Artykuły

"Miesiąc na wsi" Iwana Turgieniewa

Turgieniewowski "Miesiać na wsi" wystawiony przez Teatr Zagłębią na "pierwszy ogień" nowego sezonu został bardzo życzliwie przyjęty przez widzów. Nota bene zupełnie słusznie. Bo jakkolwiek jest to sztuka wyglądająca dziś dosyć staroświecko, to jednak owa staroświecczyzna przemawia do nas w sposób bardzo ujmujący i sympatyczny. Ale nie tyle może z uwagi na swoją akcję, wprawdzie interesującą, jednak bądź co bądź bardzo odległą od jakichkolwiek współczesnych problemów, lecz ze względu na co innego. Jej bowiem głównym walorem jest ukazanie współczesnemu widzowi bardzo istotnego piękna, jakie emanuje z przebiegu i rozwiązania pewnego konfliktu uczuciowego gdzieś sprzed stu kilkudziesięciu lat ("Miesiąc na wsi" powstał około roku 1850).

Konflikt, można by rzec banalny. Główna bohaterka, kobieta dojrzała, jest kochana przez mężczyznę, mniej więcej równego jej wieku. Ona jednak zakochuje się w innym mężczyźnie, znacznie młodszym od siebie. Równocześnie zaś tego młodego człowieka kocha pewna młoda dziewczyna, wychowanica owej dojrzałej kobiety, on zaś tymczasem nie zdradza specjalnego pociągu do żadnej z nich. Poza tym są jeszcze inne przeszkody. Główna heroina jest mężatką i panią tak zwanej wówczas włości, on zaś tylko skromnym guwernerem jej syna. Młoda zaś dziewczyna jest sierotą, nie posiadającą żadnego posagu.

Jakie więc jest pozytywne wyjście z tej całej zagmatwanej sytuacji? Nie ma właściwie żadnego. Dzisiejszy play-boy być może by je znalazł, zajmując się na przykład kolejno jedną i drugą damą, albo obiema naraz, ale rzecz prosta tego rodzaju cyniczny libertynizm nie mógłby przecież być jakimś istotnym rozwiązaniem konfliktu uczuciowego. A zwłaszcza wtedy! A zatem w "Miesiącu na wsi" młody człowiek nie mogąc ani nie chcąc zostać kochankiem pani domu, ani też narzeczonym jej wychowanicy, usuwa się z gry i wyjeżdża. To samo jednak czyni i ten mężczyzna, który się kochał w tejże pani. Wychowanica zaś nie mogąc pod jednym dachem mieszkać ze swą rywalką, wybiera wyjście za mąż za znacznie od siebie starszego, ale za to poczciwego i bogatego mężczyznę.

Tak by to wszystko mniej więcej wyglądało. W sztuce jednak istotę sprawy tworzą nie tyle dzieje tych czworga ludzi wplątanych w beznadziejne (jak na ówczesne stosunki obyczajowe) błędne koło, ile rozgrywanie przez nich całego owego konfliktu. Rozgrywanie zaś to polega na równie beznadziejnych próbach wydostania się z powyższej matni - wydostania się naturalnie ku zadowoleniu wszystkich stron. Chodzi tu mianowicie o tę jakżeż, ujmującą wzniosłość, a nawet pewnego rodzaju elegancję, z jaką tych czworo para się ze swymi bolesnymi przecież problemami.

Można by ich nazwać romantykami, ale byłaby to pomyłka. Wprost przeciwnie, wszyscy z nich są całkowitymi realistami, rozumiejącymi doskonale sytuację, w jakiej się znaleźli. Tyle, że ten ich realizm jest pod względem etycznym bardzo wysokiej i można by rzec nawet wprost doskonałej próby. Przegrywają właściwie wszyscy, ale nigdy nie będzie im można zarzucić, iżby tę grę próbowali rozgrywać brzydko i oszukańczo. Stąd więc z przedstawienia wynosi się przede wszystkim, jako myśl filozoficzną przeświadczenie, że jednak pięknie jest, gdy w konfliktach miłosnych mężczyźni zachowują się jak dżentelmeni, a kobiety jak damy.

Szkoda tylko, że to dzieje się, jak na razie, jedynie na scenie u Turgieniewa. Ale za to można powiedzieć, że "staroświecczyzna" ma jednak też swoje dobre strony...

Pod względem aktorskim spektakl wypadł, można by rzec, celująco. Wyreżyserowany przez Janusza Ostrowskiego wykazał w całej pełni ową piękną atmosferę dżentelmeńsko-damskiej "staroświecczyzny" i z wydobyciem na wierzch jej wszystkich walorów zarówno uczuciowych jak i sytuacyjnych. Dotyczyłoby to zaś specjalnie Anny Gołębiowskiej wystęoującej w roli Pani Natalii, czyli głównej heroiny dramatu, oraz jej doskonałego partnera w osobie Henryka Maruszczyka. Jakżeż oboje świetnie tonowali swoje dialogi i potrafili przy pomocy świetnie wypowiadanych fraz, wymownej mimiki i trafnego gestu oddawać wszystkie swoje przemiany psychiczne, nastroje, radości, obawy i przesilenia wewnętrzne...! Bravissimo!

Ale nie tylko oni byli przecież wykonawcami, zasługującymi na najwyższe uznanie. To samo absolutnie można odnieść i do innych ról, a więc w pierwszym rzędzie do roli wychowanicy Wieroczki, odtwarzanej przez Ewę Leśniakową (Wieroczkę gra również Elżbieta Laśkiewicz), do roli Guwernera, którego uosabiał Krzysztof Misiurkiewicz. W tym drugim duecie bardzo wyraziście i pięknie wypadły z jednej strony przebudzenie się podlotka przemieniającego się w zakochana kobietę oraz z drugiej zaskoczenie młodego człowieka przechodzącego z sytuacji beztroskiego osobnika do sytuacji kochanego przez dwie kobiety mężczyzny, ale zbyt dżentelmeńskiego, aby to wykorzystać.

Równocześnie zaś można było podziwiać rozmaite epizody i epizodziki, świetnie zresztą oddające całą atmosferę i nastrój "Miesiąca na wsi", a to w wykonaniu Edwarda Skargi w roli męża Pani Natalii. Stanisławy Martyniak w roli jego Matki, bardzo dobrze uchwycone a na ogół pocieszne figury niemieckiego guwernera Schaafa w wykonaniu Jerzego Czarskiego, Damy do towarzystwa Lizawiety w wykonaniu Ireny Romańskiej, robiącego ustawicznie szum wokół wszystkiego doktora Szpigielskiego w wykonaniu Andrzeja Hołaja oraz wielce komicznego Pretendenta do ręki Wieroczki w wykonaniu Zygmunta Biernata.

Scenografia bardzo przyjemna w stylu "dworkowym" Małgorzaty Schubert.

Przekład Pawła Hertza. Tu mała uwaga: Szkoda, że autor tłumaczenia nie poszedł za przykładem Tuwima, Iłłakowiczówny i wielu innych naszych pisarzy i nie zerwał z "otczestwem", które w polskim języku brzmi zawsze sztucznie i dość niepotrzebnie, zamiast zastąpić to "otczestwo" zwrotem per: "Panie Michale", "Panie Arkadiuszu" czy "Panie Aleksandrze", zamiast: "Michajło Aleksandrowiczu", "Arkadiju Siergiejewiczu", "Aleksieju Nikołajewiczu" i tak dalej. Doskonałym zaś przykładem tego "bezotczestwowego" języka jest choćby sławny Gogolewski "Rewizor" (przekład Juliana Tuwima).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji