Artykuły

Tryptyk antyczny

W Grecji przedstawienie rozpoczynało się o świcie, kończyło o zachodzie słońca, a trwało kilka dni. W warszawskim "Teatrze Narodowym" przedstawienie ("Agamemnon" Ajschylosa, "Elektra" Eurypidesa i "Żaby" Arystofanesa), trwa zaledwie trzy godziny. Podkreślam zaledwie, bo ten tryptyk antyczny bardzo się Dejmkowi udał - znowu oglądamy kawał prawdziwego teatru (nie takie znów częste zjawisko na scenach warszawskich). Zamysł jedności myśli inscenizacyjnej znakomicie połączono z jednością treści tryptyku, bardzo ostrożnie dozując nowoczesność - także w scenografii wyjątkowo pięknej (Zenobiusza Strzeleckiego). W układzie i tonacji inscenizacyjnej udało się również Dejmkowi podkreślić trafnie, że po Ajschylosie Eurypides jest bardzo nowatorski, a po obu poprzednikach Arystofanes - niemal współczesny.

W tryptyku antycznym zgromadzono plejadę gwiazd - zwłaszcza kobiet: Eichlerówna, Mikołajska, Barszczewska. Wszystkie trzy są świetne - ale królową wieczoru była Halina Mikołajska w niewielkiej, ale jakże pięknie zagranej roli Kasandry w "Agamemnonie" Ajschylosa. Dawno już nie widzieliśmy Mikołajskiej tak trafnie obsadzonej. Trudno znaleźć słowa do określenia tej gry, napiętej jak struna - nawet wtedy, kiedy jeszcze aktorka nie przemówiła ze sceny, już jesteśmy zafascynowani postacią Kasandry i nie odrywamy od niej wzroku.

Irena Eichlerówna jako Klitajmestra, jak zwykle czarowała swym głosem, górującym nad resztą zespołu, rzeźbiła słowa, wydobywała melodię wiersza nieprzeczuwaną, często nawet na przekór kadencji - piękna rola.

Elżbieta Barszczewska jako Elektra była tragiczna, wzruszająca, chociaż moim zdaniem postać Elektry nie bardzo mieści się w środkach wyrazu tej znakomitej, przede wszystkim jednak przecież lirycznej aktorki.

Mężczyźni wypadli mniej efektownie. W "Agamemnonie" wyróżnili się: Janusz Strachocki (pięknie mówi wiersz), Marian Wyrzykowski i Stanisław Zaczyk - w "Elektrze" najlepiej wypadł Lech Madaliński.

W "Żabach" natomiast wszyscy byli na ogół dobrzy. Na czoło wykonawców wysunęli się: Ignacy Gogolewski (Dionizos), Wojciech Siemion (Ksantiasz) i Lech Ordon (Pluton - a także Karczmarka II i Żaba). O ile w dwóch pierwszych sztukach główny nacisk położono na recytację, gest ograniczając do minimum, o tyle w "Żabach" (słusznie) nacisk położono na ruch, "rewiowość", zabawę. Na zakończenie do ogólnych pochwał chciałbym dorzucić jeszcze małą pretensję: błędem reżysera było obsadzenie tej samej roli (chociaż w dwóch różnych sztukach) przez dwie aktorki. W "Elektrze" bowiem Klitajmestrę gra Janina Niczewska. Nie chodzi mi o to, jak aktorka poradziła sobie z rolą, ale o fakt, że przejmuje tę postać po Eichlerównie - nie jest to chwyt fair ani w stosunku do aktorki, ani do publiczności. Specjalnie chciałbym pochwalić scenografię i kostiumy Zenobiusza Strzeleckiego. Ta sama dekoracja (w zmiennych wariantach) jest piękna w swej surowej monumentalności. Kostiumy w "Agamemnonie" z ciężkiej tkaniny (skóra? plastyk?) szyte w kształt dzwonu i ciężkie peruki podkreślają statyczność i zmuszają do gestu oszczędnego. W "Elektrze" kostiumy surowe, czarne (niemal habity zakonne), trafnie podkreślają napięcie dramatyczne. W "Żabach" natomiast pyszne maski i zabawne nakładki kostiumowe (biusty, brzuchy, zady) znakomicie podkreślały akcenty satyryczne, budząc szalony śmiech. Całość koniecznie warta obejrzenia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji