Artykuły

Do Chorzowa przyjadę zawsze

- W Polsce nie ma takich odnośników kulturowych jak współczesna kultura żydowska, która w Nowym Jorku stworzyła pewne schematy i pewne archetypy czy amerykańska kultura gejowska, więc musiałem nawiązać do kodów wspólnych dla tej publiczności. Policjanci, którzy w oryginale mówią po irlandzku, u nas mówią po śląsku. Cytaty z kultury gejowskiej też pochodzą z polskiego podwórka - mówi MICHAŁ ZNANIECKI, reżyser "Producentów" w Teatrze Rozrywki w Chorzowie.

Michał Znaniecki [na zdjęciu] uważany jest za jednego z najbardziej pracowitych reżyserów teatru operowego na świecie - stworzył ponad 100 spektakli. W Polsce szczególnie ceniony jest za realizacje wykonane w Operze Wrocławskiej i w Teatrze Wielkim w Warszawie. Od niedawna jest dyrektorem Teatru Wielkiego w Poznaniu. Śląska publiczność zna go przede wszystkim jako autora spektaklu "Jekyll & Hyde" w Teatrze Rozrywki. 28 czerwca na tej samej scenie będzie miała miejsce premiera jego "Producentów". Rozmawiamy na miesiąc przed nią.

Ultramaryna: Nie obawia się pan świętego oburzenia, jakie może wybuchnąć wokół tego spektaklu? Michał Znaniecki: Jestem rzemieślnikiem, więc nie zastanawiam się nad tym czy coś kogoś prowokuje. "Producenci" to musical, na którym śmiałem się najmocniej od 10 lat (po prostu spadałem z krzesła i ze schodów). Ani przez chwilę nie wyobrażałem sobie, że mógłby być odebrany jako tania prowokacja albo niesmaczny żart, choć oczywiście porusza się w nim tematy tabu, które u nas są jeszcze nieczytelne.

Raczej myślałam o temacie faszyzmu, który w "Producentach" nie jest niczym innym niż powodem do robienia jaj. Nie traktuję go jako niebezpieczeństwo. Wychowałem się w Polsce, więc wbito mi do głowy hasła antyfaszystowskie. Oglądałem na ten temat wiele poważnych filmów, ale najbardziej zapadł mi w pamięć "Jak rozpętałem II Wojnę Światową". Dlatego nie bałem się poruszać w Polsce tego tematu, bo przecież on się już w komicznym kontekście pojawił.

A na ile jest to produkcja "lokalna"? Dzieje się "na Broadwayu, czyli nigdzie" czy może inspirował się pan lokalnym kolorytem? Bardzo. W Polsce nie ma takich odnośników kulturowych jak współczesna kultura żydowska, która w Nowym Jorku stworzyła pewne schematy i pewne archetypy czy amerykańska kultura gejowska, więc musiałem nawiązać do kodów wspólnych dla tej publiczności. Policjanci, którzy w oryginale mówią po irlandzku - u nas będą mówić po śląsku. Cytaty z kultury gejowskiej też będą pochodzić z polskiego podwórka, więc na przykład pojawi się Violetta Villas i Maryla Rodowicz w wersji drag queen i wiele innych cytatów znanych naszej publiczności, bo właśnie na tych cytatach opiera się cała zabawa.

Medialnym smaczkiem stały się pana podróże traktowane jako research poprzedzający pracę nad spektaklem. Czy tym razem zanim wziął pan do ręki libretto, zamieszkał pan przy Broadwayu? (śmiech) Tak, moja ostatnia podróż do Nowego Jorku (chyba w styczniu), rzeczywiście była skierowana na "poszukiwanie smaczków". I rzeczywiście spotkania z tamtejszymi artystami z różnych środowisk, różnych lobby i z różnych grup dały mi bogaty ładunek typologii ludzkiej. Dowiadywałem się, jak taki producent funkcjonuje, no bo u nas takiej figury tak naprawdę nie ma. Odwiedzałem różne agencje i widziałem te biura, które bywają okropne, malutkie i obskurne, bo agent nie chce pokazać, ile tak naprawdę ma pieniędzy. Dzięki temu łatwiej mu ustalać warunki finansowe z artystami. Pewien producent nawet zrobił mi wykład na ten temat. Mówił: my mamy piękne biura na Manhattanie i moglibyśmy je wykorzystać, ale wolimy mieć małe i obskurne z dwoma krzesłami i bez komputera. Superlaptopy na wszelki wypadek trzymamy w teczkach, a na widoku stoi stara maszyna do pisania. Nikt od nas wtedy zbyt wiele nie żąda, bo przecież widać, że jesteśmy "bida z nędzą z tekturowym paskiem".

Często podkreślał pan, jak bardzo zależy panu na tym, by samemu decydować o scenografii i kostiumach, aby spektakl był całkowicie spójny, a jednak tym razem oddał je pan w obce ręce Luigiego Scoglio i Ilony Binarsch. To wynikało z tego, że są to moi współpracownicy, z którymi zrobiłem wiele spektakli i którzy znają moje zasady, więc tak naprawdę metoda pracy nad scenografią się nie zmieniła. Przedtem w programie pojawiali się jako moi asystenci, teraz mają większą odpowiedzialność. To naprawdę jest dream team. Zresztą podobnie jak Teatr Rozrywki. To nie jest mit, że jak dostaję propozycję z Teatru w Chorzowie, to przyjeżdżam niezależnie od tego, w jakim zakątku świata bym się wtedy nie znajdował. W tym miejscu jest energia, jakiej na całym świecie już nie ma i dla tej energii warto tu być, warto próbować i warto ten teatr odwiedzać jako widz.

"Producenci" - Mel Brooks, przekład Daniel Wyszogrodzki, reżyseria Michał Znaniecki, choreografia Piotr Jagielski, scenografia Luigi Scoglio, kostiumy Ilona Binarsch, kierownictwo muzyczne Jerzy Jarosik

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji