Artykuły

Beczka śmiechu

Zdzisław Skowroński i Józef Słotwiński: "Imieniny pana dyrektora". Komediofarsa w 3 aktach. Reżyseria Karola Borowkiego. Dekoracje Romualda Nowickiego. Kostiumy Ireny Nowickiej. Prapremiera w Teatrze Powszechnym w Warszawie.

Spółki autorskie bywają w dramaturgii dość częstym zjawiskiem, zwłaszcza w "dziedzinie zgrabnie skonstruowanych, dowcipnych komedii i fars, bawiących widownię swym bezpretensjonalnym humorem. Nie mają więc więc złych paranteli Skowroński i Słotwiński i życzyć by im należało takiej wprawy i biegłości, jaką osiągnęli niektórzy ich poprzednicy w tej dziedzinie. Na czym polegają podobieństwa z nimi? Wesoły i zabawny tekst, śmieszne sytuacje, kilka godzin humoru - to wszystko udaje się jak widać owym teatralnym małżeństwom. Są jednak i różnice. Skowroński i Słotwiński napisali swą sztukę nie tylko z myślą o czczej zabawie, lecz również wyraźnym dydaktycznym celem.

Autorzy nazwali swą sztukę komediofarsą. Nie jest to chyba słuszne. Wydaje się, że mamy tu do czynienia z dobrą farsą bez pretensji do "awansu" w kierunku komedii. I tak jest właśnie dobrze. Wbrew mniemaniu ponuraków farsa jest nam również potrzebna, pod warunkiem, że będzie tek wesoła, zabawna i śmieszna, jak "Imieniny pana dyrektora". Nie każda sztuka musi "smagać" ostrzem satyry, nie każda musi "biczować" i "demaskować". Często dobrze jest właśnie pogodnie wyśmiać błędy, przywary i słabości ludzkie, wykpić je bez kropek nad i, oraz deklaratywnych tyrad. Bywa tak, że właśnie wtedy humor jest najskuteczniejszy. Nie trzeba bowiem wybierać się z armatą, by upolować wróbla. Takim właśnie wróblem jest bohater sztuki Skowrońskiego i Słotwińskiego, który obchodzi imieniny w dniu przebiegu akcji. Nie ma tam antagonistycznych konfliktów, ani gwałtownych spięć dramatycznych. Po prostu można się pośmiać z dyrektora, który zdemoralizował się trochę na swym stanowisku, nie lubi krytyki, woda sodowa uderzyła mu do głowy i nikt nie może go przekonać, że nie ma racji. Iluż takich dyrektorów siedzi na widowni i rozpoznaje na scenie swój własny portret. Iluż z nich zastanowi się może nad swymi błędami i wadami, iluż zaś łatwiej będzie rozpoznać pracownikom, którzy zobaczyli typową postać swego kierownika na scenie. Przy tym dyrektor nie jest wcale wrogiem. Przeciwnie, to bardzo porządny człowiek. Pracował dobrze jako inżynier w tej samej fabryce. Toteż jeśli krytyka pomoże mu otrząsnąć się z błędów będzie jeszcze bardzo cennym pracownikiem, podobnie jak ci, którzy siedzą na widowni zmienią swe postępowanie pod wpływem sztuki.

Wiele spraw dużych i małych wzięli na swój warsztat autorzy sztuki. Wyśmiali zabawną dyrektorową (która jest w gruncie rzeczy najsympatyczniejszym człowiekiem), jej córkę i narzeczonego, który choć jest typowym pozytywnym bohaterem, nie został pozbawiony przez autorów ludzkich cech, a nawet swego rodzaju śmieszności. Jest też w sztuce sekretarka pana dyrektora, kociak, który masuje swemu szefowi głowę, lecząc jego bóle i inne przypadłości. Oczywiście spotykamy tu również uosobienie biurokracji, pana naczelnika Dobka. Nawet naczelny dyrektor zjednoczenia, którego Skowroński i Słotwiński wyraźnie oszczędzali - jest chwilami śmieszny. Nie mówiąc już o niższych urzędnikach, woźnym, czy małym cwaniaku i kombinatorze Poldku, kuzynie dyrektora - na których użyli sobie już autorzy bez obawy, że się komukolwiek narażą. "Imieniny pana dyrektora" nie mają walorów literackich "Takich czasów" Jurandota, ale głód komedii jest tak u nas wielki, że chętnie darzyć będziemy uznaniem dalszą twórczość Skowrońskiego i Słotwińskiego, jeżeli zobowiążą się w zamian za to dostarczać regularnie komedii czy fars tak zręcznych i dowcipnych, jak "Imieniny pana dyrektora". Wprawdzie humor farsy jest dość niewybredny. Dowcipy w rodzaju orkiestry dętej, grającej w najniestosowniejszym momencie z powodu otwarcia okna, nie świadczą najlepiej o dobrym smaku autorów. Śmiejemy się jednak do rozpuku przez cały prawie czas przedstawienia i dlatego jesteśmy nawet gotowi wybaczyć Skowrońskiemu i Słotwińskiemu dłużyzny w trzecim akcie czy też pewne uproszczenia i spłycenia postaci.

Sprawnej reżyserii Karola Borowskiego zawdzięcza sztuka doskonałe tempo i zręczne sytuacje. Prawdziwe sukcesy święci w niej zasłużenie Tadeusz Chmielewski, który doskonale się czuje w farsowej roli dyrektora Puchalskiego. Przypomina się miejscami nasz najlepszy aktor farsowy Antoni Fertner, a to porównanie mówi samo za siebie. Czasem nawet Chmielewski fertneryzuje trochę ponad miarę, ale widownię cieszy. Bardzo zabawny jest też Mikołaj Wołyńczyk, jako woźny Więckowski. Dodajmy do tego wdzięk i dobrą grę Barbary Stępniakówny w roli sekretarki dyrektora i Marii Seroczyńskiej, jako jego córki, wymieńmy Józefa Zejdowskiego, Wandę Chądzyńską, Mieczysława Serwińskiego, Czesława Byszewskiego, Czesława Roszkowskiego i Tadeusza Bartosika - a będziemy mieli wykaz aktorów, którzy trafnie wcielają w życie postacie sztuki trudno zgodzić się jedynie z interpretacją żony dyrektora. jaka daje Eugenia Podborówna. Lubi ona, jak widać, poklask widowni i z przyjemnością naciska pedał, grając "na całego". Publiczność nie zawiodła jej nadziei. Ale podobnie jak na meczach bokserskich, pewne sposoby zwyciężania powinny być nawet na farsie zabronione. Zygmunt Wojdan gra - jak zwykle. Jerzy Tkaczyk nie poradził sobie z rolą Poldka, kuzyna dyrektora. Autorzy chcieli go widzieć, jako pełnego wdzięku niebieskiego ptaka. A on wygląda nie jak bikiniarz, lecz jak przebrany kominiarz, i choć nosi laskę, rękawiczki i ubrani, które ma uchodzić za eleganckie - nie wierzymy mu ani przez chwilę, że jest lekkoduchem i utracjuszem.

Dekoracje Romualda Nowickiego i kostiumy Ireny Nowickiej nie stoją na poziomie, na jaki stać tych utalentowanych artystów.

Mówimy często, że potrzebni są nam Gogolowie i Szczedrinowie. Dodajmy do tego, że brak nam również Abrahamowiczów i Ruszkowskich. Tę lukę mogą z powodzeniem wypełnić Skowroński i Słotwiński. Kto pragnie dobrze się uśmiać, niechaj spieszy na Pragę do teatru Powszechnego. Dobry żart - tyfna wart, mówi stare polskie przysłowie. Dobra farsa - warta jest nie tylko życzliwej recenzji - lecz również obejrzenia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji