Artykuły

"Orfeusz i Eurydyka" w galerii

Nowy kierownik artystyczny Państwowej Opery im. Stanisława Moniuszki - Mieczysław Dondajewski włączył się również do obchodów "Międzynarodowego Dnia Muzyki" premierą opery Cbristopha Willibalda Glucka - "Orfeusz i Eurydyka" - 30 września. Dzieło to nie wystawiane dotąd na scenie Opery Poznańskiej, znane jedynie z wykonań estradowych, zainaugurowało nową formę działalności - prezentowanie wybranych spektakli operowych w hallu Muzeum Narodowego w Poznaniu. Stąd też wzięła się nazwa cyklu "Premiera w galerii".

Christoph Willibald Gluck nie był pierwszym kompozytorem w historii muzyki, który sięgnął po libretto, wykorzystujące jako temat mit Orfeusza. Można wymienić tu chociażby Claudio Monte Verdiego, lecz Gluck był jednym z pierwszych wielkich reformatorów opery, który pewne postulaty swojej reformy operowej, chociąż jeszcze nie zupełnie konsekwentnie, zawarł właśnie w "Orfeuszu i Eurydyce". Reforma ta starała się - jak pisze sam Gluck - "wyplenić te wszystkie nadużycia, które zakorzeniły się w operze włoskiej czy to na skutek nadmiernej próżności, śpiewaków, czy to przez zbytnią uległość kompozytorów... Muzyka ma służyć w operze poezji, podkreślając, wyraz uczuć i potęgując urok sytuacji scenicznych bez osłabiania wrażeń niepotrzebnymi dodatkami i ozdobami".

Spośród wszystkich istniejących wersji scenicznych "Orfeusza i Eurydyki" usłyszeliśmy i zobaczyliśmy nową. Nowość jej polega na tym, iż inscenizator i zarazem reżyser poznańskiego spektaklu - Janusz Nyczak oraz kierownik muzyczny - Mieczysław Dondajewski, zmienili nieco porządek partyturowy scen baletowych, przenosząc je z końca trzeciego aktu i wtapiając owe sceny w akcję rozgrywającą się wcześniej. Inną nieznaczną modyfikacją inscenizacyjną było

wprowadzenie na scenę - niemej postaci Tanatosa (uosobienia śmierci), czy wreszcie postaci świata podziemnego. Nowa przestrzeń teatralna, jaką jest hall Muzeum Narodowego posiada wiele stron pozytywnych, ale także negatywne dla realizatorów. Dla Janusza Nyczaka, debiutującego w charakterze reżysera operowego, są to strony przede wszystkim pozytywne. Nyczak miał możność uwolnienia się od bariery sceny, dysponując o wiele swobodniej przestrzenią sceniczną niż mógłby uczynić to w teatrze. Mniej pozytywów posiadała nowa przestrzeń operowa dla kierownika muzycznego spektaklu - Mieczysława Dondajewskiego. Słusznym jest wyodrębnienie drugiego zespołu instrumentalnego. Największą trudność stanowi dla dyrygenta synchronizacja dźwięku. Rozmieszczenie poszczególnych grup wykonawczych - orkiestry, chóru i postaci opery w różnych punktach przestrzeni, często dość odległych będzie zawsze stwarzało problemy dyrygentowi, który praktycznie nie jest w stanie objąć całości brzmienia wszystkich wykonawców.

Pomimo tej niedogodności spektakl od strony muzycznej przygotowany został starannie. Mieczysław Dondajewski starał się dokładnie odczytać partyturę Glucka, chociaż dla mnie zatarty został główny węzeł dramatyczny opery - moment powtórnej utraty przez Orfeusza Eurydyki. Bardzo miłą niespodzianką był występ w roli Orfeusza - Ewy Werki. Śpiewaczce tej powierzano dotąd mniej odpowiedzialne partie. Orfeusz zaśpiewany został przez Ewę Werkę mezzosopranem o szlachetnym, ciepłym brzmieniu. Ekspresja śpiewu Werki z umiejętnym odczytaniem kreowanej postaci przyczyniły się do znacznego sukcesu śpiewaczki. Z równą pieczołowitością i dokładnością w opracowaniu partii zaprezentowała się nam Barbara Zagórzanka w roli Eurydyki. Głos Zagórzanki odpowiada charakterowi partii, a muzykalność śpiewaczki i jej doświadczanie sceniczne pozwoliło jeszcze precyzyjnie narysować postać. Mniej udanym był występ Danuty Kaźmierskiej w roli Amora. Postać, która w operze przyczynia się do szczęśliwego połączenia Orfeusza i Eurydyki, w realizacji wokalna; wprowadziła dysharmonię. Niezmiernie dużą rolę w przedstawienia odgrywał chór, który zasługuje na wiele słów uznania. Rozdzielony na trzy mniejsze grupy, rozmieszczony w różnych punktach, a także wykonujący liczne działania sceniczne, poradził sobie ze wszystkim niezgorzej. Chór przygotowali Jolanta Komorowska i Henryk Górski.

Do akcji wtopiony został również zespół baletowy. Układ taneczno-ruchowy przygotował Henryk Konwiński. W tym miejscu dopiero wyrazić chciałbym uznanie dla postaci Tanatosa, świetnie odtworzonej przez Edmunda Kopruckiego. Dysponuje on sugestywnym gestem, tym, co w całości nazwałbym aktorstwem baletowym. Poza tym w spektaklu brali udział statyści, prezentujący nie kiedy mniej lub bardziej dyskretnie swoje ciało. Rola scenografa - Ewy Starowieyskiej polegała na zaadoptowaniu wnętrza architektonicznego i przede wszystkim na zaprojektowaniu pięknych i żywych kolorystycznie kostiumów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji