Artykuły

Hamlet w markecie

Każdego roku na rynku pracy pojawia się nie więcej niż sto osób z dyplomem zawodowego aktora, a podaż - jak w chyba w żadnej innej branży - znacznie przewyższa popyt. Sytuacja na rynku jest tak zła, że mało znani aktorzy muszą brać każdą proponowaną rolę. A nawet za zdobytym z trudem angażem nie zawsze idą solidne pieniądze - o sytuacji na aktorskim rynku pracy piszą Magdalena Walusiak i Maciej Cnota w Dzień Dobry.

Niełatwo być dzisiaj Świętym Mikołajem. Konkurencja coraz większa, wymagania klientów z każdym rokiem wyższe, a ceny od paru lat stoją. Na szczęście liczba chętnych na spotkania ze Świętym Mikołajem rośnie i grudzień wciąż pozostaje okresem, kiedy można dodatkowo dorobić do skromnej, aktorskiej pensji... Ciężka praca na planie zdjęciowym lub żmudne próby w teatrze to nierzadko jedynie kilkaset złotych miesięcznie. Ale naprawdę duże pieniądze bierze się za prowadzenie imprez lub udział w reklamach.

Byle na okładkę

Każdego roku na rynku pracy pojawia się nie więcej niż sto osób z dyplomem zawodowego aktora, a podaż - jak w chyba w żadnej innej branży - znacznie przewyższa popyt. Sytuacja na rynku jest tak zła, że mało znani aktorzy muszą brać każdą proponowaną rolę. A nawet za zdobytym z trudem angażem nie zawsze idą solidne pieniądze. Wielu aktorów, głównie w teatrach poza Warszawą, zarabia miesięcznie tylko 800-900 zł.

- Od kilku lat da się wyraźnie zauważyć, że coraz częściej zatrudniają się niemal za darmo. Byle tylko zaistnieć - mówi Jerzy Gudejko, właściciel największej agencji aktorskiej, która opiekuje się ok. 300 artystami, w tym m.in. Renatą Dancewicz i Joanną Brodzik [na zdjęciu].

Kto ma przynajmniej trochę znaną twarz, nie zginie. Nieźle poradził sobie Roch Siemianowski. Przez kilkanaście lat - do początku lat 90. - grał w stołecznych teatrach, a raz - w 1985 roku - trafiła mu się główna rola w telewizyjnym serialu "Przyłbice i kaptury".

- Otarłem się o sławę - wspomina Siemianowski. - Odszedłem, kiedy okazało się, że palacz w naszej teatralnej kotłowni zarabiał więcej niż aktor z 10-letnim stażem - mówi.

Teraz zarabia znacznie więcej niż pracownik kotłowni. Zajął się prowadzeniem imprez, często użycza głosu w reklamach, współpracuje z przedsiębiorstwem sprzedającym w Polsce whisky Johnnie Walker. Prowadzi prezentacje trunku dla zaproszonych przez firmę gości. Niemal co wieczór w innym mieście przebrany za postać Jasia Wędrowniczka opowiada o jego historii, produkcji i smaku.

- To pozwala mi nie tracić kontaktu z aktorstwem. Taka prezentacja to swoisty minispektakl ze mną w roli głównej - opowiada Siemianowski.

Nie żałuje podjętej przed laty decyzji, choć w jego głosie słychać nutę goryczy.

Podobnych historii jest mnóstwo. - Co rusz jakiś aktor zdobywa chwilową sławę, ale nagle dobre role się kończą. Jeśli tylko potrafi, to zdobyta popularność może pozwolić mu żyć całe lata - uważa Zofia Uzalec, dziekan Wydziału Aktorskiego w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej i Filmowej w Łodzi.

Sanie z prezentami

Najtrudniejszą sytuację mają aktorzy spoza Warszawy. W Teatrze Muzycznym w Gdyni podstawowa pensja aktora wynosi ok. 600 złotych. Dodatkowe pieniądze dostaje się za każdy spektakl.

- Jeśli nie gramy pierwszoplanowej roli, możemy liczyć jedynie na 20-40 złotych co wieczór - mówi były pracownik kilku teatrów w Polsce.

Aktorzy narzekają, narzekają i... grają dalej. Występy na scenie pozwalają im nie wypaść z obiegu i starać się o dobrze płatne zlecenia. Najpopularniejsze są korepetycje dla kandydatów na studia aktorskie lub prowadzenie grup teatralnych. Niektórzy organizują szkolenia dla biznesmenów. Inni wynajmują się jako Święci Mikołaje.

Święty z ogłoszenia. Większość Mikołajów, którzy są chętni do odwiedzania prywatnych domostw, to studenci. Zdarzają się sportowcy, fotografowie i aktorzy. Dla niektórych grudzień i mikołajowe wcielenie jest wreszcie szansą na solidny zastrzyk gotówki. Solidny w porównaniu z tym, co zarabiają na co dzień. Jeden z aktorów proponujących mikołajowy show absolutnie odmawia jakichkolwiek informacji na temat pracy.

- Nie jestem gwiazdą, nie mam stałej pracy i nie będę zdradzał tajemnic zawodowych - zastrzega się.

A konkurencja jest olbrzymia. Czyżby Mikołaje się rozmnażali?

- Multiplikują się - wyjaśnia przedstawiciel grupy "Mikołajowie Święci", działającej na rynku od 1993 r.

Nie chce podawać nazwiska, ponieważ wielokrotnie używano go w mediach do udowodnienia różnorodnych tez, przede wszystkim dowodzących komercjalizacji funkcji świętego.

- A przecież odwiedzamy ludzi i zmieniamy ich życie - wyjaśnia.

W ekipie Świętych Mikołajów pracują ludzie różnych profesji, m.in. profesjonalni aktorzy. Sami projektują swoje stroje, a szycie zlecają profesjonalnym krawcom. Koszt 20-minutowej wizyty w domu to 129 zł. 300 zł kosztują odwiedziny Mikołaja i Pastuszka z agencji aktorskiej Pana Pomidora, specjalizującej się w organizowaniu imprez dla dzieci.

- Ale mamy prawdziwe stroje teatralne, a nie byle jakie z hipermarketu i proponujemy dzieciom prawdziwą inscenizację, w której mali gospodarze również występują - podkreśla Pan Pomidor. Natomiast poprowadzenie przez kilkuosobowy zespół aktorski dwugodzinnej imprezy dla dużej grupy dzieci, na przykład z jakiegoś zakładu pracy, łączy się z kosztem rzędu 2 tys. złotych. Drobiazg w porównaniu z pieniędzmi, które można zarobić na innej pracy aktorskiej.

Aktorska żyła złota. W ostatnich latach jedną z najbardziej pożądanych chałtur stała się rola w telenoweli. Producenci, zasłaniając się tajemnicą handlową, nie zdradzają stawek, na jakie mogą liczyć aktorzy. Ale z nieoficjalnych źródeł wiadomo, że największe gwiazdy, np. Artur Żmijewski, mogą liczyć nawet na 30 tys. złotych miesięcznie. Jeden dzień zdjęciowy wycenia się na 1-2 tys. złotych.

- Najniższe stawki dochodzą do 300 zł - mówi osoba znająca kulisy produkcji serialu "Na Wspólnej". - Dzięki temu wystarcza pieniędzy na duże nazwiska, które przyciągają widownię.

Czy nie ma problemu ze znalezieniem chętnych do ciężkiej pracy za kilkaset złotych? Żadnego. Młodzi godzą się na to, bo rola w serialu pozwala zaistnieć i daje szansę na znacznie lepiej płatne chałtury.

Nie dziwi się temu Ania Przybylska.

- W tej branży coraz większą rolę odgrywa marketing - mówi aktorka znana m.in. z telenoweli "Złotopolscy".

Swoje pięć minut

Jerzy Gudejko nazywa aktorstwo sztuką przeczekiwania trudnych czasów. Do tej definicji warto chyba dodać fragment o umiejętności wykorzystywania swoich 5 minut. Joanna Brodzik na taki moment czekała niemal dekadę. Od 1995 roku, kiedy skończyła Akademię Teatralną w Warszawie, zagrała tylko kilka niewielkich ról.

- Wiele razy musiałem jej tłumaczyć, żeby się nie poddawała i poszła na kolejne - wspomina Jerzy Gudejko.

W końcu się doczekała. Tytułowa rola w serialu "Kasia i Tomek" przyniosła jej sławę i kolejne duże role. I wielkie możliwości finansowe. To wtedy posypały się propozycje udziału w reklamach, a dla organizatorów imprez promocyjnych stała się jedną z najbardziej pożądanych osób do wynajęcia.

Seriale, kolorowa prasa, kino, reklama - samonapędzająca się machina do robienia pieniędzy wreszcie ruszyła i gna coraz prędzej. A kolejni chętni czekają niecierpliwie, by wsiąść do tego pociągu. Lub, jak co roku, zakładają czerwony strój i wędrują od domu do domu, wręczając prezenty.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji