Artykuły

"Antygona" rozpisana na 3 pokolenia

A jeśli już o kabaretach mowa, to odnotujmy otwarcie nowej sali teatralnej w Warszawie: Teatru Małego. Mieści się pod kinem "Relax", z dojściem - niestety, nieprzyjemnym, poprzez Dom Towarowy ("Junior"). Salka jest - wypisz wymaluj - idealna dla kaba retu. Trochę piwnica, z czerwoną cegłą, trochę nocny lokal, z podświetlanymi na czerwono płytkami, z bardzo wygodnymi fotelami i dobrą akustyką. Foteli jest podobno 270, tyle - ile wystarcza dla dobrego kabaretu lub... ambitnej sztuki.

Teatr Mały oddano w służbę sztuki. Czy ambitnej - nie wiadomo dokładnie, bo trudno coś mówić po jednej premierze; tak czy inaczej przybyła Warszawie bodaj dwudziesta sala teatralna, a Teatrowi Narodowemu - druga scena. W ten sposób zerwano wreszcie z dyskryminacją dyrektora Hanuszkiewicza; drugie sceny mieli już przecież od dawna: dyr. Krenz (Teatr Wielki), dyr. Holoubek (Dramatyczny), dyr. Warmiński (Ateneum), dyr. Kowalczyk (Polski), dyr. Axer (Współczesny), nawet dyr. Jarecki (Rozmaitości i STS), no i dopiero teraz sprawiedliwości stało się zadość!

Na premierze w Teatrze Małym, spotkała się na widowni cała mała Warszawa (niestety mała, tylko 270 miejsc), natomiast na scenie - spotkały się trzy pokolenia aktorskie: Kazimierz Opaliński (82 lata!), Adam Hanuszkiewicz (48 lat) oraz Anna Chodakowska i jej koleżanki i koledzy (IV rok warszawskiej Wyższej Szkoły Teatralnej). Pokazano nam "Antygonę" Sofoklesa, graną w garniturach, dżinsach, minii-spódniczkach swetrach, nawet - przez chwilę - bez swetrów, co jednemu z recenzentów nasunęło myśl, iż jest w tym coś z polskiego "Hair".

Nic bardziej fałszywego! Siłą i zwycięstwem "Hair" była spontaniczność, żywiołowość, absolutna naturalność na scenie (obojętne w tej chwili jak wielką pracą i ćwiczeniem osiągnięta); słabością i porażką studenckiej "Antygony" Jest sztuczność, nadęcie, kukiełkowatość młodych ludzi. W "Hair" wszyscy wydają się sobą, tutaj, wszyscy wydają się aktorami (choć przecież aktorów jest w spektaklu zaledwie dwóch). W "Hair" wszyscy jedynie mówią lub śpiewają, w "Antygonie" - Antygona krzyczy właściwie bez przerwy...

Zresztą - nie idzie przecież o bezsensowne porównania. Idzie po prostu o to, że pierwsza premiera Teatru Małego (przeniesiona ze spektaklu dyplomowego PWST, reżyserowanego przez Hanuszkiewicza), nie jest najszczęśliwsza, że broni się w niej właściwie tylko muzyka Macieja Małeckiego. Doskonała, a chwilami - znakomita!

No cóż, gdy będziecie (jeśli będziecie) to czytać, Teatr Mały wystawi już swoją drugą premierę: "Zabawę w koty" z Ireną Eichlerówna. I na nią czekamy z najżywszym zainteresowaniem!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji