Rower w Ministerstwie Kultury
O mechanizmach rozładowania agresji i o stanie polskiej kultury pisze w felietonie dla e-teatru Michał Zadara
Jakieś dwa tygodnie temu miałem się stawić w Ministerstwie Kultury w sprawie przygotowań do Kongresu Kultury Polskiej. Kongres Kultury Polskiej ma być okazją do określenia i przemyślenia stanu całej kultury polskiej - i od razu, zanim się zaczęło pierwsze w tej sprawie spotkanie, dowiedziałem się czegoś o stanie kultury polskiej, i to jeszcze przed wejściem do ministerstwa.
Na spotkanie przyjechałem mianowicie rowerem. Tuż przed wejściem na dziedziniec ministerstwa wyprzedziłem Panią Dyrektor Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Joanne Mytkowską, która szła na to samo spotkanie i była świadkiem sceny między mną a Panem pilnującym ministerstwa.
Kiedy podjechałem pod drzwi Ministerstwa, zsiadłem z mojego małego, składanego roweru, i zacząłem wchodzić do budynku, niosąc rower. Pan pilnujący ministerstwa (jak go nazwać? Ochroniarzem? Stróżem? Może zostanę przy tytule Pan) wyszedł mi naprzeciw, i głośnym, autorytarnym głosem powiedział:
PAN: Gdzie to? Co to? Wynosić się z tym rowerem.
JA: Dzień dobry, ja mam proszę Pana tu spotkanie z Panem Dyreeee...
PAN: Wynosić się na zewnątrz.
Więc wyszedłem z moim rowerem.
JA: Proszę Pana, czy w ministerstwie kultury znacie Panowie zwrot "Dzień Dobry?"
PAN: Nie wolno z rowerem tu wchodzić.
JA: Dobrze, spróbujmy jeszcze raz. Ja tu podjadę rowerem, powiem "Dzień dobry", potem Pan powie "Dzień dobry", a potem Pan mi wytłumaczy gdzie mogę postawić rower. Zgadza się Pan?
W tym czasie widzami stali się już drugi Pan oraz Pani Dyrektor Mytkowska. Odjeżdżam na rowerze od wejścia, zawracam, podjeżdżam do drzwi ministerstwa, i zaczynamy jeszcze raz:
JA: Dzień dobry panu.
PAN: Dzień dobry.
JA: Nazywam się Michał Zadara. Jestem umówiony na spotkanie z dyrektorem []. Czy może mi Pan powiedzieć, gdzie mogę postawić rower?
PAN: Tutaj niech Pan przypnie do rynny.
JA: Dziękuję za informacje.
PAN: Bardzo Proszę. Zapraszam do środka.
I w ten sposób, poprzez ponowne rozegranie sceny powitania, pozbyliśmy się obaj swojej porannej agresji. Pan się uśmiechał, a ja byłem zadowolony, że nie będę się musiał oburzać na poziom agresji wśród pracowników Ministerstwa - bądź co bądź - Kultury.
Ale fakt, że przed Ministerstwem Kultury nie ma stojaka na rowery, i że w związku z tym rowery trzeba przyczepiać do rynny, mówi dość dużo o tym, w jakim stanie znajduje się polska kultura.