Artykuły

Bolesna komedia

"PŁATONOW" Antoniego Cze­chowa intrygował Adama Hanuszkiewicza od dawna. Teraz po 15 latach, zaprezentował nam w Teatrze Narodowym po raz drugi inscenizację tej sztuki. Jest to znaczący głos na temat stylu czechowowskiego w teatrze. Stanisław­ski nadał utworom Czechowa sce­niczny kształt długich, przyciężkich dramatów. Jakie są konsekwencje współczesnej wersji tej tradycji, można było się przekonać choćby na przykładzie "Wiśniowego sadu" w Teatrze Współczesnym. Hanusz­kiewicz, autor układu tekstu w ostatniej premierze Narodowego i zarazem reżyser prezentuje pogląd wręcz przeciwny. Dla niego dramat Czechowa to komedie. I "Płatonow" jest tego znakomitym dowodem.

Rzeczywiście, tempo widowiska jest wspaniałe. Hanuszkiewicz zre­sztą ma chyba największe z naszych reżyserów wyczucie rytmu przedsta­wienia, co w gruncie rzeczy polega na skłonieniu aktora do wyrażania najwięcej w możliwie najkrótszym czasie. No i wzorowym opanowaniu słowa, aby szybka dialog nie zamie­nił się w bełkot. Te umiejętności ze­spół Teatru Narodowego ma opano­wane w wysokim stopniu.

Dramat czy komedia? Na scenie powstaje w rezultacie tragikome­dia. Ale wróćmy do naszej kwestii. W budowie "Płatonowa" istnieje pe­wne podobieństwo do "Hamleta". U Szekspira za reżysera rzeczywistości dramatu uważa się Fortynbrasa, zbliżającego się z wojskami, a więc kogoś z zewnątrz. W "Płatonowie" jest podobnie. Klucz do interpretacji leży w okolicznościach zewnę­trznych. Główny bohater jest uzna­ny przez pozostałych bohaterów sztuki za wybitną indywidualność i intelekt. W czasie studiów był - mówiąc współczesnym językiem - młodym gniewnym. Buntował się. Szerzył nowoczesne poglądy umysłowe, krytyczne wobec rzeczywistości. Był apostołem nowego, jacy często zda­rzają się w środowisku studenckim. Otaczani zachwytem kolegów, uwiel­bieniem koleżanek. Takim go pamię­ta studencka miłość - Sonia, spot­kana po latach we dworze Wojnicewej - Zofia Kucówna. Wstrząs Soni - Ewa Żukowska - mówi nam, jak dużego formatu postacią był Płatonow - student, który w tzw. międzyczasie zrezygnował z dawnych ideałów, przepuścił rodzinny mają­tek, został prowincjonalnym nauczy­cielem.

Powstaje pytanie, co spowodowa­ło, że Płatonow się zmarnował, że w sztuce tej są właściwie sami zmar­nowani młodzieńcy.

Czy rzeczywistość rosyjska końca XIX wieku, która daje po głowie zbuntowanym, najwrażliwszym, któ­rzy się nie potrafią pogodzić z ma­razmem, obłudą?

Czy też po prostu zwykłe ludzkie słabości, cechy charakteru?

W pierwszym przypadku będzie tragedia, dramat - rzeczywistość miażdżąca, deprawująca to, co młode, najwrażliwsze, najlepsze.

W drugim - powstaje komedia, ewentualnie tragikomedia. I tę linię przyjął Hanuszkiewicz. W komenta­rzu zawartym w programie, w któ­rym mistrz Adam wyjaśnia swoje założenia, jest mowa o romantycz­nej pozie w "Płatonowie", weltschmerzach, neurastenii "zdro­wych byków" - określenie Czecho­wa.

Hanuszkiewicz zatem odziera bo­haterów "Płatonowa" z pozy ludzi niszczonych przez system samodzier­żawia. Idzie wyłącznie tropem oby­czajowym słabości ludzkich. Dlatego akcentuje sceny, w których się mówi o pieniądzach, o przepuszczaniu ma­jątków.

W jaki więc sposób motywuje wyjątkowość Płatonowa, jeżeli odbie­ra mu aureolę złamanego, zgorz­kniałego buntownika? Owo rzucanie się na tytułowego bohatera kobiet - robią to z otwartością naszych emancypantek - uwielbienie męż­czyzn?

Oczywiście, wyposażenie Płatono­wa w walory superamanta nie wcho­dziło w grę. Na to Hanuszkiewicz jest zbyt wielkim artystą. Dlatego dysponując takim aktorem, jak Zdzi­sław Wardejn, pokusił się o zro­bienie z Płatonowa antybohatera.

Płatonow jest wyjątkowy, cieszy się uznaniem towarzystwa, ponie­waż on jeden pozwala sobie na luk­sus mówienia prawdy, uzewnętrznia swoją świadomość otaczającej go rzeczywistości. Wśród upozowanych postaci on jeden nie udaje. I jak zwykle, kiedy się mówi najbardziej oczywiste i niewygodne prawdy, są one przyjmowane za żart.

Wardejn jest znakomitym inter­pretatorem wizji Hanuszkiewicza. Pokazuje kunsztowne studium sła­bości ludzkiej. Uzewnętrznia świa­domość antybohatera. Wielkość jego roli - jednej z najlepszych od kilku lat w teatrach warszawskich - po­zwoliła umotywować widzenie ko­mediowe Czechowa.

Jednak do pełnej ostrości tragi­komedii brakuje drugiego, dna - rzeczywistości społeczno-politycznej sprzyjającej degeneracji środowiska i jednostek. Z tego, głębszego widze­nia rzeczywistości czechowowskiej nie rezygnowałbym, nawet jeśli jego utwory traktować jako komedie. A nawet tym bardziej nie rezygnowałbym, są to bowiem bardzo bolesne komedie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji