Artykuły

Śmiejemy się, jak zawsze

Nowy program Buffo w Teatrze "Syrena" obfituje w wiele zabawnych tekstów i błyszczy nazwiskami zarówno autorów, jak dobrze wypróbowanych wykonawców. Wystarczy gdy jednym tchem wymienimy Stefanię Górską, Irenę Kwiatkowską, Aliną Janowską, Adolfa Dymszę, Kazimierza Krukowskiego, Tadeusza Olszę, gdy konferansjerkę prowadzą w wielce dowcipny sposób naczelni autorzy widowiska Gozdawa i Stępień. Do autorstwa zaproszono zarówno najbardziej wypróbowanych naszych satyryków, jak AS, pęd którego pseudonimem kryje się jeden z najwybitniejszych naszych pisarzy, jak przedstawicieli najmłodszego pokolenia, jak Agnieszka Osiecka, gdy nie brak pośród nich tak inteligentnie dowcipnego Mariana Załuckiego.

Obfitość poszczególnych numerów nie, pozwala na omówienie wszystkich szczegółów. Wymienię więc tylko i wybitniejsze.

Irena Kwiatkowska należy do tych świetnych interpretatorek, o których się mówi, że nawet recytując książkę telefoniczną, budzą wybuchy śmiechu. Tym razem miała w dodatku szczęście do zabawnych tekstów więc efekt był znakomity. Zarówno "Pensja pani Latter" Ofierskiego, rzewne przygody kierowniczki hotelu robotniczego, jak z temperamentem wykonana przez nią stripteasowa "Cocktail Party" Gozdawy i Stępnia nieodparcie komiczne.

Stefania Górska w scenach zespołowych, jak "Akademia", "50-lecie Mazowsza", czy w duecie "Black Bottom" rozsadzała scenę swym wspaniałym temperamentem. Naprawdę znakomita!

Alina Janowska dwoiła się i troiła w oczach widzów prześmieszna jako "Sekretarka" w bardzo zabawnym monologu pióra Krystyny Żywulskiej, świetna wprost jako parodia Juliette Greco i znakomicie podkreślająca groteskowo poetycki charakter pięknego tekstu Agnieszki Osieckiej "Znowu cyrk" (muzyka M. Lusztiga).

Dymsza w świetnej formie, zarówno w bardzo dowcipnym tekście Asa "Rodak w celofanie", jak w "Kolumbie kosmosu" Świącia, jak w zespołowych scenach. Kazimierz Krukowski w niesamowitym monologu Załuckiego "Głowa na sprzedaż", w dowcipnej piosence satyryczej "A potem się zapomina" Gozdawy i Stępnia pokazał dużą klasę.

Tadeusz Olsza rzewnie zabawny w piosence "Panna Ludwika" tychże autorów (muzyka Wasowskiego), bardzo komiczny w "Znaku Zorro" jako mściciel krzywd chłopskich.

Najwięcej chyba śmiechu obudził numer Gozdawy i Stępnia "50-lecie Mazowsza", w którym osiwiali w wyjazdach zagranicznych nasi mazowszanie śpiewają świetne parodie swych własnych piosenek, a Górska i w niezrównanie komiczny sposób zapowiada w obcych językach.

Program poutykany jest też, jak rodzynkami, króciutkimi "życiowymi" black-outami i skeczami, jak "Ser", "Apteka", "Bar Lukullus". Chwilami zbyt one prawdziwe, by do śmiechu mieszał się smutek.

Strona wokalna tym razem nie przedstawia większych atrakcji, choć w programie figurują znane nazwiska dobrych piosenkarek. Więc w sumie program udany? Niewątpliwie i na pewno kierowników tej sceny długo nie będą dręczyły niepokoje o nowy program: powodzenie murowane na tygodnie, jeżeli nie na miesiące. Więc w sumie program udany ?

A jednak. Jednak ogarniają pewne refleksje. Czy przy tak utalentowanych autorach, tak świetnie pojmujących ich wykonawcach, nie należałoby wymyślić jakiejś nowej formy widowiska? To co nam pokazano było jak gdyby wejściem w stare, wypróbowane formy, operowaniem "pewniakami". Bardzo to wygodne i nawet bardzo przyjemne dla widzów, ale sądzę, że Gozdawę i Stępnia stać na stworzenie jakichś całkiem nowych form widowiskowych. Zwłaszcza, gdy rozporządzają takim zespołem.

Trzeba zapobiec temu by ktoś nie napisał numeru pt: "50-lecie Buffo".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji