Artykuły

Zadanie do wykonania

- Czytana sztuka musi wywołać we mnie jakiś rezonans. Musi mnie intensywnie pociągać, wabić i kusić. I tak się jakoś składa, że te tzw. teksty klasyczne mają dla mnie największą moc przyciągania - mówi DARIUSZ STARCZEWSKI, reżyser "Tramwaju zwanego pożądaniem", przed premierą w Teatrze Bagatela w Krakowie

Darku, to już twoje drugie spotkanie z Tennessy Willimasem. Nie tak dawno reżyserowałeś przecież "Szklaną menażerię". Czy w związku z tym można wysnuć wniosek, że lubisz klasyczne amerykańskie dramaty tego autora?

- Nie interesują mnie wyłącznie kanoniczne teksty dramatyczne - mając na uwadze także zrealizowaną przeze mnie "Heddę Gabler" Henryka Ibsena. Raczej bym powiedział, że mam słabość do dobrej literatury teatralnej .

Po prostu; czytana sztuka musi wywołać we mnie jakiś rezonans. Musi mnie intensywnie pociągać, wabić i kusić. I tak się jakoś składa, że te tzw. teksty klasyczne mają dla mnie największą moc przyciągania.

Pozwoliłbym sobie na następujące uogólnienie. Twórczość Ibsena można porównać do filmów Bergmana, a Williamsa do bardzo dobrego kina hollywoodzkiego. Raz masz ochotę na jedno, czasami na to drugie.

Co zatem uwiodło cię w Tramwaju?

- Teksty, które egzystują w teatrze przez wiele dziesiątków lat, mają siłę, która jest większa niż doraźna i powierzchownie zawarta w nich obyczajowość. Przecież twórczość Williamsa nigdy nie była na wskroś realistyczna, choć zawsze jego dramaty odnoszą się do bardzo konkretnych miejsc, czasów i ludzi. Ponadto ich ogromnym atutem jest intensywny, wręcz filmowy montaż scen i dialogów. Ale nie to, oczywiście, jest najbardziej istotne, tylko treść wciąż aktualnych tematów i symboliki.

Skoro już wspomniałeś o "filmowości" sztuk Williamsa, nie mogę cię nie zapytać o rzecz najprostszą. Nie boisz się porównań do słynnego filmu Elli Kazana zrealizowanego na podstawie "Tramwaju?" Zdaje się, że ten nagrodzony kilkoma Oskarami film, w świadomości widzów jest wciąż bardzo mocno obecny.

- Niewykluczone jest, że "Tramwaj", miedzy innymi dlatego jest wciąż realizowany w teatrze, po to by kolejni twórcy, mogli się zmierzyć z mitem filmu Kazana. Nie udaję, że go nie znamy, przeciwnie celowo używam niewielkich fragmentów filmu, bo porównań i tak nie unikniemy. Nie ma na to szans. Nawet jak ktoś nie widział tego obrazu, to na pewno o nim słyszał, i ze słyszenia nadbudował sobie wyobrażenia o tekście Williamsa. W naszym spektaklu spełnia on funkcję ironicznego komentarza.

Dokąd zmierza współczesny Tramwaj?

- Reżyserując "Tramwaj" chciałem

No właśnie, i tu zaczyna się korowód truizmów Banał goni banał. Najchętniej nic bym nie mówił, pozostawiając widzowi spektakl. Niech sam się z nim konfrontuje: "To widzę", "tego nie ma", "tego nie rozumiem", "to mnie drażni". To byłaby uczciwa sytuacja, do której można się odnieść. Co kogo obchodzi czego ja chciałem!

Jeśli dowiedziałbym się, że nastąpiła komunikacja między sceną a widownią, to zrealizowałbym najbardziej podstawowe zadanie jakie stoi przed teatrem.

Pewnie dlatego kazałem aktorce w moim imieniu wejść w publiczność, chwycić widza za rękę i powiedzieć do niego ostatni monolog. Jeśli wypowie tylko do niego te najintymniejsze słowa, a on je zapamięta, uznam, że zadanie zostało dobrze wykonane.

Ale skoro nalegasz. Dobrze

Jesteśmy skazani na upływ czasu. Na starość i choroby, na przemijanie

Dzisiaj mamy do czynienia z wręcz karykaturalnym wyparciem tego problemu z naszej świadomości i kultury. Świat się odmładza; robi sobie operacje plastyczne, zapamiętale ćwiczy starzejące się ciała, każe nosić dżinsy, by markować upływ lat. Wydaje się, że tylko młodość jest dynamiczna i coś warta. Starość funkcjonuje jako element zbędny.

Koszmarny sen! Wystarczy się obudzić i problem zniknie. Spazmatyczna ucieczka w życie, w pożądanie, to odpowiedź Blanche na lęk przed śmiercią.

A zatem dla mnie centralny problem w Tramwaju to śmierć i przemijanie. Jak sądzisz, chyba aktualny?

W związku z tym nie usunąłeś, jak to bywało w poprzednich realizacjach, postaci Meksykanki, granej tutaj przez Renatę Przemyk.

- Meksykanka to symbol bez, którego nie ma dla mnie tego tekstu!

Cała inscenizacja, z oszczędną scenografią Joanny Schoen, osadzona jest w realiach połowy ubiegłego wieku. Ale obok niej, umieściłem równoległy wątek: aktorki. Oczywiście nie dopisałem do sztuki Williamsa ani linijki, ale bazując na niej, doinscenizowałem strukturę przestrzeni aktorki wcielającej się w Blanche. To takie współczesne lustro.

Wiara aktorki w magiczną moc teatru odmieniającą rzeczywistość, bliska jest wierze Blanche, w podobną siłę symbolicznego chińskiego lampionu, który zakłada na gołą żarówkę lampy Stanleyów.

Czy to wiara tylko jednostronna? To pytanie przerzucam przez rampę za pomocą figury Aktorki - Blanche.

W Tramwaju jest jeszcze wiele innych tematów.

- To prawda. Jest wpisana w ten tekst opozycja: kultura a człowiek w swej pierwotnej, instynktowej formie. Blanche i Stanley będą dwiema obcymi siłami ścierającymi się w śmiertelnej walce.

Można również czytać "Tramwaj" jako konflikt między Starą a Nową Europą.

Wtedy Polak - Stanley byłby barbarzyńcą z Europy Wschodniej, który budzi potworny lęk., ale którego Stara Europa, równie mocno potrzebuje, by jak mówi Blanch "odświeżyć swoją krew".

Istnieją ciekawe, genderowe interpretacje "Tramwaju".

Można też przeczytać go po prostu jako obyczajowy, dramat rodzinny. Na coś trzeba się zdecydować.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji