Artykuły

Dramat wyobraźni

Z ogromnym zainteresowaniem szedłem na przedstawienie "Peer Gynta" Henryka Ibsena w Teatrze Ateneum, tekst którego to dramatu został przełożony przez Z. Krawczykowskiego, a adaptacji scenicznej tekstu i reżyserii dokonał Maciej Prus. Interesowała mnie także scenografia, zaprojektowana przez Wojciecha Krakowskiego, słowem wszystko bo "Peer Gynta" znałem tylko i wyłącznie z niezapomnianej przepięknej muzyki Edwarda Griega. A jednak przecież "Peer Gynt" jest jednym z najwybitniejszych dzieł ubiegłego stulecia i wraz z całą twórczością Henryka Ibsena wywarł ogromny wpływ na kształtowanie się twórczości dramaturgicznej Europy.

"Peer Gynt" jest dramatem niebywałej wprost, ogromnej wyobraźni, gdzie splatają się wszystkie elementy życia ludzkiego: tragizm, komedia, fantazja, realizm i solidna dawka filozofii życiowej. Tkwią w sztuce elementy tak modnego w tym czasie symbolizmu, który ma specjalne znaczenie, dotyczy bowiem najzwyklejszych problemów ludzkich ubranych w umowne pojęcia XIX-wiecznej filozofii.

Ibsen ukazuje nam Peer Gynta od wczesnej młodości aż po późny wiek dojrzały, gdy znękany przez życie zaczyna szukać jego sensu i znajduje go w najprawdziwszym, najpiękniejszym i najmądrzejszym uczuciu - miłości. Wspaniale pokazana postać młodzika, pełnego temperamentu dzikiego, opowiadającego matce nieprawdopodobne historie i przygody, czasem wprost łobuziaka, za którego bezczelnością kryje się odwaga, a łgarstwo jest tylko wybujałą fantazją. Ten szalony młodzieniec jest jednak sympatyczny, zwłaszcza gdy, flirtuje z córką króla trollów i dostaje się na jego czarodziejski dwór.

Piękna jest także sentymentalna scena z Solwejgą, która kochając niewinną miłością Gynta postanawia dzielić z nim los wygnania. Miłość dotyka także Peera, Solwejga staje się jego jedyną prawdziwą miłością, ale oto budzi się w Peerze sumienie, przypomina sobie wszystkie dotychczasowe występki, miłostki i zrzeka się uczucia czystego, jakiego dotąd w życiu nie zaznał: niech ono pozostanie w jego pamięci niezmącone życiową niedolą.

To wyrzeczenie ukazuje Peera w nowym świetle, staje się lepszy, przechodzi wewnętrzną metamorfozę i jest to jedna z piękniejszych scen w sztuce. Ale na tym nie koniec. Peer musi przeżyć jeszcze śmierć matki, jest obecny przy jej ostatnich chwilach pełen gorzkiej świadomości, że to on właśnie przyczynił się swym życiem do jej ubóstwa. Wzruszająca scena, gdy Peer opowiada umierającej matce bajkę i staruszka, jeszcze raz porwana, oczarowana jego wymową spokojnie odchodzi w zaświaty. Dalsze życie Gynta to handel niewolnikami: Peer staje się bogatym kupcem, marzy o zawładnięciu światem, ale zostaje opuszczony przez wspólników, jest więc raz na wozie, drugi raz pod wozem, szczęście powraca doń, to znów go opuszcza, przeżywa szereg przygód, jest wiele razy w poważnym niebezpieczeństwie. Dopiero, gdy znów spotyka Solwejgę, odnajduje wraz z jej przebaczeniem i miłością swoje szczęście.

W roli Peery Gynta wystąpił w Teatrze Ateneum Roman Wilhelmi. Rola trudna, wielokierunkowa, przy stale zmieniających się sytuacjach życiowych i psychicznych bohatera, gdzie więcej na niego spada klęsk, niż spotyka powodzeń i osiągnięć. Wilhelmi jest znakomity w scenach powodzenia, jest wówczas pełen pychy, egoizmu, brutalny, cyniczny. Gorzej wypada, gdy musi pokazać Gynta pokonywanego przez los niemniej przy tak ogromnej roli, olbrzymim materiale tekstowym - Wilhelmi pokazał nie tylko wysokie walory gry aktorskiej, ale przede wszystkim prawdziwą postać człowieka z jego wzlotami i upadkami. W roli Solwejgi wystąpiła Anna Seniuk i była to znakomita kreacja, pełna kobiecości, tkliwości, jasna i piękna, w ogóle trzeba podkreślić, że kreacje kobiece w sztuce były niezrównane, a więc matka Peera, którą grała Barbara Rahcwalska, jak i Joanna Jędryka, która występowała w roli Ingrydy a później Anitry. Ciekawą postać Odlewacza Guzików pokazał Marian Kociniak. W sztuce wystąpiło wielu innych aktorów, często w podwójnych rolach, m.in. A. Seweryn, B. Bilewski, B. Ejsmont, S. Libner i inni.

Adaptacja i reżyseria dramatu, skoncentrowana przede wszystkim na przemianach psychicznych i perypetiach głównego bohatera, Peer Gynta była słuszną koncepcją Macieja Prusa, który z olbrzymiego tekstu wybrał wątki ukazujące drogę życiową człowieka, poszukującego potwierdzenia własnej osobowości swego "ja" i który przegrywając - wygrywa życie w miłości, w poświęceniu drugiego człowieka.

Dużym sukcesem w przedstawieniu jest scenografia Wojciecha Krakowskiego, nastrojowa w scenach intymnych, świetna w rozwiązaniach przestrzennych z przewagą kolorów czarnego i białego.

Każdy w tym interesującym przedstawieniu, w dramacie który dzieje się na scenie może znaleźć cząstkę siebie i swego życia i przeżyć je raz jeszcze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji