Artykuły

Zapowiedzi

Czemu slużą przedpremierowe dywagacje? - zastanawia się w felietonie dla e-teatru Rafał Węgrzyniak

Wraz z nastaniem w Polsce kapitalizmu życie teatralne zaczęło się podporządkowywać prawom marketingu. W ramach promowania i reklamowania swych towarów, czyli przedstawień, teatry coraz więcej uwagi poświęcają pojawiającym się w mediach zapowiedziom premier. Oprócz tradycyjnego drukowania i rozlepiania na mieście afiszy i plakatów organizują więc konferencje prasowe, wywiady dziennikarzy z twórcami, sesje fotograficzne i rejestracje fragmentów spektakli dla stacji telewizyjnych. Ten pośpiech raczej nie ma uzasadnienia ekonomicznego, bo widzowie kupujący bilety na ogół mają znikome możliwości obejrzenia pierwszych przedstawień.

W rezultacie do obowiązków reżysera należy od pewnego czasu również udzielanie przedpremierowych wywiadów dla prasy, radia i telewizji. Erwin Axer w jednym z felietonów z cyklu "Ćwiczenia pamięci" pisał, że reżyser w trakcie końcowych prób i premiery jest w podobnym stanie jak kobieta tuż przed rozwiązaniem ciąży i po przecięciu pępowiny łączącej ją z dzieckiem. Wyliczał rozmaite dolegliwości psychofizyczne towarzyszące często owemu procesowi. W takiej sytuacji udzielanie wypowiedzi mediom może być dla mniej odpornych reżyserów uciążliwe i wymagać od nich samozaparcia. Ponadto wielu inscenizatorów jeszcze w dniu premiery dokonuje zmian w spektaklu, które, rzecz jasna, wpływają na jego wymowę. Pamiętam jak w foyer Teatru Narodowego gromadziła się już premierowa publiczność, a Jerzy Grzegorzewski na scenie dopiero reżyserował epilog swej inscenizacji "Wesela". Udzielając więc kilka dni wcześniej wywiadu "Gazecie Wyborczej" Grzegorzewski jeszcze nie wiedział, jak będzie się kończyło jego przedstawienie. Skądinąd, gdyby Stanisław Wyspiański zgodził się na wywiady z krakowskimi dziennikarzami po prapremierze "Wesela" - tak jak parę miesięcy później, po wystawieniu "Dziadów" przystał na rozmowę z Wilhelmem Feldmanem - i wyjaśnił symboliczne znaczenie chocholego tańca, ułatwiłby zadanie recenzentom i późniejszym egzegetom swego dramatu.

Bowiem generalnie rola komentatora własnego dzieła - zwłaszcza przed jego ukończeniem - jest dla wszystkich twórców, w tym także dla reżyserów teatralnych, kłopotliwa lub przynajmniej niezręczna. Muszą oni przecież w znacznym stopniu odkryć karty przed rozpoczęciem gry. Chociaż zdarzają się inscenizatorzy, tacy jak Krystian Lupa, odczuwający nieodpartą potrzebę poprzedzenia spektaklu manifestami, bądź roboczymi notatkami drukowanymi w programie albo zwerbalizowania swych intencji w wywiadach.

Z kolei dziennikarze, którzy nie widzieli jeszcze przedstawienia, raczej nie mają pojęcia, o co pytać reżysera, a w każdym razie nie są w stanie podjąć z nim dyskusji. Bodaj niezbyt często się zdarza, że czytali wystawiany utwór i orientują się w dorobku indagowanego reżysera. W zapowiedzi przedstawienia "T.E.O.R.E.M.A.T." w TR Warszawa dziennikarka "Polski" nie ukrywała swej pretensji do Grzegorza Jarzyny, który odmówił jej udzielenia wywiadu przed premierą i zaproponował ewentualną rozmowę po niej. Mnie ujęło to złamanie obowiązującego zwyczaju, zgodnie z którym dziennikarz ma prawo domagać się odpowiedzi na swoje pytania. Inna rzecz, że Jarzyna mógł sobie wtedy pozwolić na milczenie, bo niejako w jego zastępstwie nader chętnie rozmawiał z dziennikarzami grający Paola Jan Englert.

Najbardziej jednak kuriozalne są drukowane w prasie przedpremierowe rozważania recenzentów, którzy formułują swe oczekiwania wobec reżysera i starają się odgadnąć lub przepowiedzieć charakter, a nawet rangę przedstawienia. Tak jakby nawet najbardziej starannie przygotowany spektakl nie mógł zakończyć się klapą i nie krystalizował się ostatecznie w konfrontacji z publicznością.

Przed premierą "Burzy" w inscenizacji Krzysztofa Warlikowskiego w warszawskich Rozmaitościach pojawiły się aż dwa tego typu teksty: Marty Cabianki w "Wyborczej" i Łukasza Drewniaka w "Przekroju". Przy czym pierwszy wyrażał troskę o dalszą karierę reżysera, natomiast drugi zwiastował jego kolejne arcydzieło. Intryguje mnie, czemu mają służyć owe przedpremierowe dywagacje, bo chyba jednak nie podsycaniu wśród widzów zainteresowania przedstawieniem. Prawdopodobnie dają autorom złudne poczucie wyprzedzenia pozostałych recenzentów w propagowaniu wybitnych dzieł czy ustanawianiu hierarchii twórców.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji