Artykuły

Na dnie

Wystawienie "Na dnie" Maksyma Gorkiego w Teatrze Ateneum trafia w bardzo sposobną porę, bowiem w grudniu br. słynny dramat kończy sie-demdziesiąt lat swego teatralnego żywota, wieńczonego sukcesami nie tylko artystycznej natury. Wspominając prapremierę w moskiewskim teatrze Stanisławskiego, uczestniczący w owym spektaklu znakomity aktor Wasilij Kaczałow pisał: "Wspaniała ta sztuka odkrywała przed nami nowy, nieznany świat. Przerażający świat wyrzutków społeczeństwa, okaleczonych i zepchniętych do suteryn - na samo dno życia". I dalej: "Zrozumiano ją jako zapowiedź nadciągającej burzy". Słowa te, przypomniane obecnie w programie teatralnym, charakteryzują najlepiej rolę i historyczne znaczenie dramatu Gorkiego, uza-sadniając zarazem jego trwałość w repertuarze klasycznym.

W konfrontacji z doświadczeniami współczesnej sztuki, a jej upartym, obsesyjnym dokopywaniem się do samego dna egzystencji ludzkiej, dramatyczne obrazy Gorkiego nikogo już dziś nie szokują - ani tak cenną niegdyś odkrywczością tematu, ani ostrością naturalistycznego rysunku. Nie szokują, ale nadal budzą i budzić pewnie będą zawsze głębokie wzruszenia. Jest w nich przecież wiecznie żywa pasja pisarska, jest piękny humanizm i jest - rzecz dla teatru szczególnie pociągająca - przepyszna galeria typów ludzkich, zróżnicowanych i malowniczych, owianych swoistą romantyką.

Kolejne inscenizacje "Na dnie" upamiętniają się też przede wszystkim kreacjami aktorskimi. Z pierwszego powojennego przedstawienia w reżyserii Leona Schillera niepodobna zapomnieć Barona w mistrzowskim, wykonaniu Jana Świderskiego, z następnej realizacji w Teatrze Narodowym pozostał w pamięci zachwycający Łuka Kazimierza Opalińskiego. Czy obecna inscenizacja upamiętni się również sztuką aktorską?

Teatr Ateneum ma doskonały, twórczy zespół, dający widzom zawsze wiele satysfakcji, toteż i tym razem nikt nie dozna zawodu. Wszystkie role opracowane zostały bardzo starannie, a jedna z nich - rola Aktora - stworzyła Jerzemu Kamasowi okazję do kreacji naprawdę świetnej. Ignacy Machowski ukazał Łukę nieco odmiennie od tradycyjnego traktowania tej postaci w praktyce teatralnej i bardziej chyba zgodnie z wolą Gorkiego, który nie lubił swego chłopskiego filozofa, przypisując jego miłosierdziu podejrzane intencje. Cóż, kiedy na przekór zamysłom autora - litościwe kłamstwa Łuki mają silniejszą wymowę drama-tyczną, aniżeli prawdy Satina - zwłaszcza, gdy wygłaszane są tak solennie, jak to robi Tadeusz Borowski, bez niezbędnego w tej sytuacji dystansu gorzkiej ironii. Baron w interpretacji Władysława Kowalskiego jest figurą śmieszną i żałosną, wycieniowaną subtelnymi kreskami, ale może trochę za jednostajną w konsek-wentnym kretynizmie.

W mozaice osób, zaludniających nieszczęsną jaskinię nędzarzy, liczy się każdy kamyczek, każdy w jakiś sposób zaznacza swą dramatyczną obecność. Więc: dynamiczny Waśka Piepiel - Roman Wilhelmi; chytry, bezwzględny Kostylew - Jerzy Kaliszewski, zapiekły w swym nieszczęściu Kleszcz - Bohdan Ejmont; cyniczny Bubnow - Zdzisław Tobiasz; młodzieńczy zawadiaka Alosza - Andrzej Seweryn; komediowy policjant Miedwiediew - Lech Ordon; Tatar - Bogdan Baer; Krzywa Szyjka - Andrzej Zaorski. I kobiety: żywiołowa Wasylisa - Anna Seniuk; delikatna, dobra Natasza - Joanna Jędryka; rubaszna przekupka Kwasznia - Barbara Rachwalska; interesująca w charakteryzacji Nastka - Ewa Milde; umierająca gruźliczka Anna - Anna Ciepielewska.

Mimo twórczego wysiłku aktorów, przedstawieniu brak jest nastroju, brak napięcia emocjonalnego. Dlaczego? Wydaje się, że zaważyła na tym koncepcja reżyserska Jana Świderskiego. Dramat Gorkiego komponowany jest przeważnie zbliżeniami, reżyser zaś, przeciwnie, zastosował więcej planów ogólnych, kładąc nacisk na ekspozycję i ciągłość wątków fabularnych. Uzyskał dzięki temu płynność, bezbłędną technicznie, ale usunął w cień sprawy w tym utworze najbardziej przejmujące- dramaty indywidualne. Akcja sceniczna rozegrana jest przy tym głośno i hałaśliwie, z nadużywaniem krzyku bez żadnej uzasadnionej potrzeby. Zabiegiem conajmniej dyskusyjnym było również oczyszczenie sztuki z kolorytu rosyjskiego. Można się domyślać, że reżyserowi chodziło o uogólnienie jej treści ideowej, o zuniwersowanie myśli w niej zawartych, ale sztuka jest tak bardzo rosyjska w swych realiach, konfliktach psychologicznych i reakcjach uczuciowych, że odcięcie jej od rodzimego podłoża pozbawia ją soków żywotnych.

Scenografię projektowali Lidia i Jerzy Skarżyńscy, dramatyczne akcenty muzyczne skomponował Tadeusz Baird. Przekład Anny Kamieńskiej i Jana Śpiewaka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji