Artykuły

Prawda i fałsz

To ciekawe - choć może nie tak zdumiewające jakby się zdawało - że jeden z najlepszych utworów współczesnych w polskiej dramaturgii powojennej "Kartoteka" T. Różewicza, okazał się bardziej "telewizyjny" aniżeli... teatralny. Dramat ten (czy antydramat) ma po prostu dość karkołomną budowę fabularną, której przeniesienie na scenę, stwarza poważne trudności inscenizatorom. Jest to układ scen - jak luźne "fiszki" z kartoteki - gdzie autor zawarł całe dotychczasowe życie bohatera, który właściwie przestaje być bohaterem jednostkowym występując pod wieloma imionami. Układ retrospekcji przypomina sen, z obsesyjną natarczywością odsłaniający pustkę i niespełnienie marzeń oraz ambicji człowieka, a nawet okaleczonego psychicznie pokolenia dojrzewającego podczas wojny. Tragikomedia beznadziei, czy ponura groteska rozliczająca nas wszystkich z pozy i maskowania się, gdy zabrakło odwagi na określenie własnej tożsamości? Różewicz umieścił "akcję" sztuki w pokoju-poczekalni-ulicy, skąd atakuje bohatera (bohaterów) przeszłość, i teraźniejszość. W teatrze mimo umownych chwytów, monologi oraz dialogi nabierają pewnej sztuczności... W telewizyjnej wersji Krzysztofa Kieślowskiego wszystko się scaliło w jednym przeciętnym mieszkaniu, zaś przenikanie poszczególnych planów "gry kartotekowej" (nabrało spoistości - a przez umieszczenie wydarzeń dziś, wybornie pogłębiło tę swoistą spowiedź w szerszej perspektywie czasowej. No i kapitalna - możliwa jedynie w zbliżeniach obrazu okiem kamery TV - gra G. Holoubka uczyniła z materii "antydramatycznej" prawdziwy dramat. Szyderczy, ale jakby nie pozbawiony jaśniejszej puenty, wyprowadzonej z... potrzeby myślenia o tym, że nieudane i puste życie, zamknięte już w kartotece - może być ostrzeżeniem. Dla innych...

Tak, jak ostrzeżeniem przed samym sobą, był film Z. Kamińskiego "Niewdzięczność" - obrazujący fałszywą miłość matki do córki - wbrew jej intencjom. I dopiero zetknięcie z losami innych ludzi obudziło jej świadomość, niejako społeczną. Toteż nie zgodziłbym się z określaniem, jak to wypowiadali niektórzy komentatorzy, iż seria filmów TV, z cyklu "rodzinnego" ma tylko znaczenie, psychologiczno-obyczajowe, marginalne. Nieprawda, są to utwory jak najbardziej o charakterze społecznym. Wprawdzie opowiadane językiem dość tradycyjnego kina, lecz dobrze i wyraziście - mimo pewnych ciągot dydaktycznych. Na szczęście, nie doprowadzonych do mentorskich kropek "nad i", czyli bez natrętnego morału.

Za to Studio Teatralne z Krakowa ("Oszczerstwo" rumuńskiego autora J. G. Caragiale, w reż. K. Kwinty) przesadziło w naturalizmie i dosłownościach tzw. walki namiętności, co w efekcie przyniosło spektakl tradycyjnie "bebechowy" i sztucznie zdemonizowany, choć gra Barbary Bosak usiłowała wnieść w dramat niekochania i zemsty jakieś ludzkie półtony, zamiast rozdętego nastroju opętania i histerii.

Tak to czasem bywa, że niesceniczne z pozorów utwory stają się dramaturgią z krwi i kości, dzięki telewizji - zaś gotowe sztuki obnażają na ekranie tylko fałszywy patos...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji