Artykuły

Poezja narodu zniewolonego

Michał Zadara znowu pisze o klasyce polskiej w felietonie dla e-teatru

Wysłuchałem wczoraj "Fantazego" w Instytucie Teatralnym, po raz pierwszy od pięciu lat, kiedy reżyserowałem ostatnie dwa akty w szkole teatralnej. Dramat zrobił na mnie ponownie olbrzymie wrażenie - jego niesamowita, kontrapunktowa struktura i prawie jazzowa rytmiczność dialogów czynią z niego jedną z najpiękniejszych rzeczy, jakie miałem szczęście przeczytać w języku polskim. Tym bardziej zasmucił mnie wniosek, do którego doszedłem po ponownym wysłuchaniu sztuki: ten dramat już nam się dzisiaj do niczego nie przyda.

Pewne motywy brzmią dzisiaj tak istotnie jak za czasów Słowackiego: powrót zagranicznego Polaka Fantazego na polską prowincję w poszukiwaniu swojej autentycznej tożsamości; zbankrutowane gospodarstwo i widmo nędzy wiszące nad właścicielami i pracownikami; tęsknota prowincjonalnej rodziny za tak zwanym wielkim światem. Te motywy tworzą realistyczny i intrygujący pejzaż nadwiślańskiego świata, z którego od pokoleń ludzie emigrują i do którego też od pokoleń re-emigrują. Ale są też motywy, których dziś nie sposób zrozumieć, które są zapisem traum i dramatów poprzednich pokoleń, do których dziś - na szczęście - już nie mamy dostępu.

Kluczowym kontrapunktem dla postaci Fantazego i Idalii jest postać Jana - powstańca listopadowego wziętego do niewoli rosyjskiej, zesłanego potem na jedną z wojen kaukaskich. Diana ma wyjść za Fantazego za pieniądze, które mają uratować gospodarstwo ojca - ale naprawdę kocha Jana, który wobec kosmopolityczności Fantazego reprezentuje los Polaka gotowego umrzeć za ojczyznę. Jan po raz ostatni ogląda Polskę wiedząc, że niedługo zginie na Kaukazie. Nie sposób dzisiaj znaleźć jakikolwiek ekwiwalent takiej biografii powstańczej. Nie ma dziś po prostu ludzi, którzy z miłości do ojczyzny (lub jakichkolwiek innych szlachetnych powodów) są w niewoli obcego imperialnego państwa.

Co więcej, cała rodzina Respektów niedawno wróciła z zesłania na Syberię, z czego wynika, że dość komiczny Respekt ma za sobą także epizod powstańczy. Diana, jego córka, tęskni za sybirską przyrodą, i o ile wiemy, Stella może nawet się na Syberii urodziła. W "Fantazym" są przeciwstawione dwa typy emigracji: ta dobrowolna, zachodnia, zarobkowa czy wręcz wypoczynkowa (Fantazy w Rzymie raczej pracować nie musiał) oraz ta przymusowa, wschodnia, polityczna. Przez małżeństwo Fantazego z Dianą rodzina Respektów chce stać się bardziej zachodnia, a Fantazy bardziej wschodni, bardziej autentyczny i - w pewnym sensie - polski. Ta opozycja dwóch rodzajów emigracji stała się dziś motywem ewidentnie historycznym. A bez tej opozycji cały dramat Słowackiego staje się dramatem obyczajowo-romantycznym, a nie narodowym.

To nie znaczy, że naród dziś nie przeżywa dramatów - owszem, przeżywa, ale nie są one do zrozumienia przez Słowackiego, ani przez to, co nam się dotąd wydawało najistotniejszym kanonem literatury polskiej - przez romantyzm. Dramaty romantyczne przestały być klasyką: w tym sensie, że nie mogą już funkcjonować bez eksplikacji historycznej. Romantyzm jest poezją narodu zniewolonego, narodu który stara się przetrwać wobec imperializmu potężnych sąsiadów. Oto jeden z moich ukochanych fragmentów "Kordiana":

A dziś - zapytaj mewy lecącej z Sybiru,

Ilu w kopalniach jęczy, a ilu wyrżnięto?

A ilu przedzierzgniono w zdrajców i skalano?

A wszystkich nas łańcuchem z trupem powiązano,

Bo ta ziemia jest trupem.

Jeśli dziś zapytamy mewy lecącej z Sybiru, ilu Polaków w kopalniach jęczy, a ilu wyrżnięto, odpowiedź jest: żaden nie jęczy, żadnego nie wyrżnięto. Motorem poezji Słowackiego jest zniewolenie na poziomie politycznym, fizycznym i duchowym. O ile w PRL-u jeszcze można było na siłę rozumieć ten tekst współcześnie, to dziś jest to zupełnie niemożliwe - i co więcej, mam nadzieję, że nigdy już nie będziemy mieli okazji czytać tych słów przez współczesność. Szkoda dla tej literatury, ale nie szkoda dla Polski. Chętnie zapłacę cenę romantyzmu za wolność.

Czy to znaczy, że tracimy naszą klasykę? Oczywiście, że nie. Trzeba tylko na nowo ustalić ranking najistotniejszych poetów. Kiedy podczas rządów PiSu graliśmy "Odprawę posłów greckich" Kochanowskiego, okazało się, że akurat ten utwór, który jest w szkołach traktowany jako najgorsza ramota, jest najbardziej aktualną sztuką polityczną (a więc narodową), jaką mamy. Tak samo spory o religię, miejsce katolicyzmu w społeczeństwie i zakłamanie kleru, o której pisze Rej w "Kupcu", dziś brzmią mocniej niż lamenty wieszczów o ukrzyżowaniu Polski.

I w ten sposób wracam - w ostatnim felietonie tego sezonu - do tematu pierwszego: trzeba zająć się poważnie polską klasyką. Kanon wymaga przewartościowania: po latach wędrówki otrzymaliśmy ziemię obiecaną, i nie potrzebujemy już pięknych lamentów niewolników, lecz dojrzałej poezji ludzi wolnych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji