Artykuły

Z lalką w plecaku

17 maja obchodzimy 65. rocznicę Bitwy pod Monte Cassino. Tego dnia w Klubie Filmowym OiFP Adam Radziszewski pokaże "Wielką Drogę" zrealizowaną przez andersowczyków. Wystąpił w nim PIOTR SAWICKI. A w ogóle, co to była za postać! - pioniera teatru lalek w Białymstoku wspomina Tomasz Wisniewski

17 maja obchodzimy 65. rocznicę Bitwy pod Monte Cassino. Tego dnia w Klubie Filmowym OiFP Adam Radziszewski pokaże "Wielką Drogę" zrealizowaną przez andersowczyków. Wystąpił w nim Sawicki. A w ogóle, co to była za postać! Wierzyć się nie chce, że jeden życiorys może tak wiele pomieścić.

Wyrzeźbił dwóch marszałków

Urodził się w Białymstoku w 1905 roku. Matka w obawie przed branką do carskiej armii urwała synowi z dowodu rok. W dowodzie w rubryce "urodzony" stoi jak wół niezwykły urzędniczy dopisek "rzekomo w 1905". Już przed I wojną światową, za cara Mikołaja podglądał aktorów z teatru lalek Pietruszki. Pietruszka dawał spektakle w parku miejskim, wokół sceny gromadziła się dzieciarnia. U księdza Zalewskiego w szkole rzemieślniczej na Antoniuku uczył się stolarstwa, ślusarki i jazdy samochodem. Bo nietuzinkowy ksiądz pierwszy w mieście miał auto. Potem już w wolnej Polsce chciał do Wilna, do Szkoły Rzemiosł Artystycznych, ale wolność przyszła zbyt szybko, a na Uniwersytet był za stary. Rodzina nie była majętna. Nie było za co. Z grafikiem Czesławem Sadowskim, rzeźbiarzem Zygmuntem Stankiewiczem, fotografem Józefem Sławickim stworzyli grupkę cyganerii artystycznej, zbuntowanej młodzieży z rodzin robotniczych - wiecznie głodne, prywatne towarzystwo przyjaciół sztuk pięknych. Żyli z chałtur, sprzedaży własnych rysunków, grafik, fotografii, malarstwa, rzeźb, a nawet produkcji reklam. Sawicki wyrzeźbił między innymi Wita Stwosza, marszałka Rydza Śmigłego, a ze Stankiewiczem generalskiego psa: Kawalina. Zaprojektował też jedną z pierwszych w Polsce reklam Philipsa. Dekorował wnętrza nowo zbudowanego Domu Ludowego im. Marszałka Piłsudskiego, dziś teatru Węgierki. Na jego potrzeby wyrzeźbił popiersia Norwida, Puszkina. Dla jednych Piłsudskiego w Teatrze Węgierki wykonał Kuna, dla innych Sawicki, ale na zachowanym zdjęciu to on właśnie stoi z dłutem przed rzeźbą "dziadka".

Wymalował odkryte niedawno freski na ścianach teatru. Sawicki junior znalazł w swoich zbiorach rulony z projektami tych rysunków: "ojcu nie zapłacili nawet za te zrobione, a później wybuchła wojna". To według jego projektów powstały słynne kasetonowe sufity w teatrze, zniszczyli je później Sowieci. Wielkopański sufit nie pasował do atmosfery zjazdu decydującego o przyłączeniu Białegostoku do Białorusi.

Z teatru na Sybir

Jesienią 1937 z nauczycielką Heleną Pacewicz zorganizował w Szkole Podstawowej nr 8 przy Jurowieckiej szkolny teatrzyk. Uczniowie wystawili "O Kasi, co gąski zgubiła" Marii Kownackiej. Rok później scenę przekształcono w Międzyszkolny Teatr Lalek pod patronatem PCK, a opiekę pedagogiczną objęło Kuratorium Okręgu Szkolnego. W tym czasie Sawicki ukończył kurs teatrów ludowych u profesora Zaniewskiego, a w Białowieży kursy lalkarskie zorganizowane przez warszawski Teatr Lalek "Baj". - Występowali, gdzie się dało - wspominał Ryszard Kraśko. - Czasem w teatrze Palace Cały dochód przeznaczano na pomoc biednym dzieciom Obok Sawickiego byli tam Jadwiga Polecka, Helena Dąbrowska, Helena Stankiewicz, Antoni Malinowski, Hipolit Wejland oraz kierownik literacki Stanisława Giarówna, po wojnie - wskrzesicielka teatrzyku.

Ślub brał 29 sierpnia 1939 roku, na dwa dni przed wybuchem wojny. W kościele 42. pułku piechoty przy ulicy Traugutta mszę prowadził ksiądz Wdzięczny. Kapelan minę miał niewyraźną, bo pod sutanną trzymał kartę powołania do wojska pana młodego. Następnego dnia poszedł na wojnę Powalczył z Niemcami pod Łosośną. Ale od wschodu weszli Sowieci. We wsi Tarnopol koło Siemianówki z nudów szkicował wiejskie dzieciaki. - Skąd u was zeszyt, przecież w Polsce nie ma papieru - zagadnął sowiecki komandir. Zaprotestował i pokazał nadruk "Papiernia w Jeziornej". Za "papiernię" dostał 13 lat przymusowych robót. Na kręgu polarnym było ciekawie jak w sowieckim "teatrze". Towarzystwo doborowe: profesorowie ze Lwowa, wykładowcy z Wilna, wysocy rangą oficerowie. Po latach syn spyta ojca: "dlaczego poszedłeś do Andersa, przecież było już Wojsko Polskie?". "Synu, po łagrach ja już wiedziałem wszystko. Żadnej pewności czy jutro nie rozstrzelają".

U Andersa

Na przywitanie generała Sikorskiego w Tatiszczewie nad Wołgą Sawicki namalował obraz Matki Boskiej Ostrobramskiej. Od generała dostał zań wieczne pióro. Potem wojował pod Andersem. Za II Korpusem szła Ostrobramska. Służyła katolikom i prawosławnym. Gdy pod Monte Cassino zobaczył swoje dzieło "trafił go przysłowiowy szlag". - Nie poznał go - wspomina junior - jakiś makaroniarz wypacykował ją tak po włosku, na ładniutką, radosną i głupiutką, a ta Sawicka była nasza, boleściwa. Po wojnie obraz służył misji w Afryce. W latach 50. trafił do Muzeum Sikorskiego w Londynie i wreszcie zawisł na stałe w kościele pw. św. Andrzeja Boboli, z którego Wolna Europa nadawała msze. "Sawicka Ostrobramska" wisi tam po dziś dzień.

Nawet pod Monte Cassino, w swoim Willisie zawsze miał pod ręką farby i pędzle. Ale też kukiełkę. Krzysztof Rau, wieloletni dyrektor Białostockiego Teatru Lalek powiada o nim, że tam u Andersa, Sawicki był człowiekiem z "lalką w plecaku".

Obok przeciwlotniczego działa, z którego strzelał, na skrzynce z nabojami leżał fotograficzny aparat. Sawicki został fotoreporterem II Korpusu. Całe mnóstwo tych zdjęć pokazywał mi Piotr junior, ale setki negatywów czekają na odkrywcę w Muzeum Sikorskiego. A na tych fotkach same sławy: Lucjan Wiechecki, brat Wiecha, Tadeusz Kossak, brat Wojciecha, Renata Bogdańska żona Andersa, sam Anders, Jadwiga Andrzejewska z "Dziewcząt z Nowolipek". Jest Tadeusz Bulsiewicz, spiker radia wileńskiego, który odebrał sobie życie, gdy pocisk zranił go w szczękę, tak że nie mógł mówić. Dla spikera życie straciło sens. Na jednym ze zdjęć maleńki zaciekawiony chłopczyk. To Fajsala, z Polakami kopie piłkę. Kilka lat później zostanie władcą Iraku.

Już w Egipcie na całego związał się z teatrem. Po Monte Cassino wybrał się na studium teatralne. We Włoszech zaprojektował kukły i maski do "Wiele hałasu o nic" Shakespeare'a. Potem przyszły dziesiątki spektakli. Tu mógł wyżyć się jako aktor, scenograf, choreograf.

W 1946 roku w Rzymie odbyła się premiera filmu fabularnego "Wielka Droga" w reżyserii Michała Waszyńskiego. Zasiadł w pierwszym rzędzie tych, którzy w nim wystąpili.

Po bitwie pod Anconą fotoreporter II Korpusu w stopniu sierżanta wylądował w Londynie. Koledzy wyjeżdżali do Ameryki, Australii, on wybierał się do Polski. Śmiano się z niego: "jesteś idiota, teatr tam chcesz robić, komuna to zniszczy, a ciebie posadzą".

Nocował w Świerszczu

W 1947 roku na redzie w Gdyni wytaszczył walizy pełne książek i kukiełek. Stęskniona żona nie wypatrywała bogactw, lecz męża. Po 8 latach od ślubu było wesele, noc poślubna, a 9 miesięcy później urodził się Piotr Sawicki junior, wybitny fotografik. Natychmiast zaangażował się w działalność "Teatru Marionetek" kierowanego przez Stanisławę Giaro. Od 1953 Ministerstwo Kultury i Sztuki przyznało mu subwencję i status sceny profesjonalnej. Teatrzyk przylgnął do Samopomocy Chłopskiej, i pod oficjalną nazwą "Świerszcz" zadomowił się w kinie TON, potem "przeskoczył" do budynku dawnej synagogi przy ulicy Pięknej. Powstawał zalążek zespołu. On został kierownikiem. Współpracowała z nim Halina Kołpak z białostockiej rozgłośni Polskiego Radia i Danuta Okłota. Wkrótce dołączyli: Wiesława Maciejewska, Eliza i Janusz Piechowscy, Lucjan Topolewicz, Dezyderiusz Gałecki, nieco później także Krystyna Matuszewska.

Pierwszy spektakl "O tym, jak zwierzęta koncert urządziły" wyreżyserowała Halina Kołpak. Zespół docierał z przedstawieniami, najczęściej pociągiem do Ełku, Knyszyna, Grajewa, Czarnej Białostockiej i Sokółki. Autobusem jeździł na spółę z teatrem Różyckiego. Na starym Chevrolecie z demobilu przez trzy dni wisiał napis: "Państwowy Teatr Dramatyczny im. Aleksandra Węgierki", a przez trzy kolejne "Teatr Lalek Świerszcz". Niezbędne rekwizyty, a także lampy naftowe czy latarki kolejowe zastępujące reflektory przewożono w walizkach.

On zajmował się wszystkim: załatwianiem dotacji, projektowaniem lalek, księgowością. Jak dozorca zachorował, nocował w budynku, pilnował dobytku. Gdy węgiel przywieźli, dozorca przyglądał się, jak dyrektor wsypuje go do komórki, a na ucho podpowiadał: "panie dyrektoru, tonę do domu, jedną do firmy". Działalność tego zespołu późniejsza jego dyrektorka Joanna Piekarska określiła mianem "teatru zapaleńców". To był jego chleb - te lata Sawicki junior pamięta - ojciec rzadko reżyserował, robił lalki, scenografię, był organizatorem.

1 stycznia 1960 r. nastąpiło upaństwowienie "Świerszcza". Przepoczwarzył się w teatr zawodowy. Kolejne przeprowadzki na Kilińskiego, Warszawską. "Świerszcz" skakał z miejsca na miejsce i wreszcie wybudowano dla niego obiekt przy Kalinowskiego.

I gdzieś tak wówczas przestał nazywać się "Świerszcz".

x x x

W teatrze już bez nazwy Piotr Sawicki pracował do 1968 roku. Potem w WDK kilka lat zajmował się amatorskim ruchem artystycznym. Na emeryturze pracował z dziećmi w klubie na Owsianej. O jego podwórkowym "teatrze na trzepaku" powstał film dokumentalny. Dlaczego lalki? Do takiego chojraka i andersowca jak Piotr Sawicki nie pasuje szycie kukieł i wymachiwanie lalką. A on po prostu kochał dzieci! Jego syn wspomina, że jak jechał do sanatorium, zawsze brał lalki, by rozbawić jakiegoś dzieciaka. To była ucieczka od międzywojnia, w którym biedował, okropieństw wojny, potem absurdu komuny. Świat dziecka nie znał polityki.

Ci, którzy tworzyli BTL, zgodnym chórem powiadają, że gdyby Piotr "Świerszcz" Sawicki nie wrócił po wojnie do Polski, to dziś nie byłoby jednego z najlepszych teatrów lalkowych w Polsce. I między wzgórzem Magdaleny a parkiem rosłyby łopiany.

Miał życie wypełnione pracą i niezwykle zróżnicowanym dorobkiem. Aż nie chce się wierzyć, że nie powstała o nim książka. To kolejna postać w panteonie, niesłusznie zapomnianych postaci rodem z Białegostoku. I jemu, podobnie jak Norze Ney, należy się w naszym mieście ulica. Trzeba ciągle w tej sprawie tarabanić. A skoro już o Norze... Jej pierwszy jak i drugi mąż zapewne spotkali się z Sawickim. Seweryn Steinwurzel przed wojną założył wytwórnię filmową "Meteor", związał się z wytwórnią "Leo-Film" Leo Forberta. Był współzałożycielem Polskiego Związku Producentów Filmowych i Stowarzyszenia Realizatorów i Techników Filmowych. Wybuch wojny przerwał mu prace na planie "Szatana z siódmej klasy" w reż. Konrada Toma. W 1942 wstąpił do Andersa i trafił do sekcji filmowej Biura Propagandy i Oświaty. Musiał spotkać Sawickiego! W 1947 wyjechał do Argentyny, następnie osiadł w Brazylii, gdzie został głównym inżynierem w największej brazylijskiej wytwórni "Lider Cinematografica" w Rio de Janeiro. Drugi mąż Nory, znany krytyk filmowy Józef Fryd, ceniony producent filmowy i dystrybutor francuskich filmów w Polsce również wylądował u Andersa. Z racji filmowych koneksji i on musiał zetknąć się z Sawickim.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji