Artykuły

Nie ma nic

O "Operze dokumentalnej o Okrągłym Stole" w reż. Barbary Wysockiej zrealizowanej w Instytucie Teatralnym im. Zbigniewa Raszewskiego podczas Warszawskich Spotkań Teatralnych pisze Antoni Winch z Nowej Siły Krytycznej.

Paradoksalnie, w "Operze dokumentalnej o Okrągłym Stole" reżyserowanej przez Barbarę Wysocką Okrągłego Stołu było najmniej. W filmie dokumentalnym autorstwa Piotra Bikonta, wyświetlanym na ekranie zawieszonym za sceną, historycznego mebla prawie nie widać. Są gabinety, korytarze, kuluary, rozmowy toczone przy stolikach, oknach, między kolumnami.

Opozycjoniści dobijają targu z władzą lub, jak kto woli, osiągają z nią kompromis. Na ekranie przewijają się sylwetki Lecha Wałęsy, Bronisława Geremka, Tadeusza Mazowieckiego, Ryszarda Bugaja, Jerzego Urbana, Stanisława Cioska, Aleksandra Kwaśniewskiego i wielu innych. Historyczni negocjatorzy raz mamroczą coś niezrozumiale, są zagłuszani przez muzykę, innym razem ich słowa docierają wyraźnie do publiczności, powtarzane dodatkowo przez aktorów: Arkadiusza Brykalskiego i Jana Peszka lub wyśpiewywane przez sopranistkę Agatę Zubel. Należy to chyba traktować jako chwyt komiczny (widownia reagowała w każdym razie śmiechem, gdy Peszek czy Zubel wypowiadali po raz kolejny któreś ze zdań Mazowieckiego czy Urbana). Podważono w ten sposób nastrój poważnych negocjacji toczonych na ekranie, odjęto im ciężar historycznego wydarzenia, jakim były. Zmieniono je w coś w rodzaju rozmówek, podczas których wymienia się anegdotami, dowcipkuje, z rzadka tylko zahaczając o poważniejsze sprawy. Wielkie, dziejowe chwile mają widać to do siebie, że składają się z całego szeregu prozaicznych wydarzeń.

Członkowie orkiestry ubrani byli w stroje z końca lat osiemdziesiątych. Nosili swetry, duże, kwadratowe okulary w grubych oprawach. Niektórzy byli w garniturach, inni w tanich, stylonowych dresach. Muzyka przez nich wykonywana bardzo rzadko budowała napięcie. Służyła raczej jego rozładowaniu. Komponowała się z obrazem na ekranie na zasadzie kontrastu, a nie harmonii. Poważny w swojej wymowie dokument Bikonta kontrowany był przez muzykę Wieleckiego.

Atmosfera pozostałaby lekka i niezobowiązująca, gdyby nie napis na lewej ścianie: "Nie ma wolności bez Solidarności". W miarę upływu czasu poszczególne litery tworzące to hasło znikały. W końcu zachowały się tylko dwa słowa: "Nie ma". Wysocka mówi w ten sposób o tym, co zostało z Okrągłego Stołu i z Solidarności, z idei, które stworzyły związek zawodowy, które połączyły dziesięć milionów Polaków, które wreszcie doprowadziły do negocjacji opozycjonistów z reżimem i do oddania przez komunistów części władzy. Cóż, zostało tyle, co nic.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji