Artykuły

Od buddyzmu do bajki

- Jeśli aktor traktuje swój zawód poważnie, powinien, poza pracą w teatrze, mieć coś, co pozwala mu wracać do pionu, wyjść z roli i po prostu być sobą, poza teatrem funkcjonować jak normalny człowiek, który niczego nie udaje - mówi MAJA OSTASZEWSKA.

Maja Ruszpel: Jesteś jedną z nielicznych osób w Polsce, które są buddystami już w drugim pokoleniu. Buddyzm uczy dystansu do siebie, do własnych i cudzych emocji. Tymczasem żyjesz w środowisku, w którym zdecydowanie tego brakuje.

Maja Ostaszewska: Dlatego uważam, że jeśli aktor traktuje swój zawód poważnie, powinien, poza pracą w teatrze, mieć coś, co pozwala mu wracać do pionu, wyjść z roli i po prostu być sobą, poza teatrem funkcjonować jak normalny człowiek, który niczego nie udaje. Emocje związane z ambicjami, frustracje, lęki, czasem zazdrość są w teatrze codziennością. Narzędziem pracy aktora jest jego wrażliwość. Musimy umieć sobie z tym radzić. Nie mówiąc już o popularności, z jej dobrymi i złymi aspektami. Mnie pomaga buddyzm, ale gdybym go nie miała, na pewno szukałabym innych metod pracy nad sobą.

- Nie denerwuje cię moda na buddyzm? Max Cegielski w "Masali" opisałf to zjawisko dość trafnie: " W Azji tłum turystów chce dodać szczyptę oświecenia do swojego wygodnego zachodniego życia. Nirwana to kolejna przyprawa przywożona z Indii".

- Pojęcie nirwany funkcjonuje również w hinduizmie. Indie, choć mają bardzo silne korzenie buddyjskie, dzisiaj są krajem, w którym króluje hinduizm i islam. Żeby dotrzeć do miejsc typowo buddyjskich, trzeba odpowiednio zaplanować podróż. Pojechać na przykład na północ do Ladahku, Bodhgai czy Sarnath. Wtedy istotnie możemy znaleźć się w niezwykłych miejscach. Ale to nie jest konieczne do poznania buddyzmu. Tak naprawdę medytować można wszędzie - we własnym domu, w pociągu... Z drugiej strony podróż do Indii (byłam tam 3 razy), choć sama w sobie nie wydaje mi się podróżą po buddyzm, może być niezwykle inspirująca. To wspaniały, niesamowicie gęsto zaludniony kraj, o zachwycającej kulturze; mieszance tego, co piękne, pełne spokoju i mądrości, z tym wszystkim, co potworne w krajach Trzeciego Świata: nędzą, przeludnieniem.

Buddyzm rzeczywiście stał się popularny. Ale przyciąga przede wszystkim samodzielnych, inteligentnych, poszukujących ludzi, którzy chcą się rozwijać. Ta filozofia jest niezwykle logiczna, uczy samodzielności, odpowiedzialności; uczy, że wszystko, co się wydarza, zależy od nas samych, wynika z prawa przyczyny i skutku, nie gloryfikuje cierpienia. Nic złego w tym, że panuje moda na coś mądrego, wartościowego.

- Jak się czuła mała Maja buddystka w katolickim kraju ?

- Nie było łatwo. Mogę powiedzieć, że doświadczyłam swego rodzaju dyskryminacji. Kiedy byłam małą dziewczynką, dzieci potwornie mi dokuczały. Straszyły mnie diabłem, piekłem, księdzem, bo byłam jedyną osobą w klasie, która nie chodziła na religię. Zatem ksiądz urastał w mojej wyobraźni do rangi jakiegoś potwora, który ma "zrobić ze mną porządek". Trzeba pamiętać, że to była Polska lat 70. W domu byłam wychowywana w atmosferze wolności. Ubierałam się inaczej niż rówieśnicy. Byłam ostrzyżona na jeża, nosiłam kolorowe bluzy... Przez kilka lat mieszkaliśmy w górach, w małej miejscowości. Pamiętam, że któregoś dnia dzieci, tylko dlatego że wyglądałam inaczej niż one, zrzuciły mnie ze schodów. Na szczęście, moi rodzice zachowali się wspaniale. Tłumaczyli, dlaczego tak się stało, dawali wsparcie. I mimo że to było okropne doświadczenie, którego nigdy nie życzyłabym swoim dzieciom, nauczyło mnie, że... nie muszę być taka sama jak inni. To bardzo pomogło mi w dorosłym życiu. Nie czuję się źle, jeśli mam inne zdanie niż cała reszta.

- Ile psychicznie kosztował cię udział w reklamie magazynu "Avanti"? Słyszałam wiele nie najlepszych komentarzy.

- Tak. Ale odebrałam też mnóstwo pozytywnych sygnałów. Szczerze mówiąc, nie rozumiem tego całego zamieszania - od lat pracuję intensywnie w teatrze i w filmie, ta praca zaowocowała między innymi propozycją zrobienia reklamy dla Wydawnictwa Agora. Ja traktuję to jak rodzaj premii. Nie zagrałabym w reklamie sprzecznej z wartościami, w które wierzę. Nie mogłabym wziąć udziału w czymś, co kompromituje kobiety, obraża je. Tymczasem ja lubię chodzić na zakupy i dokładnie o tym jest ta reklama. Za żadną ze swoich dotychczasowych ról, ciężko pracując, nie dostałam takich pieniędzy jak za tę reklamę. A w tamtym momencie bardzo ich potrzebowałam.

- Z tych samych powodów w twoim zawodowym życiu pojawiła się rola w "Na dobre i na zie "? Podobnie jak reklamy, ten serial pokazuje świat nierealny. W Polsce nie ma tak czystych, i ładnych szpitali jak ten z Leśnej Góry, nie ma instytucji, w której istnieją tak dobre relacje między ludźmi. To bajka dla dorosłych...

- Taka jest konwencja. Tak, jak powiedziałaś, "bajka" ma bardzo szerokie grono odbiorców. Żyjemy w kraju, w którym jest mnóstwo tematów tabu, mówienie o chorobach jest wstydliwe. "Na dobre i na złe" w przystępny sposób edukuje, a jednocześnie ośmiela, oswaja z problemami, o których ludzie wstydzą się mówić. Na tym polega bardzo duża wartość tego serialu.

- Uważasz, że dzięki swojej popularności możesz,więcej zrobić dla społeczeństwa ? Manifestowałaś przeciwko nietolerancji, kiedy zakazano Parady Wolności w Warszawie, bierzesz, udział w kampanii dotyczącej zakazu przemytu zwierząt...

- Byłabym hipokrytką, gdybym powiedziała, że to właśnie zadecydowało o udziale w serialu. Zagrałam w nim, ponieważ jest naprawdę dobry w swoim gatunku. Pracuję w gronie świetnych aktorów i reżyserów. Aktorstwo jest moim zawodem, którym zarabiam na życie. Nie rozumiem, dlaczego miałabym traktować siebie jak świętą krowę. Z drugiej strony nie przyjęłabym roli w serialu, który miałby wyraźnie podejrzany dla mnie przekaz czy estetykę. Rzeczywiście, nie zdawałam sobie sprawy, jak mocno dzięki występowi w serialu aktor staje się rozpoznawalny.

- Jak to się przekłada na działalność w Fundacji "VIVA! Akcja dla zwierząt"?

- To jest właśnie jedna z cudownych stron popularności. Mogę ją wykorzystać do propagowania tego co dla mnie ważne. Nie zgadzam się na nietolerancję, dyskryminację, łamanie praw człowieka czy niehumanitarne traktowanie zwierząt. Współpracuję z fundacjami walczącymi o prawa zwierząt, takimi jak VIVA czy WWF, ponieważ bestialsko traktowane zwierzęta nie potrafią bronić się same. Z VTVĄ prowadziliśmy kampanię przeciwko niehumanitarnym transportom polskich koni do rzeźni we Włoszech i Francji. Teraz rusza kampania przeciwko potwornemu traktowaniu świń w chowie przemysłowym. Kampania, o której wspomniałaś, była prowadzona przez WWF i dotyczyła przemytu do Polski zwierząt egzotycznych, często zagrożonych gatunków. Bardzo ważne jest, żeby uświadamiać społeczeństwu, jak potwornie traktowane są zwierzęta i w jak strasznych warunkach są hodowane. Społeczna zgoda na to wynika w dużym stopniu z braku świadomości. Dzieci już od pierwszych lat uczy się myślowego dualizmu i hipokryzji - z jednej strony w bajkach czyta się o małych, słodkich zwierzątkach, z drugiej strony ten sam kurczaczek, świnka czy krówka lądują na talerzu... Dla mnie stosunek społeczeństwa do zwierząt jest miarą tego, jak to społeczeństwo jest rozwinięte.

Cztery szlachetne prawdy wygłoszone przez Buddę na jego pierwszym kazaniu:

1. wszelkie życie jest cierpieniem.

2. źródłem cierpienia jest niewiedza, wywołująca egoistyczne pożądanie i przywiązanie.

3. istnieje droga prowadząca do kresu cierpienia.

4. drogą tą jest ośmioraka ścieżka.

Szlachetna ośmioraka ścieżka:

słuszny wgląd,

słuszna postawa,

słuszna mowa,

słuszne działanie,

słuszne prowadzenieżycia,

słuszna walka,

słuszne rozmyślanie,

słuszne skupienie umysłu.

Na zdjęciu: Maja Ostaszewska w filmie "Patrzę na ciebie, Marysiu".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji