Sądzę, że Mrożek ma do mnie zaufanie
Sądzę, że {#au#87}Mrożek{/#} ma do mnie zaufanie - mówi Erwin Axer.
Jak doszło do tego, iż realizuje Pan najnowszą sztukę Mrożka "Miłość na Krymie"?
- Podczas swojego pobytu w Polsce Mrożek zadzwonił do mnie z propozycją wystawienia swego utworu. Nie pamiętam nawet, czy znałem wówczas tekst, czy nie, ale zgodziłem się bez wahania; gdy wystawia się jakiegoś autora, robi się to niezależnie od tego, czy to, co napisał, jest dobre, czy złe. A ta sztuka akurat należy do dobrych.
Czy to, iż Mrożek zażyczył sobie, by wiernie trzymać się jego wskazówek zawartych w didaskaliach, nie jest dla Pana ograniczeniem?
- Absolutnie. Didaskalia są po to, by reżyser wiedział, o co autorowi chodzi, a nie po to, by je wiernie wykorzystywać. Nie staram się eksponować siebie, lecz przede wszystkim utwór. I w tym względzie, jak sądzę, Mrożek ma do mnie zaufanie. W przypadku sztuk współczesnych, funkcjonujących tu i teraz, zwykłą łobuzerią byłoby wystawianie ich wedle własnego zdania. Tego zapewne obawiał się Mrożek, prosząc o wierne trzymanie się tekstu.
A o czym ta sztuka według Pana jest?
- O jednostkowej degradacji inteligenta w trzech fazach tego stulecia, o tym, co dzieje się z cywilizacją. "Miłość na Krymie", jak wszystkie wybitne dzieła, jest utworem wielowarstwowym. Np. człowiek znający {#au#194}Czechowa{/#} ma tu podwójną zabawę. Wszystkie żarty i odniesienia na temat pisarza stają się dla niego czytelne. Bawią jednak także widza nieobytego, gdyż funkcjonują niezależnie i samodzielnie. To trochę tak jak z książkami Umberto Eco. Nie mam dość erudycji, by wszystkie aluzje w jego powieściach rozszyfrować, jednak mam jej na tyle, by poradzić sobie z częścią i mieć z lektury satysfakcję.
A kogo w spektaklu zobaczymy?
- Oczywiście nie wymienię wszystkich, obsada jest zbyt duża. Grają panie: Danuta Szaflarska, Marta Lipińska, Olga Sawicka, Ewa Gawryluk; panowie: Zbigniew Zapasiewicz (w głównej roli), Krzysztof Kowalewski, Krzysztof Wakuliński, Adam Ferency i inni.
Czy zgadza się Pan z opinią Stanisława {#au#1277}Lema{/#}, iż "Miłość na Krymie" jest dla reżysera swoistym torem przeszkód?
- Każda inscenizacja jest torem przeszkód. Ten utwór łączy w sobie jakby trzy odrębne. Akt pierwszy to spastiszowany Czechow; drugi - farsowa reinterpretacja sowieckiej sztuki; trzeci - niby-telewizyjne show, teledysk, kabaret. To z pewnością stawia większe stylistyczne opory. Dzięki temu jednak praca jest niebywale zajmująca.