Wałbrzych. "Czas kochania, czas umierania" u Szaniawskiego
"Czas kochania, czas umierania" według dramatu Fritza Katera zakończy pierwsze jubileuszowe półrocze pracy artystycznej Teatru Dramatycznego. Spektakl opowiada o ludziach, którzy dorastali jeszcze w NRD. Powrót pamięcią do tamtych czasów ma zdaniem reżysera pokazać różnorodność sytuacji egzystencjalnych.
Wersja dramatu w reżyserii Jacka Jabrzyka jest próbą zdiagnozowania momentu przejścia, jak pewne opinie i pewne prawdy zmieniają się w perspektywie czasu. - Swoją uwagę skupiam głównie na rozdźwięku między tym, co historyczne i społeczne, a tym jak człowiek odnajduje się w danej sytuacji. Tekst stawia mnóstwo pytań, ale nie udziela oczekiwanych odpowiedzi, na żadne z nich - mówi Jacek Jabrzyk. - Postdramatyczna konstrukcja spektaklu pozwala widzowi na własną interpretację tekstu, który może składać za każdym razem w inny sposób - kończy reżyser.
Sztuka swoją strukturą i estetyką ma przypominać telewizyjne montaże, szybkie migawki, dlatego jedna z części nawiązuje do starego, czarno-białego filmu, składającego się z 19 bardzo krótkich, niewykończonych scen. - Dzięki takiemu rozwiązaniu to widz tak naprawdę dopowiada, co się dalej wydarzy - tłumaczy Daniel Chryc, jeden z aktorów spektaklu. - Przypadek ludzki jest w tej sztuce najważniejszy. Z początku mieliśmy problemy z aspektem historycznym, który nie wnosił za wiele do naszej gry. Bo to, co kiedyś było istotne nagle staję się banałem, wypraną rzeczywistością - dodaje młody aktor.
"Czas kochania, czas umierania" jest tekstem uniwersalnym, w którym nie jest akcentowana wałbrzyskość. Wszechstronny wymiar sztuki, mimo ścisłych ram historycznych, ma dotyczyć wszystkich i każdego z osobna.