Artykuły

O potrzebie ideologii

O raporcie o stanie kultury pisze w felietonie dla e-teatru Michał Zadara

Kiedy po raz pierwszy poznałem się z plany Ministerstwa Kultury, by zreformować system kultury w Polsce, lekko się przeraziłem. Jak wiadomo, Platforma Obywatelska nie wie tak do końca, po co jest kultura i czym się różni od rozrywki. Dla obecnie rządzącej partii różnica między teatrami Polonia i Roma a teatrami TR i Starym polega głównie na tym, że te pierwsze sobie radzą finansowo, a te drugie obciążają budżet. Kiedy więc po raz pierwszy usłyszałem hasło "kryzys to dobry moment na reformy", od razu skojarzyło mi się to z ekonomicznymi strategiami neokonserwatystów, którzy w obliczu kryzysu wojennego w Iraku sprywatyzowali cały kraj, doprowadzając do ruiny, a miliony dolarów do własnych kieszeni.

Mamy więc wszelkie powody do nieufności wobec nowego planu Hausnera. Problem w tym, że raport o stanie kultury, który został przedstawiony ministrowi i który ostatnio czytałem, nie zawiera aż tak strasznych pomysłów, jak sobie to wyobrażają Maciej Nowak czy Jacek Żakowski, którzy w prasie przedstawiali wizje Hausnera jako totalną prywatyzacje kultury. W tym raporcie po prostu nie ma sugestii, by państwo przestało być mecenasem kultury. Jest bardzo dużo dość ciekawych wniosków dotyczących doinwestowania systemu bibliotek miejskich, umożliwienia mieszkańcom małych miejscowości oglądania teatru, zrezygnowania z systemu konkursowego przy wyborze dyrektorów oraz - co najciekawsze w tej debacie - jednoznaczna sugestia, by uniemożliwić prywatnym firmom prowadzenie publicznych instytucji.

Najstraszniejszym narzędziem, z którego korzystała ekipa Busha w Iraku, w Nowym Orleanie czy w więzieniach amerykańskich, było właśnie powierzanie prywatnym firmom zadań publicznych. W Iraku zamiast wojska walczą więc najemnicy z Blackwater, prywatne firmy budują szkoły (jak najtaniej, więc bez ubikacji), a więzienia są prowadzone przez prywatne firmy dla zysku - rząd jest tylko organizacją, która wynajmuje firmy. Skutkiem takiej polityki jest coraz mniejsza kontrola obywateli nad funkcjonowaniem państwa, ponieważ coraz mniej państwa podlega demokratycznej kontroli.

Raport o stanie kultury jednoznacznie wyklucza takie rozwiązania - co umknęło uwadze dotychczasowych komentatorów. Skąd więc nasza nieufność? Myślę, że pochodzi ona z tego, że plan Hausnera - w manierze neokonserwatywnej - unika jakichkolwiek deklaracji ideologicznych. W słowie wstępnym autorzy raportu przedstawiają kulturę jako coś, co dotyczy każdej ludzkiej czynności - czyli tak samo wyjścia do filharmonii, jak i mycia zębów. Mój wniosek jest taki, że tak samo ważna staje się filharmonia jak wzornictwo szczotki. Szczotkę może wyprodukować Proctor and Gamble, a przecież też jest kulturą, więc można zrezygnować z Filharmonii, a i tak mieć kulturę w postaci ładnej szczotki do zębów. Raport tego nie stwierdza - ale skoro nie daje żadnej deklaracji ideologicznej, nie wiemy, jaki jest cel.

Ani Minister Kultury, ani Jacek Weksler, ani profesor Hausner nigdzie jednoznacznie nie zapowiedzieli, że w ich koncepcji kultura jest usługą publiczną, tak jak drogi, służba zdrowia czy ochrona środowiska, na których ani państwo ani firmy nie mają zarabiać ani grosza, i że misją państwa jest udostępnienie jak najlepszej kultury jak największej ilości obywateli za jak najmniejszą cenę biletu.

Można uznać, że taka deklaracja jest niepotrzebna, ponieważ to, co napisałem powyżej, rozumie się samo przez się. Ale że tak nie jest pokazuje historia prezydentury Reagana, podczas której zdemontowano cały National Endowment for the Arts, czyli coś w rodzaju ministerstwa kultury w USA. W związku z tym, USA nie posiadają dziś żadnej instytucji na poziomie federalnym, która by dbała o dostarczanie kultury obywatelom. Czy ludzie w USA chodzą do teatru? Tak, chodzą: za sto pięćdziesiąt dolarów można obejrzeć produkcje Walta Disneya na Broadwayu. Sektor prywatny sobie świetnie poradził z teatrem.

Na niedawnym spotkaniu w Ministerstwie, jeden z urzędników zapewnił mnie i grono szacownych twórców tam zebranych, żebyśmy (czyli twórcy) się nie obawiali, ponieważ "my (czyli urzędnicy ministerstwa) nie uprawiamy tu żadnej polityki". Ja wolałbym, by rząd uprawiał jednak jakąś politykę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji