Artykuły

Matka Boska gażdżetowa

- Pankowski dotyka problemów, o których bardzo wiele osób boi się otwarcie mówić. Doświadczenie obozów zagłady, temat polskiej religijności, ludzkiej seksualności. Jeśli inni próbują coś zachować w jednej, ustalonej formie, jak w muzealnych gablotach, Pankowski reaguje wobec czegoś takiego niezmiennie sprzeciwem - mówi reżyser BARTOSZ FRĄCKOWIAK przed dzisiejszą premierą spektaklu "Ksiądz H., czyli Anioły w Amsterdamie" w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku.

Z Bartoszem Frąckowiakiem [na zdjęciu], reżyserem sztuki "Ksiądz H." w teatrze Wybrzeże, rozmawia Jarosław Zalesiński:

W "Księdzu Helenie" Mariana Pankowskiego kontrowersji nie brakuje, a Pan to jeszcze podrasował końcową sceną zbiorowego gwałtu na Matce Boskiej...

- Ale ta scena jest sceną formalną. U Pankowskiego nigdy nie mamy do czynienia z kontrowersją dla kontrowersji. To zawsze bardzo mocno przetworzona forma!

Owszem, tak jest u Pankowskiego...

- I podobnie jest w naszym przedstawieniu. Przecież nie pokażemy realistycznej sceny gwałtu na Matce Boskiej. Grać w niej będzie tancerka, Iwona Pasińska. Spektakl otwiera inna scena... ale nie chciałbym zbyt wiele zdradzać...

To ja dopowiem: scena, w której Matkę Boską zamienia się w dewocyjny gadżet.

- Bardzo mocno definiuje to, z jakim światem przyjdzie nam obcować. To świat, w którym wszystko jest na sprzedaż, gdzie Matka Boska z lokalnego bóstwa, bardzo bliskiego ludziom, z takiej Matki Boskiej Proletariackiej, zostaje przemieniona w Matkę Boską - gadżet jakiegoś wielkiego, powstającego w miejscu kaplicy centrum handlowego.

A finałowa scena to już sprostytuowanie tych wartości?

- Scena opowiada o klęsce społeczności, opisywanej w przedstawieniu. Misja księdza Heleny pozostaje niespełniona, a społeczność dokonuje na tej postaci jakby aktu ofiary. To bardziej sytuacja rytualna niż sytuacja dosłownego gwałtu. Zapewniam pana, że nie zobaczy pan aktora, który kładzie się na Matce Boskiej i odgrywa gwałt.

Jaki to rytuał?

- Wśród nielicznych interpretacji "Księdza Heleny" znalazłem jedną, która odczytywała dramat z perspektywy teorii kozła ofiarnego, formułowanych przez słynnego francuskiego antropologa Rene Girarda. Chodzi w nich o to, że społeczność w stanie kryzysu potrzebuje jakiejś postaci, figury, na którą zrzuca swoje napięcia czy lęki.

Tak już robił biblijny Izrael.

- Dzięki temu odzyskując względny ład. W naszym przedstawieniu to Matka Boska zastępuje Helenę w roli kozła ofiarnego. Od Matki Boskiej - lokalnego bóstwa, przez Matkę Boską - gadżet dochodzimy do aktu złożenia z Niej ofiary, czyli ostatecznego pozbycia się bóstwa z tego świata.

Do czego były Panu w tym potrzebne fragmenty powieści "Ostatni zlot aniołów" Pankowskiego?

- W tej powieści Bóg jest kimś już bezsilnym. Żydzi, szukając odpowiedzi na pytanie, co działo się z Bogiem w czasie Auschwitz, opowiadają sobie niekiedy historię, jak to Bóg wycofał się do swojej komnaty, odwrócił wzrok od świata i wtedy właśnie doszło do Zagłady. To ta sama sytuacja wycofanego bóstwa. Być może scena, którą umownie możemy nazwać gwałtem na Matce Boskiej, potrzebna jest Jej samej?

Żeby?

- Żeby została obudzona z letargu. To scena dla mnie samego nieoczywista, nie chciałbym przesądzać jakiejś jej jednoznacznej interpretacji. Na pewno nie jest realistyczną sceną gwałtu. Każde odczytywanie jej w ten sposób będzie fałszywe.

Ale ma Pan przecież świadomość, jak przyjmowano podobną swobodę przedstawiania symboli religijnych?

- Mnie nie zależy na prowokacji, a już na pewno nie na profanacji. Interesuje mnie, w jaki sposób te symbole funkcjonują w naszej kulturze, w naszej społeczności. Przede wszystkim zaś interesuje mnie konfrontacja dwóch postaw: biskupa, reprezentującego tradycyjny, przedsoborowy Kościół, z jego akcentem na hierarchię... W takim Kościele za wszystkich wiernych wyboru dokonała Instytucja.

A druga postawa?

- Drugą postawę reprezentuje Helena. To Kościół, w którym wierni zostają upodmiotowieni.

Pankowski jest emigracyjnym pisarzem, stopniowo przywracanym polskim czytelnikom. Bierze Pan w tym udział.

- Pierwszą krajową nagrodę Pankowski dostał u was - ubiegłoroczną Nagrodę Literacką Gdynia za "Ostatni zlot aniołów". Marian Pankowski jest autorem tak naprawdę nieobecnym, i na polskich scenach, i w polskim życiu literackim.

"Rudolf" nie stał się powieścią kultową?

- Był hitem w pewnych środowiskach, podobnie jak wcześniej przez chwilę powieść "Matuga idzie". Ale Pankowski nie istnieje w szerszej debacie.

Coś straciliśmy przez to?

- Pankowski dotyka wielu problemów, o których bardzo wiele osób boi się otwarcie mówić. Doświadczenie obozów zagłady, temat polskiej religijności, ludzkiej seksualności. Jeśli inni próbują coś zachować w jednej, ustalonej formie, jak w muzealnych gablotach, Pankowski reaguje wobec czegoś takiego niezmiennie sprzeciwem.

Co się Panu podoba.

- Postać Księdza Heleny wyraża postawę, którą nazwałbym lewicowym chrześcijaństwem. Z czymś takim się identyfikuję. Ważne są dla mnie i wartości chrześcijańskie, powiedziałbym wczesnochrześcijańskie, i lewicowość, z jej akcentem na ludzi wykluczonych. Te postawy powinny współistnieć, a z jakichś powodów postrzegane są jako sprzeczne ze sobą.

Premiera

"Ksiądz H., czyli Anioły w Amsterdamie" na R@porcie

Premiera spektaklu "Ksiądz H." w reżyserii Bartosza Frąckowiaka dzisiaj na scenie Malarnia teatru Wybrzeże. Sztuka jest jednym z konkursowych przedstawień Festiwalu R@port. W poniedziałek rozstrzygnięto towarzyszący R@portowi konkurs o Gdyńską Nagrodę Dramaturgiczną. Jego zwycięzcą został Mariusz Bieliński, autor sztuki "Nad". Zwycięski spektakl R@portu poznamy w sobotę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji