Artykuły

Nasz spacer wolności

- Kiedyś na użytek innego przedstawienia użyłem określenia "teatr obywatelski". Nie publicystyczny, ale publiczny. Mam poczucie, że teraz też biorę udział w publicznej debacie - mówi reżyser PIOTR CIEPLAK.

Wodzirej oprowadzi nas po wydarzeniach ostatnich 20 lat. Zupę a la polonaise ugotują najwybitniejsi polscy aktorzy. "Gazeta" zaprasza na uliczne widowisko "Spacer po dwudziestoleciu wolnej Polski". Organizujemy je z okazji rocznicy 4 czerwca 1989 r. Po Krakowskim Przedmieściu przejedzie Kobyła Niepodległości, a na niej Wodzirej, który oprowadzi nas po wydarzeniach ostatnich dwóch dekad.

Rekwizytem w drugiej części spektaklu będzie ogromny 7 metrowy gar. Widzowie częstowani będą zupą a la polonaise. Uwarzą ją: Teresa Budzisz-Krzyżanowska, Sonia Bohosiewicz, Eliza Borowska, Adam Ferency, Jan Frycz, Janusz Gajos, Paulina Holtz, Krystyna Janda, Kazimierz Kaczor, Rafał Maćkowiak, Grzegorz Małecki, Jerzy Radziwiłowicz, Dorota Segda, Anna Seniuk, Adam Woronowicz, Joanna Żółkowska.

O widowisku opowiada jego reżyser Piotr Cieplak

Dorota Wyżyńska: Jaki smak ma zupa wolnej Polski?

Piotr Cieplak: Jest słodko-kwaśna, ale treściwa. To smaczna zupa, choć pływają w niej fusy i trudno udawać, że ich nie ma. Goryczy, złych słów, złych emocji na co dzień jest tyle, że od święta warto upomnieć się o te słodsze przyprawy i wonne goździki. Przy całym zgiełku, małostkowości, zacietrzewieniu, głupocie, nie jest aż tak źle. Kiedy wzniesiemy się nieco wyżej, wyzwolimy z emocji, nagle okazuje się, że przez te 20 lat przebyliśmy naprawdę kawał drogi.

Podczas widowiska na Krakowskim Przedmieściu będziemy mogli spróbować zupy?

- Tak. Prawdziwej, którą będą częstować symbolicznie wnukowie Jacka, a dzieci Macieja Kuronia. Ale będą też potrawy literackie. Przygotowujemy 12 takich polskich dań.

Czego nie mogło zabraknąć w menu?

- Literackich dań dałoby się sprawić wiele, ale wtedy nasze zgromadzenie na placu Zamkowym musiałoby trwać do rana! Wybór zatem jest arbitralny i niereprezentatywny. Kochanowski i Tyrmand, Mickiewicz i Herbert, Pilch i Leśmian, Białoszewski i Wierzyński, Tomasz Różycki i Jan z Kijan (wiek XVII). Nie mają nasycić, raczej zaostrzyć nasz literacki apetyt.

Przy rocznicowych wydarzeniach nietrudno o patos. Jak nie przekroczyć tej granicy?

- Katastrofą byłoby, gdybyśmy popadli w akademię. Katastrofą byłoby również, gdyby śmiech i żart zamieniły się w szyderstwo i drwinę. Starałem się znaleźć to, co przy wszystkich podziałach jest nam wspólne. A wspólne jest jedzenie, biesiada. Postanowiłem opowiedzieć o Polsce wokół stołu, o nas trochę pobożnych, trochę nie, pracowitych ze swymi spóźnieniami. W raju nie żyjemy. Ale to święto jest okazją, aby po ludzku się ucieszyć.

Trudno było namówić aktorów do udziału w wydarzeniu?

- Reagowali entuzjastycznie. Każdy miałby gęsią skórkę, przychodząc z taką prośbą do Krystyny Jandy czy Janusza Gajosa. Ale myślę, że tych wybitnych aktorów przekonał właśnie ludzki ton inscenizacji.

A co dla ciebie - reżysera, który pracuje w Teatrze Narodowym i Starym - znaczy taki spektakl na ulicy?

- Kiedyś na użytek innego przedstawienia użyłem określenia "teatr obywatelski". Nie publicystyczny, ale publiczny. Mam poczucie, że teraz też biorę udział w publicznej debacie. Ale jednocześnie czuję ekscytację małego chłopca, który zamierza zrobić wszystkim niespodziankę. Skala, z którą teraz się mierzymy, jest nieporównywalna do wszystkiego, co robiłem do tej pory. Chciałbym jednak, aby to nasze widowisko było swojskie, domowe.

Pamiętasz, co robiłeś 4 czerwca 1989 r.?

- Kończyłem studia reżyserii w Krakowie. Głosowałem w Opolu, co godzina chodziłem pod lokal, gdzie odbywała się spontaniczna giełda wyborców. W nocy wsiadłem w pociąg, a o świcie byłem w żłobku "Gazety Wyborczej". Zobowiązałem się, że przywiozę dane z wyborów z mojego lokalu w Opolu. Tu właśnie dotarło do mnie, co tak naprawdę się dzieje. Bo wcześniej myślałem, że śnię.

Podobno ostatnio miałeś sen, że przygotowujesz widowisko na Euro 2012?

- To był koszmarny sen.

Co widziałeś?

- Na stadionie stały dzieci w wieku przedszkolnym, w spadających rajtuzach i osamotnione machały chorągiewkami. Stałem na trybunie i machałem do nich nerwowo: "Nie, to nie tak, nie, nie nie...".

Spokojnie, na przygotowanie widowiska z okazji Euro 2012 jest jeszcze trochę czasu.

Piotr Cieplak - reżyser teatralny, twórca wielu znakomitych spektakli: od kultowego "Kubusia P. z Teatru Studio po nagradzane m.in. Feliksem Warszawskim Singerowskie "Opowiadania dla dzieci" w Teatrze Narodowym. Czy wreszcie pokazywane ostatnio na Warszawskich Spotkaniach Teatralnych krakowskiego przedstawienie "Król umiera, czyli ceremonie". To on kilka lat temu wyreżyserował "Historię o Narodzeniu Pana Jezusa na Dworcu Centralnym", opowiadając o Świętej Rodzinie, która gubi się w świecie supermarketów, a żłóbek znajduje właśnie na dworcu. Nie był jedyny jego spektakl plenerowy. Jest też zapalonym dendrologiem. Drzewa i krzewy sadził nawet wokół swojego bloku na Ursynowie. Był jednym z tych, którzy przykuwali się do drzew w obronie Doliny Rospudy.

"Spacer po dwudziestoleciu wolnej Polski" - scenariusz i reżyseria: Piotr Cieplak, scenografia: Andrzej Witkowski, muzyka: SzaZa. Sobota 30 maja, start o godz. 21. Krakowskie Przedmieście, przy pomniku Mikołaja Kopernika. W kioskach na Krakowskim Przedmieściu podczas sobotniego spaceru będzie można kupić reprint I wydania Gazety Wyborczej z 1989 roku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji