyróżniała się tu kontrowersyjna "Trylogia" na podstawie tekstów Sienkiewicza oraz ciekawa "Sprawa Dantona". Werdykt jury nie był więc zaskoczeniem.

Oczekiwania od tegorocznego festiwalu Klasyki Polskiej były nie mniejsze, jak co roku. Mimo ostrych cięć w budżecie dyrektor Teatru im. Jana Kochanowskiego w Opolu Tomasz Konina dzielnie z kryzysowej sytuacji wybrnął, organizując w tym roku aż trzy spektakle wyjazdowe.

OKT miały odbyć się pod hasłem "Klasyka jest młoda". Niestety, pod takim hasłem nie przebiegły, ponieważ dyskusja potoczyła się jedynie na linii samych spektakli, a dialogu widz-twórca zdecydowanie zabrakło. Dużym minusem festiwalu była jego hermetyczność - uprawianie własnego ogródka w ścisłym gronie nie jest dobrym sposobem na przywołanie szerszego grona publiki pod lipę Kochanowskiego. A przecież celem festiwalu jest, jak podaje regulamin, "promocja i popularyzacja klasyki polskiej". Założenie słuszne, istotne, ale coraz mniejsze zainteresowanie krytyków spoza miasta przełoży się w prostej linii nie tylko na słabszą promocję teatru, ale także na utratę przez festiwal prestiżu, co byłoby tyleż smutne, co niewybaczalne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji