Artykuły

Rytuały wokół Pankowskiego

"Ksiądz H., czyli Anioły w Amsterdamie" w reż. Bartosza Frąckowiaka w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

Bartosz Frąckowiak debiutujący w roli reżysera sięgnął po teksty Mariana Pankowskiego. Dramaturg pyta, czy możliwy jest świat bez sacrum, i pokazuje niepokojące konsekwencje rezygnacji z instytucji Kościoła.

Wiara w powieściach Pankowskiego to temat na osobną powieść. Autor, zwany często najlepszym z najmniej znanych polskich pisarzy, w kolejnych książkach prezentował swój stosunek do religii w najbardziej jaskrawych odcieniach.

Antyklerykalnych "Pątników z Macierzyny" pisał w latach 80., gdy uczestnictwo w życiu kościelnym było niemal patriotycznym obowiązkiem. Pankowski był w nieustannej opozycji. Gdy znalazł się na emigracji, w "Matuga idzie. Przygody" odciął się od polskiej tradycji emigracyjnej. Rozprawiał się ze świętością polskich wieszczów ("Nasz Julo czerwony"), narodową martyrologią ("Teatrowanie nad świętym barszczem"). Na nietykalność traumy obozów koncentracyjnych ("Moja SS Rottenführer Johanna", "Rudolf") reagował, wprowadzając do obozowej rzeczywistości pogodny bądź ekstatyczny erotyzm. W końcu stanął także przeciwko własnej postawie antyklerykalnej.

W kolejnych tekstach, a nawet w korespondencji z Janem Pawłem II, wypowiadał się już jednak przeciwko reformatorskim, modernizacyjnym trendom w Kościele katolickim. Zwłaszcza posoborowym pomysłom, by w miejsce misterium i hierarchii forsować dialog i demokrację.

Dwa jego utwory futurystyczne - dramat "Ksiądz Helena" (1996) i krótka powieść parabola "Ostatni zlot Aniołów" (2007) - pokazują prześmiewczo konsekwencje dalszej liberalizacji kościelnego rygoru.

Te właśnie teksty połączył na scenie debiutujący w roli reżysera Bartosz Frąckowiak. Autor adaptacji od kilku sezonów wywierał już silny wpływ na polski teatr, współpracując jako dramaturg przy spektaklach Wiktora Rubina i Agnieszki Olsten. Teraz pokazał dużą wrażliwość na język Pankowskiego.

Historia księdza Heleny (Anita Sokołowska), która trafia do szemranej dzielnicy Amsterdamu, w momencie gdy grasuje tam gwałciciel, to opowieść o Kościele, jakim autor wyobraża go sobie w niedalekiej przyszłości. Helena jest żywym skandalem nie tylko przez swoją płeć, ale przede wszystkim przez swój program odnowy instytucji Kościoła. Burzy się przeciwko "wstecznictwu" biskupa (Cezary Rybiński) pragnącego widzieć swoich wiernych na kolanach, z głowami posypanymi popiołem i z bożą bojaźnią w sercach. W zamian proponuje otwartość, rozmowę, zmysłowość kontaktów oraz warsztaty teatralne z elementami slamu. Zamiast osądzać, próbuje pracować u podstaw z portowymi dziwkami i gwałcicielem (Marek Tynda). Jednak nawet w Amsterdamie, który na pokrywającej tył sceny fototapecie niewiele różni się od gdańskiego rynku, takie przodownictwo ideowe wywołuje sprzeciw.

Lokalne kobiety obmawiają Helenę niczym najbardziej wulgarni użytkownicy forów internetowych. Jej życie intymne, sposób ubierania się, zapach - wszystko jest dla nich obrazą bożą, z której roztrząsania czerpią perwersyjną przyjemność. Nawet dla prostytutki (Emilia Komarnicka) nowa proboszcz okazuje się nie do przyjęcia. Pocieszna, naiwna, egzaltowana Ksiądz H. nie przestaje być jednak postacią staroświecko tragiczną.

W swojej stylizowanej na "małą czarną" sutannie rozbija się o podłogę, gdy kolejni wierni odwracają się od niej. W ciągłym napięciu, czujności, oczekiwaniu ciosu wydaje się nie tylko ślepą idealistką społecznicą, ale też człowiekiem zdolnym do cierpienia i autorefleksji. Człowiekiem, który wbrew zapewnieniom także spragniony jest sacrum.

Ten głód to w spektaklu temat podstawowy. Bartosz Frąckowiak włączył do spektaklu kilka scen obrzędów mających jedynie luźny związek ze znanymi tradycjami katolickimi. Biskup, ciskając w Helenę wiadra popiołu, próbuje raczej zbudować nową, radykalniejszą, opartą na pierwotnych instynktach formę rytuału, niż trzymać się litery prawa kościelnego. Przedstawieniu szkodzi jedynie epizod z "Ostatniego zlotu Aniołów", który pokazany jako amatorski spektakl integracyjny mieszkańców dzielnicy traci siłę prowokacyjną i perspektywę indywidualnego zmagania autora trafiającego w zreformowane zaświaty. Pozostała część utrzymana w mrocznym, kruchtowym klimacie zyskuje dzięki ironii, dystansowi i zdrowemu (empatycznemu, a nie wyznawczemu) stosunkowi do tekstów Pankowskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji