Artykuły

Miotający się między piekłem a niebem

- W rolach zawsze niejednoznaczny, pokrętny moralnie, często odpychający i fascynujący zarazem, histeryczny i zimny, zakompleksiony i megalomański. Typowy człowiek końca XX wieku, miotający się między piekłem a niebem. Jak Dante w autorskim przedstawieniu Szajny - MARKA WALCZEWSKIEGO wspomina Monika Małkowska.

Wybitny aktor teatralny i filmowy zmarł wczoraj w wieku 72 lat, poinformował TVN24. Od czterech lat już nie występował.

Po raz ostatni wystąpił w filmie Małgorzaty Szumowskiej "Ono". Wcielił się w rolę chorego na Alzheimera ojca głównej bohaterki. Zagrał samego siebie - bo z tą chorobą zmagał się od dawna.

Urodzony w Krakowie w 1937 roku, tam studiował w Wyższej Szkole Teatralnej. Karierę sceniczną rozpoczął w Teatrze Słowackiego. Już dwa lata po dyplomie Bohdan Korzeniewski obsadził go jako Don Juana w sztuce Moliera i Gustawa-Konrada w "Dziadach" Mickiewicza. Następne lata przyniosły kontrakt z Teatrem Starym (1964 - 1972), gdzie zetknął się z wielkimi reżyserskimi indywidualnościami, m.in. Konradem Swinarskim, Jerzym Jarockim, Józefem Szajną.

Po raz pierwszy zobaczyłam go na początku lat 70. Najpierw w "Szewcach" jako prokuratora Scurvy'ego, potem w "Matce". Na te spektakle specjalnie peregrynowało się do Krakowa, także ze względu na antykomunistyczne podteksty. Już wówczas Walczewski grał odmiennie niż reszta zespołu, bardziej żywiołowo, "biologicznie" zespalając się z postacią. Wydawał się niemal stworzony do groteskowo-absurdalnych wizji Witkacego.

W 1972 roku Walczewski przeprowadził się do Warszawy. Znów błysnął czołowymi rolami we Współczesnym, Ateneum, Dramatycznym. Najdłużej, bo aż dekadę (1982 - 1992) pozostał w Teatrze Studio. Wysoki, nieco przygarbiony, o charakterystycznej fizjonomii - "od zawsze" łysy, ale fascynująco męski, o błyskotliwej inteligencji. Ulubiony aktor Jerzego Grzegorzewskiego, we współpracy z tym reżyserem stworzył wiele wspaniałych kreacji. W rolach zawsze niejednoznaczny, pokrętny moralnie, często odpychający i fascynujący zarazem, histeryczny i zimny, zakompleksiony i megalomański. Typowy człowiek końca XX wieku, miotający się między piekłem a niebem. Jak Dante w autorskim przedstawieniu Szajny.

Nie stronił od komedii. Pamiętam, kiedy jako Peachum w "Operze za trzy grosze" demonstrował różne sposoby naciągania bliźnich. To był majstersztyk!

Pamiętamy go też z ekranu: zagrał m.in. Gospodarza w "Weselu" , Eligiusza Niewiadomskiego w "Śmierci prezydenta" i naczelnika Twardyjewskiego w "Vabanku II".

Nie miał aparycji amanta, lecz bez trudu wcielał się w postaci uwodzicieli. W spektaklu "Tamara" Macieja Wojtyszki wystąpił jako d'Annunzio, poeta-kokiet, fan Mussoliniego i dobrej kuchni. Smażył wtedy (na żywo) cukinię - jadłam, była fantastyczna. Jak wszystko, za co brał się Marek Walczewski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji