Artykuły

Różne skale czynów (fragm.)

KTÓŻ to i kiedy napisał artykuł "Uwagi o tzw upadku twór­czości dramatycznej w Polsce", a w tym artykule, że supremacja teatru nad autorem jest straszna i że "stosunek ten jest sam przez się dramatem"? Napisał to przed pół wiekiem... Karol Irzykowski. Podob­ne sądy krążyły jeszcze dawniej, niemal od niepamiętnych czasów. A jednocześnie wtedy, gdy na scenach rozpierała się nicość, albo repertua­rowe pewniaki, powstawała gdzieś na marginesie taka twórczość, którą miały się potem żywić teatry. Kiedy Irzykowski to formułował chętnie grywano sztuki Kiedrzyńskiego i Grubińskiego, bez powodzenia sztur­mował sceny Witkacy, mało kto się­gał po wizje teatralne Tadeusza Micińskiego. Ci polscy współcześni dra­maturdzy, którzy są pomijani przez dzisiejszych inscenizatorów mogą się więc pocieszać, że kiedyś po śmierci, albo jeszcze lepiej - po wygaśnięciu praw autorskich, gdy będą dla tea­trów za darmo, zyskają większe szanse. Pewnie, że nie wszyscy. Ale którzy? Nikt nie zgadnie, bo nikt z żyjących nie rozporządza kryteria­mi, nie może nawet wiedzieć, jakie będą wtedy gusty.

Jednym z piękniejszych sukcesów w tym roku Teatru "Studio" jest "Dobrodziej złodziei" owegoż Irzy­kowskiego w inscenizacji i scenogra­fii Józefa Szajny w opracowaniu tekstu i współpracy reżyserskiej An­drzeja Ziębińskiego i przy asysten­turze reżyserskiej Krzysztofa Kal­czyńskiego. Ten sam utwór po pra­premierze lwowskiej w roku 1906(!) był potraktowany jako co najmniej... sporny. Widzowi zaś nie uprzedzone­mu trudno byłoby uwierzyć; że to nie dzisiaj zostały napisane kapitalne sceny, w których bohater grany przez Wiesława Drzewicza usiłuje zniechę­cić ludzi do złodziejstwa, złodziejka zawodowa grana przez Marię Chwalibóg gardzi złodziejami klasy ama­torskiej, a sędziów "odstawiają" Barbara Gołębiowska i Ewa Wawrzoń.

Ileż stąd pociechy dla tych dramatopisarzy, którzy napotykając przeszkody przy szturmowaniu wiel­kich scen poddają swoje teksty pró­bom czytanym przy ulicy Morskie Oko 2, gdzie pod okiem i za potęż­nymi barami Mariusza Dmochow­skiego zainicjowano coś w rodzaju giełdy tekstów nie wprowadzonymi jeszcze na sceny sztukami Bardijewskiego i Iredyńskiego. Miałem okazję, obejrzeć i wysłuchać "Narkomanów" tego ostatniego w formie lekko podreżyserowanej przez Tychowa i chcę pokłonić się tym artystom, którzy na marginesie swoich normalnych zajęć znajdują energię na te poczynania. Szczególnie na ręce pani Petry i pa­na Bacciarellego składam zamiast kwiatów dla nich i dla wszystkich ich kolegów ciepłe słowa za dobrą wolę i dobrą robotę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji